Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ul. Warszawska. Szeregowy zastrzelił posterunkowego w Białymstoku

Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik archiwum
Zdarzyło się to późną nocą 4 stycznia 1934 roku. Wojewódzki Urząd Śledczy mieścił się przy ul. Warszawskiej pod numerem 11. Tam właśnie przy samym wejściu na schodach zastrzelony został posterunkowy Ignacy Maciejewski.

Strzały były trzy. Koledzy zabitego znaleźli już tylko martwe ciało. Po tym kto strzelał nie zostało śladu. Rozpoczęte natychmiast dochodzenie przyniosło jednak pewne wyniki. Ciekawe zwłaszcza okazało się zeznanie telefonistki z pobliskiej centrali. Spostrzegła ona żołnierza, stojącego na korytarzu w jej instytucji. Sprawiał wrażenie, że kogoś wygląda. O sprawie powiadomiono wszystkie okoliczne jednostki wojskowe. Pozytywna wiadomość nadeszła z koszar 42. pułku piechoty. Tej właśnie nocy z wartowniczego posterunku zniknął szeregowy Jan Ciborowski. Miał oczywiście broń. Za zbiegiem rozpoczął się pościg, zarówno przez żandarmerię, jak i policję. Obstawiono przede wszystkim dworzec.

Ciborowski, który rzeczywiście okazał się sprawcą śmierci policjanta, nie myślał wcale korzystać z białostockiego dworca. Udał się na Rynek Kościuszki, wynajął dorożkę i pojechał do Pieczurek. Tam zwolnił pojazd, a dalej ruszył piechotą. Dotarł do stacji kolejowej w Lewickich. Kiedy orientował się o połączenie do Białegostoku, trafił na bystrzejszego kolejarza. Ten znał już komunikat o żołnierzu-dezerterze, podejrzanym o zabójstwo policjanta. Udzielił mu więc informacji, a nawet zaproponował odpoczynek w swojej służbówce. Potem czym prędzej powiadomił policję. Z Białegostoku natychmiast wysłano dobrze uzbrojony konwój.

Tymczasem posterunkowy Lucjan Śpiewak, odpowiadający za porządek na stacji Lewickie, rozpoczął właśnie rutynowy obchód. Sprawdzał zamknięcie podległych mu pomieszczeń, aż w końcu dotarł do służbowej kanciapy, w której paliło się światło. Ciborowski strzelił bez ostrzeżenia. Kula dosięgła policjanta w szyję. Następny pocisk już nie trafił. Zgasła lampa naftowa. Posterunkowy, w ciemnościach, starał się obezwładnić groźnego przestępcę. A ten ciągle strzelał. Śpiewak skorzystał w końcu z bagnetu. Dało to pożądany rezultat.
W tym czasie na stację Lewickie dotarł policyjny patrol. Słysząc strzały funkcjonariusze przystąpili do akcji. Szybko pomogli obezwładnić opryszka.

Tymczasem cały Białystok zastanawiał się, dlaczego zginął posterunkowy Maciejewski. Był spokojnym, rzetelnym policjantem, tuż przed emeryturą, ojcem dorosłych dzieci. Nic nie wiązało go z zabójcą. Początkowo łaknące sensacji "Echo Białostockie" pisało, że córka Maciejewskiego, studentka Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie, była związana z krewkim żołnierzem. Ojciec był przeciwny tej znajomości. Stąd zemsta Ciborowskiego. Było to jednak mało prawdopodobne. Dwudziestoparoletni Ciborowski, dość prymitywny młodzieniec, raczej nie pasował do kształcącej się dziewczyny. Wychował go sierociniec, wykonywał wiele zawodów, w końcu zaczął kraść, a nawet zbójować po podbiałostockich przysiółkach. Przesiadywał w więzieniu oraz w wojskowym karcerze.

W połowie stycznia 1934 roku miało miejsce pierwsze posiedzenie doraźnego sądu wojskowego. Na salę wpuszczano za specjalnymi przepustkami. Wielu ciekawskich, pomimo mroźnej pogody, sterczało przed gmachem sądu przy ul. Mickiewicza. Wszyscy ciekawi byli wyroku. Redaktor "Gazety Białostockiej - Dzień Dobry" miał oczywiście zapewnione wejście na salę sądową. Tak oto sportretował oskarżonego Ciborowskiego: "Niskie czoło pod ciasną sklepioną czaszką, wystające kości policzkowe, silne, potężne, jak u zwierzęcia szczęki, profil przypominający teorię Darwina, wygląd en face twardy, obojętny jakby drewniany, oczy nie pozbawione sprytu, rzucające chłodne błyski, cała postać przygarbiona, robiąca wrażenie jakby była skondensowaniem jakiejś ponurej, niewytłumaczalnej siły". Pomimo dociekliwego dochodzenia motywy zabójstwa posterunkowego Maciejewskiego pozostały niejasne. Ostatecznie Ciborowskiego skazano na karę śmierci. Wyrok przyjął obojętnie, tak jak i cały proces. Przed śmiercią poprosił tylko o wódkę, zakąskę i papierosa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny