Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Latem nad wodą najczęściej zabija alkohol zmieszany z ludzką głupotą

Magdalena Kuźmiuk [email protected]
Pokazy ćwiczeń suwalskich ratowników.  Nie zawsze jednak są w pobliżu,  więc  sami musimy zachować rozsądek podczas korzystania z wody.
Pokazy ćwiczeń suwalskich ratowników. Nie zawsze jednak są w pobliżu, więc sami musimy zachować rozsądek podczas korzystania z wody.
Brawura, przecenianie swoich umiejętności pływackich, a bardzo często wypity wcześniej alkohol to najczęstsze przyczyny tragedii, które w czasie wakacji rozgrywają się nad wodą. Do tej pory w naszym województwie utonęło 13 osób. A to połowa lata. Ofiar może być więcej.

Czy to był zakład z kolegami, impuls, próba sił, chęć zaimponowania dziewczynom, które może akurat opalały się na plaży, czy zwykła głupota? Nie wiadomo. Kilka dni temu 33-latek postanowił wpław przepłynąć zalew w Siemiatyczach. Próba zakończyła się tragicznie.

Podobne wyzwanie podjął na początku wakacji inny 33-latek. On także chciał przepłynąć na drugi brzeg zalewu w Gródku, niedaleko Michałowa. Zanurzył się i to był ostatni raz, kiedy widzieli go znajomi. Choć strażacy szybko wydobyli go na brzeg i rozpoczęli reanimację, mężczyzny nie udało się uratować.

Staw w okolicach Hajnówki. 55-latek jedzie tam z dwoma kolegami na ryby. W pewnym momencie wchodzi do wody się przepłynąć. Nurkuje i już nie wypływa. Koledzy szybko sprowadzają pomoc. Półtorej godziny później nurkowie znajdują na dnie jego ciało.

Jednak najtragiczniejsze utonięcie w czasie tegorocznych wakacji miało miejsce w minioną sobotę rano. Przez skrajną nieodpowiedzialność kierowcy zginęły dwie osoby. Auto spadło z wału przeciwpowodziowego dachem do dołu, wprost do zalewu Siemianówka. 52-letniemu kierującemu i siedzącemu obok niego mężczyźnie udało się wydostać z toyoty o własnych siłach.

- Niestety, podróż zakończyła się tragicznie dla pasażerów siedzących z tyłu. Mimo szybkiego wyciągnięcia ich na brzeg i udzielonej pomocy, 32- i 45-latek zmarli - relacjonuje podinsp. Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Toną głównie mężczyźni. Bo są lekkomyślni i częściej sięgają po alkohol

Wspólnym mianownikiem - bardzo niebezpiecznym - jest to, że wszyscy mężczyźni tuż przed wejściem do wody pili alkohol.

- Od kilku lat z rosnącą zgrozą jako ratownicy obserwujemy, że ludzie nie potrafią wypoczywać nad wodą bez butelki piwa - mówi Wiesław Choroszucha z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku.

To alkohol najczęściej zabija nad wodą. Chociaż utonięcia dotyczą w równym stopniu obu płci, z badań wynika, że mężczyźni mają na to trzy razy większe szanse niż kobiety ze względu na zwiększoną skłonność do lekkomyślnego zachowania i właśnie do picia alkoholu. Ale nie tylko.

- Często widzimy: podjeżdża samochód, wybiegają z niego młodzi ludzie, pospiesznie zrzucają ubrania i z pomostu skaczą prosto na główkę, w miejscu przecież niekoniecznie im znanym - podaje przykład Wiesław Choroszucha.

- Powodem utonięcia może być również pływanie obok statków, barek i łodzi motorowych, w pobliżu śluz i zapór wodnych, ale także siadanie na rufie kajaku lub na burcie łodzi czy nieumiejętność postępowania w przypadku wywrócenia się takiego kajaka lub łodzi. A nawet lekkomyślna zabawa polegająca na wrzucaniu innych do wody, zanurzaniu osób pływających - uzupełnia podinsp. Andrzej Baranowski.

Od początku tegorocznych wakacji w wodach podlaskich zbiorników utonęło już 14 osób. A to przecież dopiero połowa lata. Przez całe ubiegłoroczne wakacje liczba utonięć nie przekroczyła 16. Przed dwoma laty ofiarami wody padło w sumie 18 osób.

Służby ratunkowe dysponują jednak pocieszającymi danymi. W ciągu ostatnich kilku lat liczba utonięć w naszym województwie nie zwiększa się, w przeciwieństwie do innych regionów, w których ratownicy zauważają gwałtowny jej wzrost.

- Zachęcamy do wodnych kąpieli, bo lato to jedyna ku temu okazja, ale musimy pamiętać, że woda to dla nas obcy żywioł i trzeba czuć przed nią respekt - przestrzega Wiesław Choroszucha. - Nie ma utonięć w miejscach strzeżonych przez ratowników WOPR. Dlatego wniosek jest prosty, ale to nic nowego: należy kąpać się tylko w miejscach, gdzie są ratownicy.

Ratownicy zdecydowanie odradzają kąpiele na dzikich kąpieliskach, w często niebezpiecznych rzekach, podejrzanych stawach, basenach przeciwpożarowych, wyrobiskach. Jak mówią, te ostatnie to miejsca, gdzie dno gwałtownie opada, następuje szybka zmiana głębokości wody, a ludzie, tracąc raptownie twarde podłoże pod nogami, wpadają w panikę, co może skończyć się utonięciem w ciągu zaledwie kilku minut.

Zaledwie trzy minuty pod wodą wystarczą, by umrzeć

Panika pojawia się jako pierwsza. Trwa zazwyczaj kilkanaście sekund. Potem tonący świadomie wstrzymuje oddech. Tak przez pierwszą minutę. Tlen szybko zostaje zużyty, we krwi zwiększa się poziom dwutlenku węgla. Pojawia się duszność. Tonący zaczyna gwałtownie oddychać. Woda wraz z powietrzem dostaje się do żołądka, płuc.

- To nie wygląda tak, jak często widzimy na filmach, że tonący zachłystuje się wodą i ona wypływa mu z ust. Tonący pije wodę właśnie po to, żeby się nią nie zachłysnąć. Połyka ją do momentu wypełnienia żołądka. Potem zaczyna wymiotować. To jest moment, kiedy traci się przytomność. I w ciągu tych kilku minut w organizmie tonącego zachodzą ogromne, nieodwracalne zmiany - o tym, jak topi się człowiek opowiada dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz z Zakładu Medycyny Ratunkowej i Katastrof Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Człowiek zaczyna tracić przytomność, dochodzi do niedotlenienia. Pojawiają się drgawki, zamartwica. Dochodzi do skurczu głośni i krtani. Tonący przestaje oddychać. Ostatnia faza tonięcia to w terminologii podręczników medycyny tzw. okres oddechów końcowych. Trwa około półtorej minuty. Ciało pręży się, targają nim skurcze, dochodzi do kilku nieregularnych oddechów. Potem następuje śmierć. Ciało bezwładnie opada na dno. Wszystko nie trwa dłużej niż 5 minut.

- Śmierć przez utonięcie z pewnością nie jest procesem spokojnym. Jest wprawdzie procesem krótkotrwałym, ale bardzo burzliwym. Wiąże się z ogromnym stresem dla osoby tonącej, przede wszystkim ze względu na niedotlenienie organizmu i rozpaczliwą chęć nabrania powietrza - mówi dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz.

Piłeś? Nie wchodź do wody

Są różne przyczyny utonięć. Na przykład przy niewydolności serca do śmierci może dojść w wyniku szoku termicznego, gdy nagrzana słońcem osoba wbiega do zimnej wody. Przy napadzie drgawek, gdy ktoś choruje na padaczkę i traci przytomność. Częstym powodem są skurcze mięśni rąk i nóg, co jest szczególnie niebezpieczne, gdy pływamy daleko od brzegu.

- Obrażeń kręgosłupa w odcinku szyjnym, przy na przykład skoku do wody, jest niewiele - przyznaje dr Żelezniakowicz.

Lekarze, ratownicy, policjanci są zgodni, że to alkohol, ale ostatnio też i narkotyki, są najczęstszymi przyczynami utonięć.

- Tu działa ten sam mechanizm jak przy wypadkach drogowych, wypadkach w pracy na wysokościach u osób nadużywających alkoholu. Alkohol osłabia koncentrację, podnosi samoocenę, zaburza trzeźwość oceny sytuacji, zaniża samokrytycyzm, skłania ku ryzykownym sytuacjom. W człowieku następuje odhamowanie - wyjaśnia dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz.

Piłeś? Nie jedź i nie wchodź do wody.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny