Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie mieli w sercach i na mundurach

Jerzy Doroszkiewicz [email protected]
-  Harcerstwo to organizacja, która służy wychowaniu patriotycznemu - mówi Dariusz Boguski.
- Harcerstwo to organizacja, która służy wychowaniu patriotycznemu - mówi Dariusz Boguski. Anatol Chomicz
Krzysztof Kamil Baczyński, poeta i powstaniec warszawski jako patron, mundury przypominające powstańcze panterki - w połowie lat 70. XX wieku białostoccy harcerze stanowili ewenement w skali kraju. 29 BDH będzie świętowała 40-lecie istnienia.

Skąd wziął się pomysł na drużynę harcerską w I Liceum Ogólnokształcącym w Białymstoku?

Dariusz Boguski, pierwszy drużynowy 29 DBDH: Z życia. W naszej klasie było kilku instruktorów, którzy mieli swoje drużyny w podstawówkach, a w szkole nic się specjalnie nie działo. Tuż wcześniej wprowadzono Harcerską Służbę Polsce Socjalistycznej i myśmy się początkowo nie wychylali. Wszystko zaczęło się w drugiej klasie, bo w pierwszej - o profilu matematyczno-fizycznym - jedni się adaptowali, inni zakuwali. Kiedyś przyszedł do nas na zastępstwo na lekcję historii prof. Bazyli Białokoz, który był też szefem Podstawowej Organizacji Partyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zrobił nam wykład na temat konieczności aktywności społecznej w szkole, ale z podtekstem takim, że najlepiej żebyśmy się zapisali albo do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej albo do partii. I w żołnierskich słowach wytłumaczył, jakie to może być przydatne i żebyśmy nie oczekiwali wiele szczęścia, jak nie będziemy się udzielać. To może zabrzmi anegdotyczne, ale wtedy pomyśleliśmy, że trzeba się jakoś ratować i powstała drużyna.

A jak Ty trafiłaś do Baczyńskich?

Agnieszka Patejczuk, obecna drużynowa: Kiedy wstępowałam, historia drużyny liczyła sobie już prawie 30 lat. Jako niezrzeszona pojechałam na turnus do Borek (bazy harcerskiej hufca ZHP Białystok - przyp. red) i druhna Katarzyna Falkowska, moja zastępowa, zaproponowała mi przyjście do tej drużyny. Nawet nie pamiętam, czemu akurat ta druhna tak skradła moje serce, ale chyba to oni byli najcieplejsi dla dzieci.

Dariusz Boguski: Trzeba zrozumieć, że na początku byliśmy starszo-harcerską drużyną. W oparciu o pierwszy ogólniak drużyna na pewnym etapie wyszła ze szkoły i stała się przekrojowa, nawet z zuchami.

A jak dziś można trafić do 29 BDH?

Agnieszka Patejczuk: Bardzo łatwo. Poprzez stronę internetową albo Facebook i zaprosimy na zbiórkę. Mamy je w schronie przy alei Piłsudskiego 30.

Dlaczego wybraliście za patrona drużyny poetę, który podobno słabo strzelał?

Dariusz Boguski: Myśmy żyli mitem akowskim - Powstania Warszawskiego. Niedawno moja córka Ula uświadomiła mi taką zabawną rzecz: "Minęło 40 lat od założenia drużyny, a jakżeście ją zakładali, było tylko 30 lat od powstania. Wtedy to były świeże sprawy". Powodów było jednak kilka. Baczyńskiego lubiliśmy jako poetę, nie wiem też czy to on nie został dopasowany do munduru. Założeniem władz były drużyny HSPS, które miały dosyć parszywe mundury. Żółtawe koszule, krajka, czerwony beret. W mojej klasie było parę rogatych dusz, którym te ubiory nie pasowały. Szukaliśmy pretekstu i stwierdziliśmy, że w takiej koszuli nie da się pojechać do lasu. Wymyśliliśmy własne mundury. To miała być drużyna, która spędza czas aktywnie, turystycznie i aerozolem namalowaliśmy plamy. One ewidentnie nawiązywały do Powstania Warszawskiego i pewnie wtedy pojawił się patron.

Wtedy zrobiliśmy wieczór poetycko-muzyczny oparty na wierszach Baczyńskiego i z czasem wytworzyła się jakaś elementarna symbolika: odwiedziny grobu na Powązkach w urodziny poety. Na początku traktowaliśmy drużynę jako rozrywkę. Znaleźliśmy taką niszę, w której mieliśmy nadzieję w spokoju przetrwać szkołę. Z czasem okazało się, że ludzi to interesuje, także młodsze roczniki i drużyna się rozwijała. Wśród nas byli instruktorzy - Alek Kubiak, Lilka Klimiuk, Ewa Rybałtowska, ale większość nie miała żadnego harcerskiego doświadczenia. W drugiej klasie zakładaliśmy drużynę, a w trzeciej nikomu nic nie mówiąc i bez żadnych dorosłych opiekunów pojechaliśmy na biwak nad Wigry. Po powrocie w szkole było trzęsienie ziemi. To było nie do pomyślenia. Później musieliśmy namawiać nauczycieli, żeby jeździli z nami na obozy.

A teraz młodzież wie w ogóle, kto to jest jakiś Baczyński?

Agnieszka Patejczuk: To zależy od wieku. Starsi, którzy byli w gimnazjum czy są w liceum , na pewno wiedzą, kto to jest. My staramy się trochę im tę wiedzę poszerzać.

Drużyna miała profil turystyczny, co tydzień były ogniska. I co ciekawe, nie śpiewaliśmy jakichś "Jagódek" tylko piosenki, które były chyba wówczas ważne i nie puszczane za bardzo w radiu jak choćby Wolna Grupa Bukowina. To też był wasz magnes na przyciągnięcie młodzieży?

Dariusz Boguski: Taki był pomysł. To był nasz ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. Ten repertuar też się zmieniał, na początku śpiewaliśmy głównie harcerskie piosenki. Kiedy zaczęliśmy podróżować, wędrować, to spotykało się inne utwory, podsłuchiwało. Sam nauczyłem się "Tawerny pod pijaną zgrają" przy jakimś cudzym ognisku. Staraliśmy się chodzić własnymi drogami. Kiedy zrobiliśmy matury, problem z wyjazdami się rozwiązał, bo sami mogliśmy prowadzić obozy wędrowne. Nie planowaliśmy specjalnie tych wyjazdów. Kupowało się cokolwiek do jedzenia, pakowało do pociągu, wysiadało w Komańczy i na miejscu rozglądaliśmy się, co ze sobą robić. Najciekawsze chwile były w Gorcach, kiedy przez trzy dni tak lało, że w końcu znaleźliśmy bacówkę, wszyscy się pomieścili i później było to dla nas miejsce magiczne. Dość wysoko, od szlaku daleko, po wodę trzeba było iść 200 metrów.

A teraz co harcerze śpiewają?

Agnieszka Patejczuk: Wtedy to była grupa licealistów, teraz mamy dzieci od czwartej klasy podstawówki i my staramy się jakoś tak to zrobić, żeby każdy znalazł coś dla siebie. I pośpiewać Stare Dobre Małżeństwo i piosenki typowo harcerskie, żeby każdy mógł się w tym odnaleźć.

A mundurki w plamy są jeszcze jakąś atrakcją?

Agnieszka Patejczuk: Myślę, że tak. Zwłaszcza, że nie możemy ich nosić na co dzień. Kilka lat temu była zmiana umundurowania w całym Związku Harcerstwa Polskiego i problem był taki, że kwatera główna nasze mundury chciała w ogóle zlikwidować. I po długiej walce, z pisaniem podań włącznie, pozwolono nam je zostawić jako mundury polowe. Na uroczystości oficjalne nosimy szare mundury a na własne "plamiaki". Przy czym "plamiak" jest jednym z największych odznaczeń w drużynie i dostają je tylko osoby najbardziej wyróżniające się. Inni harcerze głównie z tego nas pamiętają.

Dariusz Boguski: Wszystko w zasadzie wróciło do punktu wyjścia.

A jak to było w czasach karnawału Solidarności? Zacząłeś działać w NZS-ie, ale chyba do drużyny te emocje polityczne się nie przenosiły?

Dariusz Boguski: Wtedy moje kontakty z drużyną były rozluźnione, najpierw zaangażowałem się w NZS, a zaraz potem poszedłem do pracy w Solidarności. Od maja 1981 pracowałem jako redaktor Biuletynu Informacyjnego, potem był stan wojenny. Ta działalność zajęła mi parę lat życia i przestawiłem się na zupełnie inne tory.

A teraz nie ma nacisków, że harcerze muszą się gdzieś pokazać, uczestniczyć w uroczystościach?

Agnieszka Patejczuk: Jeżeli coś robimy, to chcemy sami. Na przykład pomagamy przy festynie w przedszkolu przy ulicy Narewskiej, staramy się być tam co roku.

Dziś podczas uroczystości patriotycznych czy nawet rocznic związanych z Janem Pawłem II nie może nie być harcerzy.

