Marek Piekarczyk świetnym wokalistą jest. O tym przekonali się nie tylko fani mocnego rocka, ale także widzowie polskiej wersji musicalu "Jesus Christ Superstar" i słuchacze "Kazań Świętokrzyskich". To wiedzą także widzowie ostatniego koncertu TSA Akustycznie w Białymstoku.
Tak naprawdę - śpiewanie to tylko jedna z licznych zalet artysty z Bochni. Właśnie kilkaset stronic rozmów, jakie przeprowadził z Piekarczykiem Leszek Gnoiński, jeden z wybitnych dziennikarzy muzycznych, przedstawiają wokalistę TSA jako artystę życia.
Z tych - niezwykle szczerych - rozmów takaż bowiem wynika konkluzja. Żyć trzeba umieć i nie oznacza to wcale niezwykłych szaleństw, gigantycznych zarobków, ale bardziej poczucia niczym nie skrępowanej wolności i świadomości swojego człowieczeństwa. Piekarczykowi dorastać przyszło w niezwykle trudnych czasach. Wędrując po Polsce jako dziecko zawodowego oficera nie miał najłatwiejszego życia, a i sam klimat PRL nie sprzyjał celebrowaniu wolności. Milicja zwana Obywatelską potrafiła upokorzyć, a nawet mocno stłuc za samo noszenie długich włosów. Piekarczyk szczerze wyznaje, że nie chce robić z siebie ofiary systemu, mimo że donosili na niego koledzy, a i on sam nieraz zamykany był na słynne "48 godzin", żeby nie dotarł choćby do Częstochowy na zlot hipisów. Bo Piekarczyk hipisem był i nigdy nim być nie przestał.
Ze "Zwierzeń kontestatora" jasno wynika, że bycie hipisem to nie branie narkotyków, choć odurzającej chemii w tamtych czasach w polskich aptekach było pod dostatkiem, nie wykorzystywanie seksualne fanek, choć zgadzały się dosłownie na wszystko, ale życie według własnych reguł. Życie wolne, godne i nie krzywdzące nikogo. Życie, które naznaczył sukces.
"Zawiał wiatr wolności" tłumaczy Piekarczyk fenomen gigantycznej popularności grupy. "Napluliśmy w twarz szarzyźnie i wszystkiemu, co było dookoła nas. Powiedzieliśmy światu, że jesteśmy wolni. Mimo stanu wojennego, czołgów na ulicach i wszelkim zakazom. Świetnie i mocno brzmieliśmy, jak nikt przed nami".
Kiedy w 1984 roku podziwiałem warszawski występ TSA przed Nazareth, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że właśnie wtedy pierwszy raz grupa używała efektów pirotechnicznych. Nawet największe widownie i granie po kilka koncertów dziennie nie przełożyło się jednak na sukces finansowy. Piekarczyk dobrze pamięta większe i mniejsze oszustwa organizatorów koncertów i absurdy polskich przepisów dotyczących wynagrodzeń artystów. Opowiada o walce z pewną polską wytwórnią skupiającą muzyków metalowych i o bezgranicznym oddaniu fanek. Jego wewnętrzne poczucie przyzwoitości każe wierzyć, że nie wykorzystywał zahipnotyzowanych fenomenem zespołu młodych kobiet. Po prostu - zdawał sobie sprawę, że są w rodzaju amoku, i choć nigdy nie krył swoich zainteresowań kobietami, jawi się prawdziwym dżentelmenem.
Kto poznał Piekarczyka osobiście, wie że jest znakomitym gawędziarzem i lubi swoich rozmówców. Kto widział jego szczere oceny uczestników talent show i wsłuchał się w bogaty i oryginalny język artysty wie, że czytanie jego zwierzeń to niemal przedłużenie takiego spotkania twarzą w twarz. Leszek Gnoiński - profesjonalny i dociekliwy - pozwala Piekarczykowi mówić i przede wszystkim wie, kiedy i o co zapytać. W książce znajdziemy mnóstwo zdjęć z prywatnego archiwum, niepublikowane wiersze i teksty piosenek i przede wszystkim znajdziemy człowieka z krwi i kości, z którym każdy chciałby się zaprzyjaźnić.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?