Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słodko-gorzki żydowski Białystok, czyli Migdały i rodzynki

Jerzy Doroszkiewicz
Justyna Godlewska-Kruczkowska i Rafał Olszewski po raz kolejny w Teatrze Dramatycznym objawiają swój talent komediowy
Justyna Godlewska-Kruczkowska i Rafał Olszewski po raz kolejny w Teatrze Dramatycznym objawiają swój talent komediowy Jerzy Doroszkiewicz
"Migdały i rodzynki. Szkice białostockie" to zbiór inscenizowanych scenek inspirowanych prasą ukazującą się w Białymstoku na początku XX wieku. Multimedialny, acz zachowawczy.

"Na rogu ulicy Sienkiewicza i Rynek Kościuszki …wyłażą tu co wieczór pod błyski latarni nocnych wszystkie szumowiny i męty miasta: cały zalegalizowany prostytucjat białostocki, alfonsy, złodzieje i inne "astralne" (albowiem "z pod ciemnej gwiazdy typy") można było przeczytać w 26 numerze z roku 1928 tygodnika polityczno-społecznego i informacyjnego. Organu myśli niezależnej. Bezstronnego obserwatora życia społecznego, czyli sławnego Prożektora. Nie mniej barwnie anonimowy autor pisał o porządkach w magistracie. "Jeden po drugim powstają projekty i doniosłe zamierzenia, ale projekty te nie mają wykreślonych planów, ani kosztorysów. Kosztorysy… jest to jakieś libretto operetkowo-cyfrowe, od którego zbaranieć może nie tylko fachowiec , ale nawet zwykły - orientujący się jednak w obecnej sytuacji ekonomiczno-gospodarczej obywatel".

Podobnie jest z librettem do śpiewogry "Migdały i rodzynki". Magiczny początek, wprowadzający słowami piosenki krakowskiego klezmera Leopolda Kozłowskiego ze słowami Jacka Cygana w tajemniczy świat żydowskiej obyczajowości religijnej, dynamiczne scenki najpierw wyjaśniające misję pisma, a potem przedstawiające Białystok i jego atrakcje stopniowo rozłażą się i dłużą.

Rafał Olszewski i Justyna Godlewska-Kruczkowska w demonicznym makijażu przypominają nieco przerysowaną grą artystów z filmu "Kabaret". Ten ekspresjonizm postaci jest zabawny, a ich zawodowe operowanie głosem, gestem czy postawą ciała ułatwia przyswojenie tekstów pisanych nieco archaicznym dziś, ale ileż barwniejszym językiem. Brawurowo odegrana i wyreżyserowana scena z przyjazdu siłacza o pseudonimie "Ursus" to najzabawniejszy moment przedstawienia.

Drugim, niemal perfekcyjnie zrealizowanym elementem, jest sfingowany niemy film "Artystki na scenie i w życiu", w którym świetnie wypada zarówno zmysłowa Aleksandra Maj, jak i grająca jej córkę Katarzyna Siergiej. W makijażach i fryzurach z epoki, sfotografowane przez Emilię Siemakowicz idealnie pasują do estetyki ówczesnych romansów, protoplastów harlequinów.

Reżyser Adam Biernacki miał także koncepcję scenografii, w której wykorzystał możliwości jakie daje foyer, oprócz wspomnianego filmu, widownia słyszy też wspomnienia dzieci odtwarzane w konwencji i brzmieniu starego fonografu, także proste projekcje zaznaczają pory roku.

Ten sielankowy obraz psuje wyjazd po podręczniki do Warszawy, gdzie młoda Żydówka z ojcem uciekają przed aryjskimi studentami demolującym sklepy. Wtręt do opowieści o Białymstoku wydaje się być uczyniony nieco na siłę, a i trudno domniemywać, że nastolatki będą wiedziały czym była przedwojenna Falanga.
Ruszające z kopyta, błyskotliwe pierwsze scenki mogły być spuentowane poruszającą wizją płonącej synagogi, obserwowanej przez dwóch chłopców gdzieś z okolicy Parku Centralnego, gdzie mieścił się stary żydowski cmentarz. Gdyby wtedy pojawił się "szabes goj" wrażenie pustki, jaką uczynił w mieście Holocaust byłoby silniejsze. Niestety, przedstawienie ciągnie się dalej, ze szkodą dla tempa tego utrzymanego przecież w kabaretowym tonie spektaklu. O obecności mniejszości niemieckiej mówi tu właściwie tylko historia z piosenką "Całuję twoją dłoń madame" zaśpiewaną po niemiecku, w mieście nie ma prawosławnych, a nawet nieźle oddana wizyta rosyjskiego pieśniarza Aleksandra Wertyńskiego została zachowawczo zilustrowana romansem zaśpiewanym po polsku. Zupełnie niezrozumiały zabieg.

Za to przepiękną kodą jest słynna kołysanka Joela Engela "Numi, numi". Od pierwszych nut zaśpiewanych przez ukrytą za półprzepuszczalnym parawanem Martynę Zaniewską czuje się, że właśnie tam, z boku sceny będzie się działo coś niezwykłego. To właśnie ta kryjąca się przed reflektorami wokalistka, gościnnie występująca na legendarnej płycie "Where Will You Go" Seana MC Mahona i Tomka Kamińskiego, oraz najjaśniejszy wokalny punkt płyty "Groove" Kamińskiego swoim głębokim, kojarzącym się z śpiewającą etniczne pieśni Kayah, głosem tworzy atmosferę artystycznego wydarzenia.

Wraz z akordeonistą Damianem Boreczko i oboistką Magdaleną Pogorzelską stanowią kontrapunkt dla kabaretowych popisów pary Godlewska - Olszewski. Aktorzy śpiewają razem z Zaniewską cztery piosenki, które zresztą zostały zarejestrowane w białostockim studiu WeM i wydane na kompaktowej epce. Szkoda, że nie dołączono do płyty wspomnianego już sfingowanego filmu "Artystki na scenie i w życiu". Bowiem muzyka i ta multimedialna produkcja to największe atuty, oprócz tekstów z "Prożektora" premierowego przedstawienia.

Warto zobaczyć sielankową wizję miasta, uczestniczyć w szabacie, prześledzić, jak rodziła się prasowa plotka i posłuchać sentymentalnych piosenek. Wbrew pozorom ułożonych w dość zachowawczy , konwencjonalny sposób, jak w typowej śpiewogrze. Może następne przedstawienia będą nieco bardziej zwarte?

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny