Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś prawdziwych wypożyczalni kultowych kaset wideo już nie ma

Anna Kopeć [email protected]
Kiedyś była symbolem luksusu. Dziś kaseta wideo to prawdziwy unikat. Wypożyczalnie, gdzie można było zetknąć się popkulturą sprzed lat, powoli znikają. Podobnie jak ich klienci.

Przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku to złota era kaset wideo i wypożyczalni VHS-ów. Na rynku pojawiły się pierwsze magnetowidy, a statystyczny Polak, który miał do wyboru dwa programy w telewizji, wreszcie mógł pozwolić sobie na domowe seanse zagranicznych produkcji. Wiele rodzin inwestowało wówczas w magnetowidy, a niemal standardem było sobotnie popołudnie spędzone na przegrywaniu filmów u sąsiada.

Prawdziwe oblężenie przeżywały wypożyczalnie kaset wideo. Działały praktycznie w każdym miasteczku, na każdym białostockich osiedlach było ich nawet po kilkanaście. Tu można było wertować opasłe segregatory z okładkami kaset, które musiały wystarczyć za recenzję. Przed zwróceniem filmu, taśmę obowiązkowo trzeba było przewinąć do początku. Wypożyczalnie wideo były swoistym centrum towarzyskich spotkań, gdzie prowadziło się długie dysputy o kinematografii. Niektóre z nich działają jeszcze do dziś, choć już od dawna rozszerzyły swój asortyment m.in. o płyty DVD i Blue Ray.

- Kasety wideo to historia, prawdziwe unikaty - mówi Robert Olszewski, który prowadzi wypożyczalnię przy ul. Sienkiewicza. - W dobie telewizorów 3D i internetu nie ma na to zapotrzebowania. Technika idzie do przodu, a klientom zależy na jakości.

Tu kasetę VHS z dowolnym filmem można kupić jedynie za złotówkę. Do wyboru są takie tytuły jak "Top Dog" z Chuckiem Norrisem, "Jądro ciemności" Nicolasa Roega, "Złap mnie, jeśli potrafisz" z Leonardo DiCaprio i Tomem Hanksem, "Wieczny student", "Ed Tv" czy doskonały węgierski film "Kontrolerzy". Łącznie ok. 300 czarnych plastikowych prostokątów, które jeszcze trzy dekady wprowadzała nas do świata popkultury. Teraz zbierają kurz, leżąc nietknięte na półkach.

- Dziś już prawnie nikt nie ma odpowiedniego sprzętu do odtwarzania. Poza tym te filmy już wielokrotnie można było obejrzeć w telewizji. Nowości wydawane są na płytach DVD i Blue Ray - dodaje właściciel wypożyczalni.

Ale i na to powoli spada popyt. Dziś nowości filmowe wolimy oglądać w nowoczesnych multipleksach, ewentualnie - bez wychodzenia z domu - w telewizji kablowej, w internecie, także w nowoczesnych technologiach typu 3D. Jest w czym wybierać.
\
Dlatego wypożyczalnie powoli zwijają żagle. W Białymstoku nadal działa sześć wypożyczalni - tak przynajmniej wynika ze spisu, który znaleźliśmy w internecie. Nierzadko właściciele muszą dokładać do interesu, ale mimo to nie rezygnują z działalności. Widocznie sentyment przewyższa nieubłagane zasady ekonomii.

- To po prostu hobby. Moja przygoda z kinematografią zaczęła się w latach 70. ubiegłego stulecia, do 1989 roku obejrzałem niezliczoną ilość filmów. Postanowiłem jakoś zainwestować odłożone pieniądze. Wtedy był szał na wypożyczalnie wideo. W listopadzie 1989 roku otworzyłem własną - opowiada Sławomir Krzysztof Olszewski, który od ćwierć wieku w Białymstoku prowadzi Studio Wideo. Najpierw załatwił licencję. Następnie za jednym zamachem kupił 110 kaset z filmami. Wśród nich były takie tytuły jak "Pożegnanie z Afryką", "Pechowiec", "Monte Carlo" czy "Grzechy".

- Najbardziej zależało mi na dobrej jakości taśmy. Kupowałem tylko te produkowane w Japonii czy Niemczech - mówi Olszewski. - To była dobra inwestycja, bo 92 kasety z tego zakupu, które wciąż mam w swoich zasobach, dziś można oglądać bez najmniejszych przeszkód.

W latach 90. był drzwi jego wypożyczalni praktycznie się nie zamykały. Hitami na kasetach były "Gwiezdne Wojny" czy "Terminator". Przykładowo jeden z najwierniejszych klientów - Jacek - przez ćwierć wieku wypożyczył prawie 5 tysięcy filmów. - Ale to wcale nie jest rekordzista - zaznacza właściciel. - Klienci często przychodzą tu dla atmosfery. Dwa lata temu był u mnie pan z Wrocławia, kupił kilka kaset, ostatnio znów się odezwał i poprosił o kilka tytułów, ale przesyłka będzie droższa od zawartości paczki.

Studio Wideo to w Białymstoku to prawdziwe zagłębie kaset VHS - z prawie 37 tysięcy wszystkich tytułów, 22 tysiące nagranych jest na taśmach magnetycznych. Ostatnią kasetę Olszewski kupił w styczniu 2007 roku. To bajka Disneya "Pinokio". Można ją znaleźć na półce.

Regały z kasetami wideo stoją na samym końcu. Z jednej strony ustawione są filmy erotyczne, z drugiej - kultowe produkcje polskie i zagraniczne. Ale w te rejony klienci zapuszczają się najrzadziej.

- Mam jeszcze jednego, pewnie już ostatniego klienta, który czasem wertuje te półki. Nie kupuje taśm, ale właśnie wypożycza - mówi Sławomir Olszewski. - Zagląda rzadko, dlatego jego nie obowiązują sztywne terminy zwrócenia filmu.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny