Założyli dzikie wysypisko i zarobili tysiące złotych. Teraz ślad po nich zaginął

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Pierwsze odpady na terenie Błotnicy Strzeleckiej pojawiły się już pół roku temu. Są składowane bez  żadnych pozwoleń.
Pierwsze odpady na terenie Błotnicy Strzeleckiej pojawiły się już pół roku temu. Są składowane bez żadnych pozwoleń. Radosław Dimitrow
Niebezpieczne odpady trafiły do Błotnicy Strzeleckiej. W sprawę zamieszane są co najmniej dwie firmy. Prezesem jednej z nich jest Jacek C., który udawał bogatego biznesmena.

Nielegalne składowisko powstało pod lasem na obrzeżach wsi koło Strzelec Opolskich. Trafiło tam około tysiąca ton przemysłowych odpadów pochodzących z kopalni. To m.in. gumowe elementy taśmociągów, osady z filtrów oraz węże hydrauliczne zabrudzone olejami i smarami. Zgodnie z przepisami takie odpady traktuje się jako niebezpieczne i powinny być one zutylizowane.

Grupa "przedsiębiorców" z woj. śląskiego znalazła jednak sposób, jak na tym zarobić. Założyła firmę, która pod pozorem utylizacji odbierała przemysłowe śmieci z dużych zakładów pracy. Za usługę kasowali pieniądze, ale odpadów nie niszczyli.

Zamiast tego były one gromadzone na wynajętym terenie w Błotnicy Strzeleckiej. Biorąc pod uwagę, że utylizacja tony takich śmieci kosztuje obecnie ok. 300 zł, uczestnicy tego procederu zarobili ok. 300 tys. zł.

Sprawę bada prokuratura w Strzelcach Opolskich i miejscy urzędnicy.
Nie było tajemnicą, że do Błotnicy Strzeleckiej przywożone są ogromne ilości odpadów. Przedstawiciele firmy, która wynajęła tamtejsze tereny, tłumaczyli, że planują w tym miejscu budowę fabryki zajmującej się rozdrabnianiem gumy.

Jacek C., który podawał się za bogatego inwestora, przekonywał, że przemysłowe śmieci są cennym surowcem. Obiecywał przy tym nowe miejsca pracy dla okolicznych mieszkańców. To, że plany inwestycyjne są mistyfikacją, ustalił Leon Wasiak, który oddał w najem swoje tereny w Błotnicy Strzeleckiej.

Ustalił ponadto, że ani Jacek C., ani firmy, które z nim współpracowały, nie miały pozwoleń, by przywozić w to miejsce niebezpieczne odpady.

- W całej sprawie jestem najbardziej poszkodowany, bo na wynajmie zarobiłem 6 tys. złotych, a zostałem ze śmieciami, których usunięcie kosztować będzie setki tysięcy - mówi Wasiak. - Sprawę zgłosiłem do prokuratury. O procederze poinformowałem także urząd w Strzelcach Opolskich.

- Sprawa jest skomplikowana i wielowątkowa - przyznaje Jolanta Szatkowska ze strzeleckiego magistratu. - Ustalamy, do kogo należą te odpady.

W sprawie poszkodowana jest także jedna ze strzeleckich firm budowlanych. Choć wykonała usługi na rzecz firmy Jacka C. za 100 tys. zł, to nie dostała zapłaty.

Kontakt z Jackiem C. od pewnego czasu jest niemożliwy - nie odbiera telefonów. Trudno będzie się z nim skontaktować także listownie, bo firma, której był prezesem, została zarejestrowana pod adresem, który nie istnieje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska