Po raz ostatni tak druzgocąca krytyka spadła na białostocki magistrat w sierpniu 2009 roku podczas ogłaszania wyroku w procesie za oczyszczalnię odcieków w Hryniewiczach (urzędnicy odebrali inwestycję w 2002 roku, choć instalacja była niesprawna, nie naliczyli też wykonawcy kar umownych).
- Urząd miejski nie był zainteresowany tą sprawą. Ale to nie urząd miejski jest pokrzywdzonym, nie urzędnicy, ale my wszyscy, białostoczanie. Bo doszło do rzeczywistej szkody - podkreślał sędzia Janusz Sulima. Słowa te odnosiły się nie tylko do urzędników zasiadających na ławie oskarżonych, ale też filozofii zaprezentowanej w procesie przez kolejne władze miasta.
O ile pięć lat temu krytycyzm sędziego był na swój sposób reakcją na dziwną apatię magistratu, to piątkowe uzasadnienie wyroku w sprawie boisk Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego był obnażeniem sposobu i tempa, jakie wybrał magistrat, by odzyskać kontrolę na terenami przy uli. Świętokrzyskiej.
Przypomnijmy. W lipcu 2013 roku prezydent zerwał umowę z MOSP w sprawie bezpłatnego użyczenia boisk. Teren ten jest własnością miasta. W latach 2000-2001, za pieniądze Unii Europejskiej i sponsorów, powstały boiska piłkarskie. Łącznie to około czterech hektarów: dwa pełnowymiarowe boiska, w tym jedno ze sztuczną murawą, mniejsze boiska treningowe oraz kilka placów do gier i zabaw. Powodem wypowiedzenia umowy było to, że ośrodek miał zarabiać na wynajmowaniu boisk m.in. piłkarzom Jagiellonii o czym miał nie informować miasta.
Zdaniem urzędników taka praktyka była niezgodna z kontraktem. Prezes MOSP Stanisław Bańkowski twierdził natomiast, że urząd doskonale wiedział o wynajmie, chociażby ze składanych przez ośrodek sprawozdań finansowych. Pod koniec sierpnia 2013 roku magistrat zażądał w trybie natychmiastowym wydania terenu. Ponieważ MOSP tego nie zrobił, gmina skierowało sprawę do sądu.
- Bardzo formalne, rzekłbym formalistyczne, powoływanie się na to, że zeznania finansowe nie były składane w trybie umowy jest formą niezbyt uczciwego zachowania. Takie działanie gminy nie powinno korzystać z ochrony prawnej, nie jest zgodne z zasadami współżycia społecznego - orzekał sędzia Bogdan Łaszkiewicz. Nie pozostawił też złudzeń, że gmina dysponowała wystarczającą wiedzą, co do udostępniania terenu osobom trzecim, a jeśli brakowało jej jakiegoś dokumentu, mogła zastosować "zwykłe kontrahenckie przypomnienie", a nie zrywać umowę bez uprzedzenia i żądać natychmiastowego opuszczenia terenu.
Paradoks wyroku o korzystaniu przez gminę z ochrony prawnej niezgodnej z zasadami współżycia społecznego jest tym większy, że od samego początku sporu miasto mogło wybrać inną ścieżkę prawną: rozwiązanie kontraktu z trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Już podczas marcowego wyroku w pierwszej instancji sędzia Małgorzata Głos w swoim uzasadnieniu zwróciła uwagę na to, że nie wiadomo dlaczego magistrat nie skorzystał z takiej możliwości.
- W umowie jest zapisane, że przy natychmiastowym rozwiązaniu kontraktu miasto musiałoby zwrócić poniesione przez nas nakłady na budowę boisk. A to parę milionów złotych - odpowiadał po marcowym wyroku Stanisław Bańkowski, prezes MOSP. Mówił też dziennikarzom, że w całej sprawie chodziło o to, by sporne tereny przekazać Jagiellonii Białystok, która potrzebuje takiej bazy.
Ewentualne wypłacenie odszkodowania nie obeszłoby się bez ingerencji radnych, chociażby z racji tego, że pochodziłoby z miejskiej kasy. Wymagałoby to zmiany uchwały budżetowej. A przy patowym układzie sił, który do początku tegorocznego lata utrzymywał się w radzie miasta, spór prawny bardzo szybko zamieniłby się w polityczny z ryzykiem porażki magistratu.
Jeśli miasto faktycznie chciało - jak sugerował prezes MOSP - upiec przysłowiowe dwie pieczenie na jednym ogniu, to teraz musi obejść się ze smakiem. Co prawda po odejściu z PiS Rafała Rudnickiego opcja prezydencka odzyskała nieznaczną większość, ale ze względu na rozpoczynającą się lada chwila kampanię wyborczą nie należy się spodziewać nowej gry o boiska MOSP.
Abstrahując od uwarunkowań natury politycznej, towarzyskiej czy też osądów rodem ze spiskowych teorii, padł jeden z mitów ostatnich ośmiu lat. Do tej pory sprawne poruszanie się w przepisach był mocną stronę władz Białegostoku. Wielokrotnie prezydent powtarzał że działa na podstawie prawa i w granicach prawa. Ten legalizm w niektórych przypadkach wręcz został wyniesiony do granic absolutu. Tymczasem spór o boiska MOSP-u pokazuje, że władze miasta nie mają monopolu na rację prawną. Piątkowy wyrok sądu II instancji w sprawie boisk MOSP udowodnił to ostatecznie.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?