Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Wasiak. Wielkie pieniądze, wielka wpadka, od lat chory system i słaba Polska

Wojciech Jarmołowicz [email protected]
Maria Wasiak podała w oświadczeniu majątkowym, że ma 814 tysięcy złotych oszczędności oraz trzy polisy ubezpieczeniowe, warte "nie mniej niż 223 tys. złotych"
Maria Wasiak podała w oświadczeniu majątkowym, że ma 814 tysięcy złotych oszczędności oraz trzy polisy ubezpieczeniowe, warte "nie mniej niż 223 tys. złotych" Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju
Maria Wasiak, obecna minister infrastruktury i rozwoju, odchodząc z zarządu PKP S.A. nie powinna otrzymać żadnej, tym bardziej półmilionowej odprawy. Ci, którzy podjęli taką decyzję, nie dbają o państwową spółkę.

Od kilku dni trwa wrzawa wokół półmilionowej odprawy dla Marii Wasiak. Wszyscy skupiają się na rozmowach nowej premier, decyzji pani minister, kontraktach i oświadczeniach.

To tylko gmatwa całą sprawę. Problem - i to poważny - jest gdzie indziej.

Czy rząd to konkurencja

Przypomnijmy, stała się rzecz kuriozalna: członek zarządu wielkiej państwowej spółki odchodzi z pracy przed upływem kontraktu - idzie na rządową posadę - a właściciele spółki, mimo że to odejście osłabia przedsiębiorstwo, dają mu półmilionową odprawę. To przecież nie PKP desygnowało Marię Wasiak na ministra, ale członek zarządu zmienił swoje zawodowe plany i był inicjatorem rozwiązania kontraktu łączącego go z PKP.

Za co otrzymała minister Wasiak odprawę? Według mediów, które dotarły do zapisów kontraktu, te pieniądze są "w zamian za zobowiązanie się przez członka zarządu PKP do niepodejmowania pracy w konkurencyjnej spółce przez 12 miesięcy od momentu rozwiązania umowy".

- Rzeczywiście, takie zapisy pojawiają się w kontraktach, by chronić firmy, gdy ktoś z najwyższych władz przedsiębiorstwa odchodzi. Ale tutaj nie ma takich przesłanek, mało tego, minister Wasiak będzie musiała współpracować z koleją. To chora sytuacja - mówi Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego w Białymstoku.

- Kto jest właścicielem PKP? - pyta Grzegorz Rzemek, dyrektor ds. korporacyjnych ING Banku Śląskiego w Białymstoku. - To przecież państwowa spółka. Czyli pani Wasiak de facto zmieniła miejsce pracy z... państwowej na państwową. Zupełnie nie rozumiem decyzji o wypłacie tej pokaźnej odprawy. Gdybym ja był w takiej sytuacji i poszedł do swojego szefa z informacją, że zamierzam zmienić pracę, to moglibyśmy rozmawiać o różnych rzeczach, ale tematu pieniędzy na do widzenia dla mnie na pewno, by nie było.

- Jestem za głupi, by zrozumieć, jak można z państwowej spółki awansować na państwowy urząd i brać taką odprawę, która chroni przed tym, żeby nie iść do konkurencji. Zresztą gdzie w Polsce konkurencja dla państwowej kolei? Nie rozumiem zasad tego kontraktu i logiki - powiedział z kolei na antenie radiowej "Trójki" profesor Tomasz Nałęcz.

Dziwoląg systemowy

- Politycy zupełnie nie zastanawiają się nad tym, skąd się biorą pieniądze. Mam wrażenie, że są przekonani, iż je po prostu się drukuje. Dlatego tak nimi szastają - mówi Danuta Kaszyńska, szefowa Podlaskiego Stowarzyszenia Właścicielek Firm.

Jak się okazuje, problem dotyczy wszystkich poziomów władzy i firm - od gminnych po wielkie spółki krajowe. Wszędzie pojawiają się rady nadzorcze, które są upolitycznione, niedbające o wyniki firmy, tylko o miękkie lądowanie ludzi związanych z aktualnie panującą władzą. I nie dotyczy to ostatnich lat - taka sytuacja trwa od zawsze.

- Niestety, jest to choroba systemowa - dodaje Andrzej Parafiniuk. - Rada nadzorcza, prawdopodobnie z tego samego nadania politycznego, myśli sobie, że my też w przyszłości stracimy stanowiska i dobrze byłoby zapewnić sobie finansowe miękkie lądowanie. To nie ma nic wspólnego z biznesem.

- Co jakiś czas słyszymy o skandalach związanych z wielkimi odprawami. I wtedy pojawiają się zapewnienia, że trzeba z tym zrobić porządek. I co? I nic. Kurz opada i nic się nie zmienia. To pokazuje słabość państwa - mówi Adam Walicki, prezes "Resursy Podlaskiej", marketingowiec i wieloletni trener biznesu.

Fakt, to nie pierwsza taka awantura wokół olbrzymich pieniędzy, które wynikają z kontraktów menedżerskich podpisywanych w publicznych spółkach. Dwa lata temu Rafał Kapler, ówczesny szef Narodowego Centrum Sportu miał otrzymać blisko 600 tysięcy złotych premii za to, że - mimo kilkumiesięcznego poślizgu w budowie - stadion narodowy został oddany do użytku. W tym przypadku z Rafałem Kaplerem umowę negocjował szef rady nadzorczej Narodowego Centrum Sportu. Były tam takie zapisy, że nawet jakby stadion nie powstał, to i tak Skarb Państwa, czyli my wszyscy, zapłaciłby młodemu menedżerowi. Oznacza to jedno: rada nadzorcza nie dba o powierzony jej majątek.

- Nadzór właścicielski w spółkach państwowych jest na kiepskim poziomie. Sam to kilka lat temu przeżyłem, będąc szefem takiej firmy - mówi Marek Siergiej, dziś prezes Promotechu. - Nie sądzę, żeby to się jakoś diametralnie zmieniło.

- Dopóki nie będzie społecznego nadzoru nad radami nadzorczymi, ich członkowie nie będą się musieli tłumaczyć ze swoich decyzji, i co jakiś czas będziemy słyszeć o takich absurdalnych decyzjach - mówi Lech Pilecki, prezes Podlaskiego Klubu Biznesu. - W radach nadzorczych siedzą koleżanki i koledzy włodarzy, nikt nie weryfikuje kompetencji ich członków. Tam powinni trafiać fachowcy, którzy będą dbali o interes spółki, a nie koledzy.

Taki piękny gest

Jest jeszcze jeden wątek tej sprawy. Przy okazji awantury medialnej pani minister oraz pani premier, za publiczne pieniądze, zrobiły sobie niezły public relation. Premier Kopacz pokazała, że okazała się skuteczna i od razu przywołała do porządku swoją współpracownicę. Minister Wasiak z kolei okazała się łaskawa i przekazała całą odprawę dla Stowarzyszenia Centrum Młodzieży "Arka" w Radomiu.

- Zapewne jest to do tej pory największy darczyńca w Polsce - śmieje się dr Anatoliusz Kopczuk z Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Białymstoku. - Ale tak naprawdę te pół miliona podarowaliśmy my wszyscy, gdyż poszły one z kasy państwowej spółki.

- Moim zdaniem minister Wasiak strzeliła sobie i nowemu rządowi w kolano. Jeśli już postanowiła wziąć te pieniądze, to całą kwotę powinna przekazać bez medialnego hałasu. A tak pozostało wrażenie, że została do tego zmuszona. Przecież tu chodzi o etykę, o wysokie standardy rządzenia. Jak można ufać ministrowi, który już na początku tak podpadł? - dodaje Adam Walicki.

Zdaniem wielu rozmówców, niewykluczone, że cała ta afera z odprawą została precyzyjnie zaprogramowana, by w mediach pokazać, jak nowa premier radzi sobie w trudnych sytuacjach. Czy to się udało? Wydaje się, że ewentualni organizatorzy nie przewidzieli wszystkich konsekwencji swojej akcji.

Kto podpisuje takie kontrakty

Zajrzeliśmy na stronę internetową PKP S.A., by poznać skład rady nadzorczej. Są to: Jacek Barylski, Jarosław Bełdowski, Juliusz Engelhardt, Zenon Kozendra, Jan Lalik, Leszek Miętek, Piotr Stolarczyk, Cezary Szeląga oraz Halina Wiśniewska. Mimo wysłanych kilka dni temu pytań, nie zechcieli nam odpowiedzieć, czy w tym przypadku popełnili błąd.

- Rada nadzorcza nie złamała żadnego zapisu związanego z kodeksem handlowym - mówi Teresa Sołowińska ze spółki audytorsko-księgowej Buchalteria. - Ale takie jej działania nie mają nic wspólnego z etyką w biznesie. Myślę, że trzeba przejrzeć kontrakty menedżerskie, bo tak skonstruowane zdecydowanie szkodzą finansom poszczególnych firm. Można wpisać wypłatę odpraw w sytuacjach szczególnych, ale ten przypadek nie należy do takich.

Ta historia pokazuje, jak słabe jest nasze państwo, jak słabi są ludzie, którzy powinni być przykładem dla innych.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny