Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mogą się cieszyć tylko z wyniku i zera z tyłu

Tomasz Dworzańczyk [email protected]
Grę jagiellończyków lepiej przemilczeć, ale niewiele brakowało, by to oni schodzili do szatni z prowadzeniem.
Grę jagiellończyków lepiej przemilczeć, ale niewiele brakowało, by to oni schodzili do szatni z prowadzeniem. Archiwum/Wojciech Wojtkielewicz
Po stojącym na kiepskim poziomie spotkaniu Jagiellonia Białystok zremisowała bezbramkowo na wyjeździe z Górnikiem Łęczna w ostatnim meczu 9. kolejki.

Goście mogą cieszyć się z dwóch rzeczy - po pierwsze uzyskali wynik, który jest dużo lepszy niż gra, a po drugie w trzeciej potyczce ligowej z rzędu zachowali czyste konto.

- Ten punkt trzeba szanować. Górnik u siebie jest bardzo groźnym zespołem i nie ma przypadku w tym, że w tym sezonie nie przegrał na własnym stadionie - zauważa Mateusz Piątkowski, napastnik Jagi.

Przed spotkaniem wszyscy futbolowi eksperci zastanawiali się, jak białostoczanie poradzą sobie bez Daniego Quintany. Hiszpanowi odnowiła się kontuzja kostki i jego miejsce w wyjściowej jedenastce zajął notorycznie zawodzący Gruzin Nika Dzalamidze.

- Sam jestem ciekaw, jak zagramy bez Daniego - przyznał w wywiadzie przedmeczowym Michał Probierz, trener białostockiego zespołu.

Szkoleniowiec na pewno nie mógł być zadowolony z tego, co zobaczył, bowiem akcji ofensywnych żółto-czerwonych było jak na lekarstwo. Owszem, początkowe fragmenty należały do przyjezdnych, którzy więcej operowali piłką, jednak zupełnie nic z tego nie wynikało.

Groźniejsi byli gospodarze, którzy po początkowym kwadransie zaczęli zbliżać się do bramki strzeżonej przez Bartłomieja Drągowskiego. Młody golkiper Jagi w pierwszej połowie nie miał jednak zbyt wielu okazji do interwencji, bowiem strzały piłkarzy z Łęcznej albo były niecelne, albo nie miały prawa go zaskoczyć.

Grę jagiellończyków lepiej przemilczeć, ale niewiele brakowało, by to oni schodzili do szatni z prowadzeniem. W 45. minucie Patryk Tuszyński dostrzegł w polu karnym Przemysława Frankowskiego, lecz ten fatalnie spudłował z ósmego metra.

- Gramy na wyjeździe i tak to czasami wygląda. Naszym podstawowym celem jest nie stracić tutaj bramki, dlatego na tym się skupiamy. W drugiej połowie nadal będziemy grać podobnie, a sytuacje na pewno jakieś stworzymy - przyznał w przerwie pomocnik Jagi Maciej Gajos.

Rzeczywiście, białostoczanie nic w swojej grze nie zmienili, ale za to pewne roszady taktyczne nastąpiły w ekipie z Łęcznej. Gospodarze od początku drugiej połowy zaatakowali śmielej i już w 48. minucie trafili do siatki, lecz sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną Miroslawa Bozoka. W odpowiedzi na strzał z 16 metra zdecydował się Piątkowski, lecz piłka minęła o pół metra bramkę Górnika.

Kolejne fragmenty to przewaga łęcznian, którzy kilkakrotnie sprawdzali czujność Drągowskiego. Gospodarze najbliżej szczęścia byli w 78. minucie. Najpierw po strzale Tomasza Nowaka piłka odbiła się od Gajosa i wylądowała na słupku. Futbolówkę mogli wybić Tuszyński na spółkę z Michałem Pazdanem, jednak nie porozumieli się i dopadł do niej Grzegorz Bonin, który wyłożył ją na piąty metr do Fiedora Cernycha. Strzał tego ostatniego zablokował Martin Baran, a kończący akcję Patrik Mraz uderzył nad poprzeczką.

Nieskuteczność gospodarzy mogła zemścić się w 90. minucie. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Gajosa do piłki doszedł Pazdan, lecz jego uderzenie instynktownie odbił Sergiusz Prusak. Za moment sędzia zakończył spotkanie, które na pewno nie było dobrą reklamą polskiej ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny