Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagody dla pana prezydenta

Alicja Zielińska [email protected]
24 lipca 1932 roku obóz nad Jeziorem Białym koło Augustowa odwiedził  prezydent RP Ignacy Mościcki (w kapeluszu) i zjadł z harcerkami podwieczorek
24 lipca 1932 roku obóz nad Jeziorem Białym koło Augustowa odwiedził prezydent RP Ignacy Mościcki (w kapeluszu) i zjadł z harcerkami podwieczorek
Prezydent ze smakiem zajadał upieczone przez harcerki ciastka oraz jagody z cukrem i ze śmiechem mówił: uczerniłem sobie zęby augustowskimi jagodami. A potem fotografował się ze wszystkimi.

Historyk Jan Dworakowski, kustosz muzeum szkolnego VI LO w Białymstoku przybliżył nam postać komendantki chorągwi Aleksandry Sandomierskiej. Tworzyła ona w Białymstoku harcerstwo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Dziś o szczególnym wydarzeniu w dziejach białostockiego skautingu, jakim była wizyta prezydenta Ignacego Mościckiego na obozie nad Jeziorem Białym koło Augustowa, 24 lipca 1932 roku.

Komendantka obozu Aleksandra Sandomierska na to spotkanie zaprosiła również harcerzy z innych obozów, z Białegostoku i Warszawy, które tam się wtedy rozbiły. Opisała je jedna z augustowskich harcerek. Przenieśmy się więc na chwilę w tamte piękne lato, kiedy jeszcze nic nie zapowiadało tragicznych wydarzeń, jakie miały przyjść z wybuchem wojny.

"Zaraz po skończonych uroczystościach w koszarach wróciliśmy do obozu, gdzie kończyliśmy przygotowania na przybycie pana Prezydenta. Poszłyśmy na jagody do lasu, ubierałyśmy stoły, poprawiałyśmy bramę powitalną, która stała nad brzegiem jeziora. Od tej bramy nad jezioro ciągnął się pomost, do którego miał przybić statek. Pomost ten i bramę już parę dni przedtem pomagali nam zrobić harcerze z innego obozu.

W przeddzień uroczystości upiekłyśmy ciastka, co było wielkim wydarzeniem na naszym obozie. W namiotach jak zawsze panował wzorowy porządek. Dzień był piękny i gorący. Chorągiew na maszcie kołysała się w leciutkim powiewie. Po obiedzie przybyły do nas inne obozy. Wszyscy w napięciu oczekiwali na przyjazd dostojnego gościa. Wreszcie od strony koszar ukazał się statek z krypą. Naokoło płynęło bardzo dużo kajaków. Na pokładzie statku stał pan Prezydent i miłym uśmiechem witał nas z daleka. Myśmy zaśpiewali mu powitalną piosenkę, a kiedy wysiadał ze statku, szybko ustawiliśmy się półkolem od bramy aż do pomostu.
Pan Prezydent obejrzał bramę, a potem podszedł do nas, przywitał się z naszą druhną komendantką i z nami. Obok nas stały dzieci druhny komendantki: 4-letnia Halinka i 6-letni Jurek. Były w harcerskich ubraniach. Pan Prezydent podszedł do nich i z uśmiechem powiedział: A to są najmłodsi harcerze! - podniósł każde z nich do góry i ucałował. Potem oglądał obóz i wchodził do namiotów.

Tymczasem przygotowywano się do podwieczorku, na który złożyły się nasza duma - ciastka i czarne jagody z cukrem. Skromniutki to był podwieczorek, ale trudno na obozie harcerskim o bardziej wykwintne potrawy. Lecz pan Prezydent ze smakiem zajadał ciastka i czernice, a ze śmiechem mówił: uczerniłem sobie zęby augustowskimi jagodami".
Autorka wspomnień opisuje dalej, że dziewczęta śpiewały obozowe piosenki, których nauczyła je druhna komendantka, Aleksandra Sandomierska. W ogóle było pięknie i nastrojowo. "Sosny szumiały cichutko, a ptaszki ćwierkały w lesie. Słońce przedzierając się przez gałęzie, kładło się na twarzach i ubraniach gości. Zdawało się, że wszystko chce uprzyjemnić panu Prezydentowi pobyt w naszym obozie".

W końcu przyszedł czas odjazdu. I tu przydarzyła się dość humorystyczna niespodzianka. Po wspólnych fotografiach, Ignacy Mościcki żegnany serdecznie przez harcerki, wsiadł na statek. Statek jednak nie chciał odpłynąć. Co się okazało? Przypłynął zbyt blisko brzegu i utknął na mieliźnie. Towarzyszący prezydentowi oficerowie patrzyli nieco zdezorientowani.

"Wszyscy go pchają, a on ani rusz. Aż jedna druhna z obozu wskoczyła, tak jak stała do wody i pchnęła statek. Od razu ruszył. Pan Prezydent zdjął kapelusz i śmiejąc się, mówił: Oj druhenko, szkoda pantofelków! I statek odpłynął". To musiało być wydarzenie! Dziewczęta zapewne długo opowiadały sobie te niezapomniane wrażenia, a dzielna druhna stała się bohaterką, podziwianą do końca obozu.

- Wprawdzie prezydent odwiedził młodzież niejako przy okazji, wizytując żołnierzy w garnizonie suwalskim, to jednak był to miły gest z jego strony, że uhonorował harcerzy - komentuje Jan Dworakowski. - Na zachowanych zdjęciach widzimy, jak dziewczęta pięknie prezentują się w swoich mundurach i jak wspaniała atmosfera panowała na takich obozach. Trzeba pamiętać, że lata trzydzieste to był trudny okres dla Polski, trwał kryzys gospodarczy, ludziom żyło się biednie. Harcerstwo skupiając w swoich szeregach młodzież, odgrywało wielką rolę wychowawczą - podkreśla Jan Dworakowski. - Jak też i społeczną, organizując latem liczne obozy. Znaczna część młodzieży nie była w stanie opłacić kosztów pobytu. Należało więc znaleźć fundusze na sprzęt, na żywność. Wymagało to od sztabu chorągwi ogromnego zaangażowania i aktywności.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny