Przynajmniej w kilkunastu gminach woj. podlaskiego i Mazur radnymi zostaną osoby, które... nie zostały wybrane. Ludzie głosowali bowiem na kogoś innego. Np. w Białymstoku radnego Tadeusza Truskolaskiego poparło 1799 osób. Ale że Truskolaski startował też w wyborach prezydenckich i wygrał, musiał mandat miejskiego rajcy oddać. Do rady wejdzie za niego Katarzyna Todorczuk. Otrzymała raptem 424 głosy. To najmniej ze wszystkich obecnych białostockich radnych.
Podobna sytuacja ma miejsce w wielu innych miastach, w tym w Suwałkach. Prezydent Czesław Renkiewicz również musiał zrezygnować. Za niego weszła osoba z poparciem raptem 150 suwalczan.
Z mandatów radnych zrezygnowali też m.in. burmistrzowie Knyszyna, Augustowa, Czarnej Białostockiej i Gołdapi, wójtowie Zambrowa oraz Szumowa. W części tych miejscowości nie trzeba przeprowadzać przedterminowych wyborów, bo włodarze miast startowali jednocześnie do rad powiatowych. A tam, podobnie jak w Suwałkach czy w Białymstoku, po rezygnacji wchodzi kolejna osoba z tej samej listy.
Wybory samorządowe 2014 po raz kolejny
Problem pojawia się w gminach, w których są okręgi jednomandatowe. Jarosław Cukierman kandydował w Szumowie zarówno na wójta, jak i na radnego. Podobnie jak Jarosław Kos w Zambrowie. Także wybór Tomasza Luto na burmistrza Gołdapi wiąże się z nowymi wyborami do rady. Oczywiście tylko w tym okręgu, z którego ten mandat zdobył.
Jak mówi Jerzy Dołęgowski, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Łomży, całą procedurę trzeba organizować od początku. Powołać nowe komisje, przygotować lokal, wydrukować karty, dokupić brakujący sprzęt oraz zapłacić diety.
- W przypadku jednego okręgu łączny koszt na pewno przekroczy 5 tysięcy złotych - dodaje dyrektor.
Ustaliśmy jednak, że kwota ta może być i dwa razy większa.
- Zdaję sobie z tego sprawę - mówi tymczasem nowy wójt Zambrowa Jarosław Kos. - Liczyłem się z taką możliwością, że zostanę i wójtem, i radnym. Prawo podwójnego kandydowania nie zabrania i wiele osób tak robi. Być może trzeba to zmienić.
Jarosław Matwiejuk: To takie cwaniakowanie na gminnym poziomie
Dokładnie takie samo zdanie ma dr Jarosław Matwiejuk, konstytucjonalista, wykładowca prawa na Uniwersytecie w Białymstoku.
- Na plecach jednych osób drugie dostają się do rad różnych szczebli - zauważa. - To takie cwaniakowanie na gminnym poziomie. Jeśli nie wybiorą mnie tu, to może tam. A każdy kandydat powinien się z góry określić: albo prezydent czy wójt, albo radny.
Zdaniem Matwiejuka, trzeba w Polsce wprowadzić zakaz podwójnego kandydowania. Szczególnie wówczas, gdy rezygnacja powoduje wydawanie publicznych pieniędzy. Bo takich przypadków jak w Gołdapi czy Zambrowie w skali kraju jest dużo. I zbiera się całkiem pokaźna kwota, którą budżet państwa musi wydać.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?