Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janina Nazarczyk lata paralotnią nad Białymstokiem. Ma 92 lata

Agata Sawczenko [email protected]
Zobaczyć świat z góry - to było marzenie Janiny Nazarczyk. Spełniła je, ale chce jeszcze raz. Tomasz Kudaszewicz, z którym paralotnią poleciała w tandemie, obiecuje, że wkrótce to zrobią.
Zobaczyć świat z góry - to było marzenie Janiny Nazarczyk. Spełniła je, ale chce jeszcze raz. Tomasz Kudaszewicz, z którym paralotnią poleciała w tandemie, obiecuje, że wkrótce to zrobią. Bożena Teleszewska
To co, babciu? Lecimy? - zapytał Janinę Nazarczyk mistrz paralotniarstwa Tomasz Kudaszewicz. - Lecimy - odpowiedziała. Bo marzyć warto jest w każdym wieku.

Energiczna, wesoła, zaradna - żywe srebro. Taka jest 92-letnia Janina Nazarczyk. Ale i taka była zawsze, od dziecka. - Chyba ADHD jakieś miałam. Nie wiem, po kim z rodziny to odziedziczyłam - śmieje się. I wspomina dzieciństwo - choć trudne, bo ojciec zmarł, gdy była mała, a mama została z trójką dzieci - to niezwykle ciepłe i wesołe: - Koleżanki długo mi przypominały, jak uciekałam od babci, żeby jeszcze dłużej pobawić się na podwórku - śmieje się.

Jednak nie tylko zabawa była jej w głowie. Pomagała mamie opiekować się dwoma młodszymi braćmi, potem przyszła wojna i jednego roku obaj zginęli. Opowiadać o swoim życiu pani Janina mogłaby całymi godzinami. Bo przeżyła tyle, że jej historii wystarczyłoby dla kilku osób. I choć nie wszystko było radosne, pogody ducha nie traciła nigdy. Może dlatego, że zawsze na jej drodze znalazła się jakaś dobra dusza, która jej pomogła? A i sama pani Janina nigdy nie żałowała dobrego słowa i pomocy innym. Chociaż przyznaje, że koleżanki z pracy po latach wyznały, że na początku to jej się trochę bały. - A co ja? Rogi jakieś miałam? - śmieje się. Okazało się, że była po prostu zbyt energiczna. Wszędzie jej było pełno, ze wszystkim sobie poradziła, za wszystko sama się brała. A i dyrektorowi - jak było trzeba - potrafiła zwrócić uwagę. Nawet jak już poszła na emeryturę, to mimo że miała wnuki, zaczęła jeszcze pracować w Związku Emerytów i Rencistów.

- Ale całe życie miałam jedno marzenie: polecieć samolotem - mówi. - Nigdy się nie spełniło, choć raz mało brakowało. W 1959 roku przyleciała z Ameryki ciotka mego męża. Polubiłyśmy się tak bardzo, że zaprosiła mnie do siebie. Odmówiłam, bo dzieci były wtedy małe, nie chciałam wszystkiego zostawiać na głowie mężowi i mojej mamie.
Marzenie nieco zmieniło się, gdy wnuczka pani Janiny - Arleta, poznała swego przyszłego męża. Tomek Kudaszewicz to pasjonat lotów na paralotni. Nie dość, że sam świetnie lata, zdobywa nagrody i wysokie lokaty w zawodach paralotniarskich, (zdobył nawet mistrzostwo świata), to jeszcze szkoli innych. Ma nawet własną Paralotniową Szkołę Latania. Nazwał ją - a jakże - Dragon. Pani Janina zawsze, jak była u córki na działce niedaleko lotniska, wypatrywała latającego na paralotni Tomka. I trochę mu tego latania zazdrościła.

- A jak oglądałam jakieś zdjęcia robione z góry, z lotu ptaka, to zawsze sobie marzyłam, że też chciałabym zobaczyć taki świat. Zawsze mnie to tak bardzo interesowało. Więc mówię do Tomka pewnego dnia: Tomek, ja chyba kiedyś z tobą wybiorę się i też polecę i popatrzę, jak to wszystko wygląda. Muszę się kiedyś z tobą wybrać, bo jeszcze tego nie widziałam. A chciałabym bardzo.

Tomek znając babciny charakter, nie zdziwił się ani trochę. Zgodził się bez namysłu. - Babciu, polecimy - obiecał.
- Tylko ja to tak odkładałam, odkładałam. A lata płynęły - opowiada pani Janina. Potem, jak w 2008 roku umarł jej syn, a rok później mąż - straciła zapał do wszystkiego.

- Wpadłam w taką depresję, że żyć się nie chciało - przyznaje.

Na szczęście wzięły się za nią córki, pomogła lekarka. Wróciła chęć do życia, a wraz z nią - chęć do spełniania nawet tych najbardziej szalonych marzeń.

- Więc w ubiegłym roku znów zapytałam: Tomek, polecimy? - uśmiecha się pani Janina. - Ale znów odkładaliśmy. I tak samo było w tym roku. Tomek wreszcie dzwoni: - Babciu, zdecydowała się babcia w końcu polecieć?

- Ja na to, oczywiście: Tomek, może za tydzień? Bo dwa tygodnie wcześniej szłam do sklepu: jak zwykle nie prostą drogą, nie schodami, tylko wybrałam bardziej niebezpieczne przejście, jak to ja. I się przewróciłam. Rozbiłam głowę - opowiada żartując.

Na szczęście nic wielkiego się nie stało. Pani Janina normalnie chodziła: do sklepu, po zakupy, do kościoła. - Więc szybko przemyślałam wszystko jeszcze raz i znów dzwonię do Tomka: Wiesz co, lecimy w tę niedzielę. Ma być ładna pogoda, ciepło, a kto wie, co za tydzień będzie? Już my to z roku na rok odkładaliśmy. Nie chcę już tak - lecimy teraz.

Tym bardziej, że niedawno pani Janina miała operację na zaćmę. I teraz pięknie wszystko widzi. A zaćma może przecież wrócić. Trzeba więc korzystać z tego, że ze wzrokiem jest wszystko w porządku. Bo o to przecież chodziło: żeby zobaczyć z góry świat.

W niedzielę, 7 września Tomek dzwonił do babci kilka razy. Instruował, jak ma się przygotować, jak ubrać, mówił, o której po nią przyjedzie.

- A ja czekałam, wyglądałam, wyglądałam... W końcu pojechaliśmy - uśmiecha się pani Janina.

Na lotnisku Tomek zabrał się od razu za przygotowanie wszystkiego do lotu, a pani Janina spacerowała sobie i oglądała lotnisko. Ludzie, którzy tam byli i dowiedzieli się, że ma 92 lata i będzie latać paralotnią, zaczepiali ją. - Mówili, że nie wyglądam na swoje lata.

Wsiedli w końcu do paralotni: pani Janina z przodu, Tomek z tyłu.

- Dali mi do ręki kamerkę, a Tomek oczywiście pyta: babcia nie boi się? A ja: Absolutnie! I polecieliśmy sobie spokojnie.
Tomek na początku cały czas wypytywał o samopoczucie pani Janiny. - W końcu pokazuje mi kciuk uniesiony w górę. To ja mu tak samo. Przecież wszystko gra!

Tego, co zobaczyła w górze, pani Janina nie zapomni nigdy. - Piękne widoki, piękne. Mogłam wisieć w tym powietrzu i wisieć - mówi z rozmarzeniem.

Polecieli nad Białymstokiem, potem na Dojlidy. Było to niezapomniane przeżycie. Potem spokojnie wylądowali. - Wysiedliśmy, pod rękę się wzięliśmy i szliśmy sobie wesoło. Jak z partnerem jakimś. Pośmieliśmy się sobie.
Potem Tomek - bo czekali na niego jeszcze inni chętni do latania - zawiózł babcię do Arlety, jej wnuczki, a jego żony.
- Obejrzałyśmy sobie filmik z lotu. A Jula, moja sześcioletnia prawnuczka, mówi: Babciu, takie słońce świeciło, a zapomniała babcia okularów wziąć. Ale pierścionków na palce to babcia nie zapomniała - opowiada pani Janina.
Wróciła do domu, położyła się spać.

- A o północy się obudziłam i znów byłam w powietrzu. I znów widziałam te wszystkie przepiękne widoki. Jakby ktoś makietę rozłożył i namalował to wszystko. Domki, jak pudełka zapałek, budynek sądu - taki malutki. I patrzę - a tam taki maleńki samochodzik jedzie. Całą noc, do rana tak latałam, wspominając tę przygodę.

Ale okazuje się, że spełnienie marzenia nie jest takie proste. Bo pani Janina chce jeszcze. - Więc rano znów dzwonię: Tomek, następnym razem to ty trochę dalej polecisz, trochę dalej mnie zabierzesz, chcę się trochę więcej przelecieć i zobaczyć trochę większy ten horyzont. Jak będzie pogoda, to ja mogę już lecieć.

Tym bardziej, że Tomek zgadza się pomagać spełnić marzenia babci. Jeśli warunki atmosferyczne będą dobre - po raz drugi polecą właśnie dziś.

A znajomi? Nie od razu uwierzyli, że tak szalone plany można zrealizować.

- Wczoraj powiedziałam do jednej znajomej, ona ma 85 lat: Słuchaj, ja poleciałam. Myślała, że to żart. Więc pokazałam jej zdjęcia. A ona: zaraz zadzwonię do synów do Warszawy, wszystko im opowiem - cieszy się pani Janina.

Każdy może polecieć

Aby latać paralotnią, wystarczy dobry stan zdrowia - mówi Tomasz Kudaszewicz, instruktor paralotniarstwa i szef Paralotniowej Szkoły Latania Dragon. - U mnie kurs przeszły już dwie osoby, które miały 73 lata. Dolna granica wieku to 16 lat. Paralotnią można startować z silnikiem, założonym na plecy lub zamontowanym na kółkach. Drugi rodzaj lotów to tzw. loty swobodne, do których wykorzystuje się tylko specjalny spadochron. Zaawansowani paralotniarze, wykorzystując prądy powietrzne, są w stanie unosić się w powietrzu godzinami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny