Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Arłukowicz. Awans premiera szansą senatora

Tomasz Maleta tmaleta@poranny
13 lutego 2012 roku. Święcenie wspólnego biura parlamentarnego Roberta Tyszkiewicz i Tadeusza Arłukowicza.
13 lutego 2012 roku. Święcenie wspólnego biura parlamentarnego Roberta Tyszkiewicz i Tadeusza Arłukowicza. Wojciech Wojtkielewicz
Po wyborze Donalda Tuska na prezydenta Unii w Podlaskiem najbardziej może zyskać Tadeusz Arłukowicz. Nie tylko dzięki Ewie Kopacz.

Przez wiele lat Tadeusz Arłukowicz stał wiernie przy Robercie Tyszkiewiczu. Zwłaszcza wtedy, gdy ten nie darzył się sympatią z Damianem Raczkowskim. Antypatia, mająca swój początek w słynnym zjeździe podlaskiej PO w dniu, w którym Jagiellonia zdobywała Puchar Polski w Bydgoszczy (Raczkowski wygrał z Tyszkiewiczem po kilkukrotnym liczeniu głosów), przerodziła się w otwartą dwuwładzę. Do tego stopnia, że po ponownym zdobyciu w 2011 roku poselskiego mandatu przez Roberta Tyszkiewicza i senatorskiego Tadeusza Arłukowicza, obaj politycy wyprowadzili się z dotychczasowej siedziby swojej partii przy ulicy Malmeda. Wspólne biuro parlamentarne otworzyli (dzięki przychylności magistratu) przy ul. Warszawskiej. Gdy poselsko-senatorski lokal wyświęcali kapłani obu obrządków, wydawało się, że ten niemalże sakramentalny związek partnersko-partyjny będzie trwał na amen.

Dziś zostało po nim tylko wspomnienie. Po wygraniu na jesieni 2013 roku wyborów na szefa białostockich i podlaskich struktur PO Robert Tyszkiewicz powrócił na stare śmieci przy Malmeda, Tadeusz Arłukowicz nadal pozostał przy Warszawskiej. Ta separacja lokalowa to pokłosie fermentu, który wiosną ubiegłego roku dotknął białostocką Platformę. Nie tylko przez secesję trzech radnych pod szyldem obywatelskości, ale też otwarty konflikt Tadeusza Arłukowicza z białostockim strukturami, którym szefował, jak i prezydentem Tadeuszem Truskolaskim. Z obu stron padły wówczas słowa, które zapewne nie zostały nigdy zapomniane, ani wybaczone. Senator zrezygnował z przewodniczenia powiatowym strukturom PO.

Jesienią w liście otwartym do białostockich delegatów PO pisał: "Robert (Tyszkiewicz - przyp. red.) - szanuję Cię jako polityka, któremu Platforma Obywatelska wiele zawdzięcza. Długo stałem przy Tobie, bo wierzyłem - ufając w Twoje doświadczenie - że dla Ciebie najważniejsze jest dobro Platformy. Od pewnego czasu odnoszę jednak wrażenie, że stałeś się zakładnikiem sztywnych politycznych koncepcji - według Ciebie gwarantujących skuteczność, jeśli chodzi o wyborczy efekt, według mnie - powodujących, że białostocka Platforma Obywatelska feudalizacje się, tracąc swoje największe wartości, które sprawiły, że zaufali nam wyborcy".

Zarzucił także Tyszkiewiczowi, że ten faworyzuje osoby, które z PO się nie identyfikują, ale mają istotny wpływ na losy miasta. W razie niepowodzeń jednak, swoją porażkę zrzucą na barki partii, a nie swoje. Nie wymienił nikogo, ale dał do zrozumienia, że chodzi mu o środowisko wokół prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Poparł też Karola Pileckiego w rywalizacji z Robertem Tyszkiewiczem, choć ta szarża na niewiele się zdała.
Większość delegatów wybrała bowiem posła i jego wizję przywództwa ujmowanego już nie tylko w kategoriach osobowościowych, ale pewnego procesu, w którym lider pozyskuje swoich zwolenników, a następnie wpływa na ich zachowanie. Z kolei stronnicy wybierają, akceptują, a następnie legitymizują swojego przywódcę w celu odnalezieniu najlepszej ścieżki do zaproponowanej przez niego nagrody. Ta ma się zmaterializować w listopadzie po wyborach samorządowych. Jeśli nie, to otwiera się szansa powrotu senatora Arłukowicza z wewnątrzpartyjnej emigracji. Poniekąd także za sprawą wyboru Donalda Tuska na prezydenta Unii Europejskiej.

Po jego transferze do Brukseli pierwsze skrzypce w PO odgrywać ma Ewa Kopacz. Już jesienią ubiegłego roku pojawiały się informacje, że pomysł z kandydowaniem Karola Pileckiego zyskał przychylność nie tyle senatora Arłukowicza (bo sam potwierdził to we wspomnianym liście), ale też marszałkini. Coś w rodzaju przeciwwagi dla zwolenników Grzegorza Schetyny, do których zaliczał się wtedy Robert Tyszkiewicza. Teraz po planowanym przejęciu sterów partii przez Ewę Kopacz wzrosną notowania senatora Arłukowicza. Zwłaszcza wtedy, gdy strategia opracowana na samorządowe wybory nie przyniesie spodziewanych efektów.

Za jej realizację w kraju odpowiada Robert Tyszkiewicz. Nic dziwnego, że odnajdujemy w niej transplantację białostockich uwarunkowań (niewystawianie własnego kandydata, popieranie dotychczasowego prezydenta) na inne regiony. Jeśli przeszczep zostanie w dużym stopniu odrzucony (znacząca utrata wpływu na sejmiki i rady miast), to Robert Tyszkiewicz będzie pierwszym kozłem ofiarnym nowego kierownictwa partii. A wtedy senator Tadeusz Arłukowicz, dziś na marginesie regionalnej PO, będzie miał otwartą drogę do szefowania partii nie tylko w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny