Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadzieja i Czesław Maliszewscy są małżeństwem 70 lat

Martyna Tochwin [email protected]
90-letnia Nadzieja Maliszewska i jej o dwa lata starszy mąż Czesław są najstarszym małżeństwem w gminie Sokółka. Ślub wzięli 20 sierpnia 1944 roku w kościele pw. Św. Antoniego w Sokółce. Do  ślubu szli ze świadkami piechotą z rodzinnego domu pana Czesława.
90-letnia Nadzieja Maliszewska i jej o dwa lata starszy mąż Czesław są najstarszym małżeństwem w gminie Sokółka. Ślub wzięli 20 sierpnia 1944 roku w kościele pw. Św. Antoniego w Sokółce. Do ślubu szli ze świadkami piechotą z rodzinnego domu pana Czesława. Martyna Tochwin
Nadzieja i Czesław Maliszewscy mają najdłuższy staż małżeński w całej gminie Sokółka. 20 sierpnia obchodzili kamienne gody

Żyjemy jak jedno, pokłócimy się, przegadamy i znowu jest zgoda i dalej razem. I miłość jest. Bo bez niej ani rusz - mówią Nadzieja i Czesław Maliszewscy z Geniusz pod Sokółką.

20 sierpnia minęło siedemdziesiąt lat, od kiedy stanęli na ślubnym kobiercu. Nie przeszkodziła im nawet wojna.

- Ślub był bardzo skromny. Nie miałam białej sukni, do ołtarza szłam w pożyczonym kostiumie. Nie było wesela ani tańców. Tylko skromny obiad w tym pokoiku, w którym teraz rozmawiamy - wspomina pani Nadzieja.

Poznali się w Grodnie. Tam wtedy mieszkała pani Nadzieja.- Ojca, który mieszkał w Geniuszach, Niemcy wywieźli na roboty do Grodna. Miał prawo jeździć stamtąd rowerem do Geniusz, bo to tylko 40 kilometrów. I właśnie wtedy przez swoich krewnych zapoznał swoją Nadziejkę - mówi syn państwa Maliszewskich, Jerzy Marcin.

Młodzi szybko się w sobie zakochali. Ze ślubem nie czekali długo. Nie zważając na to, że wokół toczy się wojna, dali na zapowiedzi.

- Nie myśleliśmy wtedy o tym, że czasy są niepewne i jest niebezpiecznie - zapewniają.

Rok później na świat przyszedł pierwszy syn - Jureczek. Radość świeżo upieczonego ojca nie miała końca.

- Miałem trzy siostry i byłem u rodziców jedynym synem. Cały czas sam jak kołek, nie było nawet z kim pogadać - wspomina pan Czesław.

- Przyszedłem na świat 8 sierpnia 1945 - mówi pan Jerzy. - Mama ważyła 56 kg, a ja tu, w tym pokoiku się urodziłem ważąc aż 4,5 kg. Można sobie wyobrazić, jak ojciec płakał, gdy siedząc pod jabłonką dowiedział się, że ma syna.

Pani Nadzieja pamięta swoje przerażenie, jak z małym dzieckiem została sama. W 1945 roku jej męża zabrał sokólski Urząd Bezpieczeństwa. Był stolarzem i przez sześć tygodni zbijał tam trumny.

- Jego zabierali, a ja na rękach trzymałam małego Jureczka w beciku. Strasznie wtedy płakałam, bałam się o męża, nie wiedziałam co z nim będzie - mówi ze łzami w oczach pani Nadzieja.

- Mama oddała wszystko, co miała najdroższe: pierścionki i inne kosztowności. Wszystko oddała żonom ubeków, żeby tylko wypuścili ojca. Łapówki wzięły, a nic nie pomogły - dodaje syn państwa Maliszewskich.

Gdy pytam małżonków, jaka jest ich recepta na tak długi i szczęśliwy związek, lekko się uśmiechają i mówią tylko dwa słowa: miłość i szacunek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny