Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Platforma wzniosła się ponad to, co zwiastowały majowe eurowybory

Tomasz Maleta
Jarosław Dworzański, Anna Naszkiewicz, Jacek Piorunek, czyli sejmikowe jedynki podczas partyjnej konwencji przedwyborczej.
Jarosław Dworzański, Anna Naszkiewicz, Jacek Piorunek, czyli sejmikowe jedynki podczas partyjnej konwencji przedwyborczej. Anatol Chomicz
Podlaska Platforma Obywatelska przyzwyczajona do gry na pierwszych skrzypcach, teraz w duecie z PSL stanie na drugim planie. Pytanie tylko, jak dalekim?

Gdy w niedzielę wieczorem premier Ewa Kopacz łamiącym głosem prosiła działaczy zgromadzonych w warszawskim sztabie wyborczym, by okazali solidarność z szefem ogólnopolskiej kampanii, zarówno słowa te, jak i jej późniejszy uścisk Roberta Tyszkiewicza, były niczym "pocałunek śmierci". Dobitnie oddawał to wyraz twarzy samego szefa podlaskich struktur partii: nie tyle dobrej miny do złej gry, co pokornego czekania na topór partyjnego kata. Nie tylko dlatego, że po raz pierwszy od siedmiu lat PO w sondażach exit poll nie była liderem po zakończeniu głosowania.

Niedzielne wybory, pierwsze po odejściu Donalda Tuska do Brukseli, miały pokazać, że bez swojego wieloletniego szefa PO nadal ma siłę przekonywania Polaków. Zakopano wewnętrzne podziały, zaproszono do rządu Grzegorza Schetynę, a przede wszystkim sama Ewa Kopacz podczas kampanii stylizowała się na koncyliacyjnego, bliskiego ludziom sąsiada mającego dość kłótni w samorządach. Ale też od samego początku wiadomo było, że w razie niepowodzenia łatwo będzie wskazać kozła ofiarnego. Z tej perspektywy Robert Tyszkiewicz był saperem na polu minowym.

Stąpał po nim od chwili, gdy w lipcu zgodził się zostać szefem ogólnopolskiej kampanii PO. Chyba nie miał innego wyjścia, wszak - w myśl kanonu ukutego dwie dekady temu przez byłą Miss Polonia - premierowi się nie odmawia. Zwłaszcza Donaldowi Tuskowi.
Robert Tyszkiewicz był także pod pręgierzem wyniku wyborczego podlaskiej Platformy z 2010 roku, która pod wodzą Damiana Raczkowskiego osiągnęła historyczny wynik w regionie - w sejmiku zrównała się mandatami z PiS (oba ugrupowania miały ich 11), ale uzyskała przewagę w oddanych głosach. Jak daleko od tamtego wyniku była Platforma pokazały tegoroczne wybory do europarlamentu. Uzyskane w nich poparcie nie zwiastowało najlepiej przed jesienną elekcją. Zwłaszcza, że jej stawką była gra o tron, czyli piecza nad ponad miliardem euro z unijnego budżetu.

Stąd strategia wyborcza obliczona z jednej strony na zdywersyfikowanie spodziewanych strat tak, by przynajmniej zachować zdolność koalicyjną, a z drugiej, by w wyborach prezydentów prestiżowych miast, w których partia nie wystawia kandydatów, wspierać obecnie rządzących gospodarzy. Ten białostocki patent nie za bardzo sprawdził się w pierwszej turze także we Wrocławiu czy Poznaniu. Rozczarowaniem był też wynik kandydatów partyjnych w Gdańsku i Warszawie - symbolicznie znacznie gorszy niż perspektywa oddania foteli marszałkowskich ludowcom. Na taki scenariusz zanosi się też w podlaskim sejmiku. Platforma przyzwyczajona przez lata do gry w duecie z PSL na pierwszych skrzypcach, teraz stanie na drugim planie. Pytanie tylko, jak dalekim?

Dlatego warto spojrzeć na wciąż nieoficjalny wynik Platformy, znacznie lepszy od tego, który zapowiadało majowe eurogłosowanie, przez pryzmat ułożenia list wyborczych. Z jednej strony reprezentatywnych dla całego regionu, a z drugiej - odzwierciedlających to, co stało się na zjeździe białostockiej i podlaskiej PO w październiku 2013 roku. Anna Naszkiewicz, Maciej Żywno, Jarosław Dworzański, Jacek Piorunek (jedynki sejmikowe w czterech okręgach) to najbliżsi współpracownicy Roberta Tyszkiewicza. Z kolei w Białymstoku ich odpowiednikami były jedynki do rady miasta (Zbigniew Nikitorowicz, Marek Chojnowski, Tomasz Janczyło oraz w mniejszym stopniu Maciej Biernacki i Włodzimierz Kusak).

Takie pozycjonowanie list do obu samorządów miało zapewnić nie tylko wykorzystanie wszystkich szans na mandaty, ale też odzwierciedlać wyjątkową rolę Roberta Tyszkiewicza w strukturach białostockiej i podlaskiej PO, trwałość wpływu na innych, możność podejmowania strategicznych decyzji oraz posiadanie zaplecza partyjnego. Z tego punktu widzenia jego wizja przywództwa ujmowana była nie tylko w kategoriach osobowościowych, ale pewnego procesu, w którym lider pozyskuje swoich zwolenników, a następnie wpływa na ich zachowanie. Z kolei jego stronnicy wybierają go, akceptują, a następnie legitymizują swojego przywódcę w celu odnalezieniu najlepszej ścieżki do zaproponowanej przez niego nagrody: dalszego udziału w strukturach regionalnej władzy. I de facto tak się stało. Potwierdzają to mandaty dla jedynek sejmikowych, jak i do białostockiej rady miasta.

Co więcej, majstersztykiem było zaproszenie na listę sejmikową prof. Mariana Szamatowicza. Ojciec polskiego in vitro (do niedzieli radny z SLD) od lat ma stałe audytorium, które przekłada się na mandat. Podobnie jak Daria Sapińska w Wysokim Maz. i Waldemar Kwaterski w Sejnach.
Zupełnie inną wagę ma prawdopodobny mandat Karola Pileckiego, który był przeciwnikiem Roberta Tyszkiewicza w ubiegłorocznym wyścigu o fotel szefa białostockich struktur partii. Na finiszu kampanii samorządowej wyglądało, że prowadzi walkę nie z rywalami z innych partii, a w opozycji do pozostałych członków zarządu województwa z PO. Poniekąd przypominało to casus Damiana Raczkowskiego z wyborów parlamentarnych w 2007 r.

Na razie ogólnopolska Platforma zwiera szyki przed drugą turą w prestiżowych dla niej miastach. Jeśli ich obrona się nie powiedzie, to powyborcze rozrachunki partyjne nabiorą nowego wymiaru. Zapewne nie tylko dla strategów kampanii, ale i regionalnych liderów. W tym kontekście w trudnym położeniu znajdzie się Robert Tyszkiewicz. Od tego, czy wyjdzie z niego z tarczą czy na tarczy, zależy jak duży wpływ podlaska Platforma będzie miała na władzę w sejmiku. Choć jego protegowani w regionie wznieśli się ponad to, co zwiastowały eurowybory. Wyżej już nie mogli. Zwłaszcza przy jesiennej modzie wyborców, także w Podlaskiem, na kolor zielony.
Rada Miasta Białegostoku Po będzie miała pięciu radnych. Mandaty zdobyli Włodzimierz Kusak, Tomasz Janczyło, Zbigniew Nikitorowicz, Maciej Biernacki, Marek Chojnowski. Wspierać ich będzie Sławomir Nazaruk desygnowany na listy PO z Forum Mniejszości Podlasia.

Sejmik Województwa Podlaskiego
Jeśli nieoficjalne wyniki się potwierdzą to PO będzie miało 8 mandatów (Jarosław Dworzański, Marian Szamatowicz, Karol Pilecki, Anna Naszkiewicz, Waldemar Kwaterski, Jacek Piorunek, Maciej Żywno, Daria Sapińska),a PSL 9. 12 przypadło PiS, a jeden SLD.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny