Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mity i paradoksy pierwszego etapu samorządowej kampanii wyborczej

Tomasz Maleta [email protected]
Skoro niemal wszyscy kandydaci zapowiadają rozwój drobnego handlu bazarowego, to osoby handlujące przy Jurowieckiej mogą to robić bez obaw.
Skoro niemal wszyscy kandydaci zapowiadają rozwój drobnego handlu bazarowego, to osoby handlujące przy Jurowieckiej mogą to robić bez obaw. Andrzej Zgiet
Przedsiębiorczość tak bardzo ciśnie się na usta kandydatom, że po 16 listopada - bez względu na to, kto wygra wybory - powinniśmy być rajem biznesowym. Jeśli nie w regionie, to w Białymstoku.

Mit pierwszy - kampania wyborcza jest tylko na plakatach. Na pierwszy rzut oka tak się może wydawać. Zwłaszcza jeśli codziennie przemierzamy białostockie ulice. Bilbordów dużych i małych przybywa z każdym porankiem, a na nich cuda wizerunkowe, przy których bledną najnowsze osiągnięcia medycyny plastycznej i kosmetycznej. Ale nie tylko w ten sposób kandydaci przemawiają do swoich wyborców. Obrodziło debatami, plenerowymi spotkaniami wyborczymi, briefingami. Bez wątpienia jest to wartość dodana tej kampanii.

Mit drugi - poza hasłami plakatowymi kandydaci nie mają nic ciekawego do zaprezentowania wyborcom. Zarówno osoby zamierzające utrzymać się u władzy, jak i te, które próbują im ją odebrać, sypią pomysłami jak z rękawa. Niektóre czasami się dublują. Wśród nich nie brakuje takich, którym nie sposób nie przyklasnąć. I tylko szkoda, że nie pojawiły się kilka lat wcześniej. Lepiej późno niż wcale - to powiedzenie niekoniecznie musi być w tym przypadku alibi doskonałym. Bo nie da się ukryć, że na niektóre sprawy jest już za późno.

Mit trzeci - kandydaci wiedzą, jakie kompetencje ma samorząd. Czasami można odnieść wrażenie, że bardziej jest to kampania parlamentarna niż samorządowa. Bo też krytyka dotychczasowych, jak i obietnice przyszłych rozwiązań, bardziej odzwierciedlają to, co postanawia się w Warszawie przy ul. Wiejskiej niż w poszczególnych gminach lub sejmiku. Dotyczy to zarówno kandydatów już wcześniej korzystających z diety radnego (także tych, którzy po latach przerwy próbują ponownie jej posmakować), jak i nowicjuszy. Przy czym dla tych ostatnich cezura czasowa nie powinna być żadnym wytłumaczeniem. Najlepiej ten mit obnażają polemiki o strategii rozwoju województwa, miasta, kontrakcie terytorialnym. Można się z zawartymi w nich tezami nie zgadzać, ale trzeba wiedzieć co w nich jest zapisane, jakie to miało przełożenie na przykład na efekty nowego regionalnego programu operacyjnego skoro pieniądze z niego płynące określa się mianem znaczących. Jest to o tyle ważne, że być może przyjdzie polemistom po wygraniu wyborów wdrażać zapisy płynące z tych dokumentów. Ale też osoby odpowiedzialne za ich przygotowanie, oprócz wskazywania na blaski z nich płynące, nie powinny zapominać o cieniach.

Mit czwarty - nie warto iść do urn, bo się nic nie zmieni. Nawet jeśli kogoś nie przekonała dotychczasowa kampania, to może w ciągu miesiąca zmieni swoje nastawienie. Wystarczy, że do urn pójdzie o kilka procent osób więcej niż zazwyczaj, a hermetyczny system władzy samorządowej - bez względu na to, jak wyższa frekwencja przełoży się na poparcie dla poszczególnych ugrupowań - przestanie być szczelny. Zwłaszcza w dużych miastach, bo w mniejszych gminach ordynacja jednomandatowa powinna, choć nie musi, wymusić taką odnowę.

Paradoks pierwszy - zmiana. Mają ją na ustach niemal wszyscy kandydaci. Zarówno ci, którzy marzą o przejęciu władzy, jak też ci, którzy nie zamierzają jej oddać. Niektórzy w licytacji na obietnice zapowiadają nawet zmianę zmienianej zmiany.

Paradoks drugi - przedsiębiorczość. To kolejne hasło, które stało się symbolem kampanii. Zważywszy na to, jak często jest odmieniane przez wszystkie przypadki, to po 16 listopada - bez względu na to, kto wygra wybory - powinniśmy być rajem biznesowym. Oby tylko nie było tak jak z innowacjami, o których u nas też bardzo wiele się mówi, ale - w odróżnieniu od innych miejsc bez tej retoryki - jakoś trudno wdraża się w życie.

Paradoks trzeci - nowalijki jesienią. Rozwój handlu osiedlowego deklarują niemal wszyscy. Niektórzy tak bardzo, że zapowiadają także powstanie miejsca do obrotu rolno-towarowego z prawdziwego zdarzenia. Trochę jakby nie zauważają, że takie rynki zbytu już są.

Paradoks czwarty - poza własnym okręgiem. To, że kilka plakatów wyborczych danego kandydata na radnego wisi obok siebie, to nic nowego. Choć nie da się ukryć, że na przekór kanonom marketingu politycznego. Już cztery lata temu kandydaci wywieszali plakaty w okręgach wyborczych, z których nie startują. W tym roku doszedł jeszcze jeden paradoks: prowadzenie bezpośredniej kampanii na osiedlach, z których nie mogą zostać wybrani.

Paradoks piąty - polityka prorodzinna. Najlepiej troskę o jej krzewienie widać na niektórych listach wyborczych: kandydaci chcą być na samorządowej diecie w familijnym gronie.

Statystyka wyborcza

Statystyka wyborcza Uprawnionych do głosowania w województwie podlaskim w 911 obwodach jest 959 918 osób. Do sejmiku zarejestrowano 12 list, O trzydzieści mandatów będzie ubiegać się 444 kandydatów. Do rady miasta Białegostoku swój głos w jednym ze 169 obwodów może oddać 228 070 mieszkańców. W pięciu okręgach o 28 mandatów powalczy 385 kandydatów. W wyścigu o najważniejszy fotel w magistracie przy ul. Słonimskiej rywalizuje siedmiu kandydatów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny