Wiele wskazuje na to, że mieszkaniec Łap Mariusz W. złodziejską żyłkę ma we krwi. Odsiaduje już wyrok za kradzież. Na czwartkową rozprawę przed Sądem Rejonowym w Sokółce został doprowadzony w kajdankach przez dwóch policjantów.
Do aresztu trafił w połowie lipca. Zanim tam wylądował, utrzymywał się z prac dorywczych. Miesięcznie potrafił wyciągnąć około 1,5 tys. zł.
To niewiele, zważywszy na jego sytuację. Co prawda nie ma żony ani własnych dzieci, ale sporą gromadkę na utrzymaniu. Musi wyżywić i ubrać troje dzieci swojej konkubiny.
Towar z sokólskich Biedronek wynosił razem ze wspólnikiem o imieniu Jacek. To bardzo tajemnicza postać, bo tylko tyle wiadomo o człowieku, z którym mieszkaniec Łap okradał sklepy - jak wynika z aktu oskarżenia. Mariusz W. na etapie postępowania prokuratorskiego nie był w stanie wskazać ani danych personalnych, ani adresu swojego wspólnika. Mówił, że poznał go podczas wspólnego picia alkoholu.
Najpierw ich łupem padł towar z Biedronki przy ulicy Targowej. 10 lipca tego roku obłowili się tam na stoisku mięsno-wędliniarskim. Ukradli m.in. kabanosy, łososia, filet z kurczaka, szynkę, mielonkę, polędwiczkę, salami i golonkę. A na deser wzięli ciasto. Normalnie w kasie zapłaciliby za swój łup aż 1 357 zł.
Trzy dni później wpadli do drugiej w mieście Biedronki. Tym razem przy ulicy Broniewskiego. "Zakupy" były o połowę tańsze. Ale asortyment, który wynieśli panowie, był zdecydowanie bardziej zróżnicowany.
Biedronkowi złodzieje tym razem zadbali nie tylko o jedzenie, ale i higienę. Ze sklepu ukradli polędwiczkę, kurczaka, boczek, schab i fileta z łososia, które zapakowali do torby izolacyjnej, ale także płyn i proszek do prania, żel pod prysznic, skarpety, rajstopy, a nawet... fluid maskujący. A do popicia wzięli sześciopak piwa.
Mariusz W. odpowiada nie tylko za kradzieże w Sokółce, ale także w Grajewie i Bielsku Podlaskim. Tam razem ze swoim tajemniczym wspólnikiem też rabowali sieciowe markety. Tam również kradli mięso i środki czystości. Jednak tym razem, dla odmiany ze sklepowych półek zabrali także czekolady, przyprawy i odświeżacze powietrza.
Podczas rozprawy Mariusz W. przyznał się do rabowania sklepów, ale nie chciał dobrowolnie poddać się karze. Odmówił składania wyjaśnień i złożył wniosek o przyznanie adwokata z urzędu.
- Nie stać mnie - argumentował swój wniosek. - Nigdzie nie pracuję, znaczy pracuję w zakładzie karnym. Nie mam pieniędzy na wynajęcie adwokata.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?