Dariusz Boguski: Trudno się dziwić. Harcerstwo to organizacja, która służy wychowaniu patriotycznemu. Wtedy mieliśmy komfortową sytuację, bo nasze harcerstwo można było nawet pod jakiś bunt podciągnąć choć nikt w takich kategoriach nie myślał, bo ta Polska Ludowa wydawała się wieczna. Dziś podtekst jest inny. Śmieję się, że plamiaste mundury wróciły do punktu wyjścia, ale to rozumiem. Harcerstwo przeszło dużą metamorfozę, to zrobiła się poważna, dobrze zorganizowana organizacja, która służy głównie kształtowaniu patriotycznych i obywatelskich postaw dzieci i młodzieży.

To w jaki sposób staracie się te wspomniane postawy kształtować. Czego od was mogą się nauczyć dzieci z podstawówki?

Agnieszka Patejczuk: Nie staramy się ich bombardować sloganami. Chcemy, żeby pamiętali o przeszłości. O Powstaniu, o II wojnie i po to chodzimy na uroczystości, żeby zobaczyły jak dużo ludzi bierze w tym udział i że nadal to jest ważne. Chciałabym też je nauczyć prostych czynności - segregacji śmieci, nie śmiecenia na ulicy. To może wydawać się małe i nieważne, ale w perspektywie miasta to najwięcej, co one mogą zrobić. Chcielibyśmy, żeby byli zaradni, nie wstydzili się, wierzyli w siebie, potrafili pracować w grupie. To drobne rzeczy, ale myślę że są ważne.

A Ty czego nauczyłeś się w harcerstwie. Co z tej pracy, bycia drużynowym, zachowałeś w życiu do dziś?

Dariusz Boguski: Pewnie w latach 80. nie trafiłbym tam, gdzie trafiłem. To pytanie - na ile był to wpływ domu, harcerstwa, a na ile jakichś zewnętrznych okoliczności. Im więcej czasu mija, tym bardziej poważnie to traktuję. Wiem, że obrazy zhierarchizowanej struktury, która ma jakieś cele wychowawcze, są znane. To są zasady Baden Powella i one są wszędzie podobne. W latach 70. usiłowano na siłę pożenić je z socjalizmem. Pokolenia, które żyją w niepodległej Polsce wróciły do korzeni. Dla nas było oczywiste, że czuliśmy się w jakiś sposób spadkobiercami Szarych Szeregów czy Baczyńskiego, to nie był przypadek. Dla mnie w roku 1981, kiedy zaczął się stan wojenny też było oczywiste, że być może to jest moje Powstanie Warszawskie. Kiedy rozmawiałem z młodzieżą już w latach 90. XX wieku myślałem, że będą nam zazdrościć, że mieliśmy takie prawdziwe przeżycia, prawie że wojnę, ale chyba tak nie było. Miałem świadomość, że to jest jakaś praca wychowawcza, ale nie uprawialiśmy jej nachalnie.

Dla nas oprócz ognisk główną atrakcją były wasze letnie wędrówki. Dzięki nim można było pokochać góry, piękno Polski.

Dariusz Boguski : To była alternatywa dla wakacji z rodzicami czy kolonii (śmiech).

A teraz dokąd jeżdżą "Baczyńscy"?

Agnieszka Patejczuk: W tym roku byliśmy w Beskidzie Śląskim. Mamy obóz stacjonarny. Staramy się być jak najbliżej szlaków i robimy sobie całodniowe wędrówki w góry. Bardzo żałujemy, że dziś ciężko jest zorganizować obóz wędrowny.

Dariusz Boguski: Teraz w Bieszczadach wszystko jest pogrodzone. Kiedyś obóz rozbijaliśmy z dala od szlaku, na dziko, a teraz są same parki narodowe. Świat się zmienił.

Agnieszka Patejczuk: A my musimy wypełnić mnóstwo dokumentów, poza tym jeżdżą z nami małe dzieci.

A was jako kadrę nie kusi, żeby pojechać gdzieś samodzielnie?

Agnieszka Patejczuk: Prywatnie próbujemy, ale dla siebie mało mamy czasu. Będąc w kadrze bardzo dużo wolnego czasu poświęcamy drużynie.

Wierzysz w to, że ta drużyna przetrwa, że znajdą się następcy i zaproszą nas na 50-lecie?

Agnieszka Patejczuk: Nie wyobrażam sobie, że będzie inaczej. Patrząc jak wygląda ona teraz, na moją kadrę i dzieci, które są w drużynie - bardzo wierzę, że przetrwamy jeszcze wiele lat.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny