Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki w powiecie sokólskim to plaga. Coraz odważniej wychodzą z lasów. Rolnicy: Mamy już dość

Izabela krzewska [email protected]
Kamil Białobłocki (od lewej), Jadwiga Rakieć i Adam Bułak z pow. sokólskiego wzięli udział w zeszłotygodniowym proteście rolników. Ponad 30 ciągników przejechało z Zabłudowa do Białegostoku pod urząd wojewódzki. W akcji wzięło udział około 100 rolników.
Kamil Białobłocki (od lewej), Jadwiga Rakieć i Adam Bułak z pow. sokólskiego wzięli udział w zeszłotygodniowym proteście rolników. Ponad 30 ciągników przejechało z Zabłudowa do Białegostoku pod urząd wojewódzki. W akcji wzięło udział około 100 rolników. Andrzej Zgiet
Nastawia budzik i nawet w nocy, co dwie godziny objeżdża pole trąbiąc klaksonem. Liczy, że to odstraszy szkodniki. Ale na dziki nie ma sposobu.

Jadwiga Rakieć ze Staworowa w gm. Sidra uprawia zboże i hoduje krowy.

- W tym roku dziki w jedną noc zniszczyły 2,5 ha owsa - żali się kobieta. - Po tym ogrodziliśmy pastuchem elektrycznym 20 hektarów łąki. Same grodzenie jest kosztowne, a dochodzą jeszcze niemałe rachunki za prąd, bo jest włączony całą dobę.

Dziki w pow. sokólskim to plaga. Coraz odważniej wychodzą z lasów, szukają pożywienia. Rolników już nawet w biały dzień nie dziwią watahy tych zwierząt. Niektóre liczą po kilkadziesiąt sztuk. Coraz bardziej zuchwałe dziki to zagrożenie dla mieszkańców.

- Dzieci same do lasu już nie chodzą. Ale i tak, po szkole idą z autobusu piechotą takimi drogami, gdzie sobie dziki spokojnie spacerują - mówi Kamil Białobłocki, rolnik ze wsi Milenkowce. - Potrafią też podejść pod posesje!

- Nikt nad tym nie panuje. Pozostawiono nas samym sobie - nie kryje oburzenia Leszek Januszkiewicz ze wsi Kowale-Kolonia w gm. Kuźnica Białostocka. - Śmiejemy się z Białorusi. Tam ten problem jest radykalnie rozwiązywany. A my czekamy, aż choroba ASF zawlecze się do chlewni.

Póki co plaga dzików czyni przede wszystkim ogromne szkody w uprawach. W niektórych przypadkach sięgające od 20 do 100 proc. Ale część straty trudno oszacować.

- Powiat sokólski to teren zakamieniony. Jak dziki to ryją to głęboko. Trzeba kamienie pozbierać, ale i tak sprzęt rolniczy idzie, zęby łamią się, kosiarka się bije, wszystko się wali... Kto mi za to zapłaci? - pyta Adam Bułak z Kuźnicy Białostockiej.

Jak szacują sokólscy rolnicy, w każdym gospodarstwie straty można liczyć w dziesiątkach tysięcy złotych. A są kredyty do spłacenia, trzoda, która potrzebuje paszy. Straty w uprawach szacują i wypłacają za nie odszkodowanie koła łowieckie. - Ale to pieniądze na żenującym poziomie - oceniają gospodarze. Powinny być 10-krotnie wyższe.

- Dziki potrafią kilka hektarów łąki uszkodzić, a koła hektar wyszacują góra na 350 zł. To nie pokrywa nawet kosztu nasion - podkreśla Januszkiewicz.

Rolnicy właśnie myśliwych winią za wzrost populacji dzików, które zatruwają im życie. Koła odstrzeliwują ich za mało. M.in. dlatego gospodarze protestowali w ub. tygodniu przed urzędem wojewódzkim. Domagają się interwencji rządu w ich sprawie.

Tymczasem radzą sobie jak mogą. Stawiają ogrodzenia, pełnią warty.

- Kiedy się kończą się żniwa, dziki atakują ziemniaki i kukurydzę. Wtedy trzeba nastawić budzik, co dwie godziny wsiąść w samochód, objechać pole, potrąbić - zdradza Jadwiga Rakieć. - Może się uda, może się nie uda uchronić. A jak nie to będziemy likwidować gospodarstwo i pójdziemy na zasiłki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny