Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawca szpiku Żaneta Chatys z Miąsowej poznała młodego chłopaka spod Piły, któremu uratowała życie

Przemysław CHECHELSKI
W minioną sobotę Żaneta po raz pierwszy spotkała się z Marcinem, któremu podarowała nowe życie. Niespełna osiemnastoletni chłopak przyjechał do jej rodzinnego domu w Miąsowej spod Piły. Zaprosił ją na swoją "osiemnastkę”. - Oczywiście pojadę – mówi Żaneta.
W minioną sobotę Żaneta po raz pierwszy spotkała się z Marcinem, któremu podarowała nowe życie. Niespełna osiemnastoletni chłopak przyjechał do jej rodzinnego domu w Miąsowej spod Piły. Zaprosił ją na swoją "osiemnastkę”. - Oczywiście pojadę – mówi Żaneta. archiwum prywatne
Żaneta Chatys, młoda dziewczyna z Miąsowej, została dawcą szpiku kostnego. Dzięki temu uratowała ciężko chorego, młodego chłopaka spod Piły. W sobotę go poznała. Opowiedziała nam swoją historię.

Ważne

Żaneta Chatys jest studentką medycyny, mieszka w Miąsowej, w gminie Sobków. W 2011 roku oddała szpik kostny ratując życie dziś osiemnastoletniemu Marcinowi
Żaneta Chatys jest studentką medycyny, mieszka w Miąsowej, w gminie Sobków. W 2011 roku oddała szpik kostny ratując życie dziś osiemnastoletniemu Marcinowi spod Piły. Teraz promuje akcje zachęcające innych ludzi do rejestrowania się w bazie potencjalnych dawców szpiku. W środku - Żaneta podczas zabiegu oddawania szpiku. archiwum prywatne

Żaneta Chatys jest studentką medycyny, mieszka w Miąsowej, w gminie Sobków. W 2011 roku oddała szpik kostny ratując życie dziś osiemnastoletniemu Marcinowi spod Piły. Teraz promuje akcje zachęcające innych ludzi do rejestrowania się w bazie potencjalnych dawców szpiku. W środku - Żaneta podczas zabiegu oddawania szpiku.
(fot. archiwum prywatne)

Ważne

W rejestrze potencjalnych dawców komórek macierzystych prowadzonym przez Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Kielcach zarejestrowanych jest blisko 18 tysięcy osób z regionu świętokrzyskiego, małopolskiego, rzeszowskiego i łódzkiego. 19 z nich oddało swoje komórki macierzyste ratując życie 22 chorym na białaczki i inne nowotwory krwi (15 z Polski i 7 z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Czech, Bułgarii, Stanów Zjednoczonych). W bazie danych Fundacji DKMS Polska zarejestrowanych jest blisko 3 tysięcy potencjalnych dawców szpiku z regionu świętokrzyskiego. 24 osoby już uratowały życie chorym na białaczkę.

Mieszkająca w Miąsowej Żaneta Chatys, studentka medycyny w 2011 roku była dawcą szpiku kostnego dla młodego chłopaka spod Piły. W minioną sobotę poznała go. Przyjechał do niej, by "podziękować za życie". - Zachęcam wszystkich, by zostali dawcami. To uczucie, którego nie da się opisać słowami - mówi Żaneta.

Żaneta jest absolwentką I Liceum Ogólnokształcącego imienia Mikołaja Reja w Jędrzejowie. Obecnie studiuje w Bydgoszczy medycynę. Jest jedynaczką. Mieszka w Miąsowej w gminie Sobków.

- W listopadzie 2010 roku postanowiliśmy z koleżanką spontanicznie zgłosić się na akcję rejestracji dawców szpiku. Wówczas nie sądziłam, że telefon kiedykolwiek do mnie zadzwoni. Tymczasem stało się to bardzo szybko. Już po około roku, a dokładnie 13 grudnia 2011 roku. Zadano mi pytanie, czy nadal chcę zostać dawcą. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dostałam skierowanie na specjalistyczne badania. W lutym 2012 roku dowiedziałam się, że na pewno będę realnym dawcą komórek macierzystych szpiku kostnego - wspomina Żaneta.

BYŁY EMOCJE

Pobranie miała 27 marca 2012 roku. Już następnego dnia w klinice w Poznaniu dawca otrzymał komórki.
- Próbuję dobrać odpowiednie słowa, żeby opisać to, co czułam, kiedy odebrałam telefon z fundacji DKMS, kiedy czekałam na wyniki typizacji potwierdzającej. Kiedy pani Magda Wilk zadzwoniła z informacją, że mogę być dawcą i wreszcie, co czułam, kiedy w Centrum Onkologii w Gliwicach siedziałam na fotelu i patrzyłam na worek, w którym zbierały się komórki macierzyste… Wiem, że nie ma takich słów, żeby to wszystko opisać - pisze Żaneta na stronie fundacji DKMS Polska, która prowadzi największy na świecie rejestr dawców szpiku kostnego.

KIM ON JEST?

Zgodnie z przepisami dawca może poznać osobę, której pomógł dopiero po dwóch latach, jeśli obydwie strony wyrażą na to zgodę. Do tego czasu mogę ze sobą korespondować, ale listy przechodzą przez cenzurę fundacji DKMS.

Żaneta nie korespondowała ze swoim bratem genetycznym. Nie wiedziała na jego temat praktycznie nic, ale kołatało się w jej głowie pytanie, kim jest człowiek, któremu pomogła?

- Kim jest mój bliźniak genetyczny? Czy to dziecko, czy może dorosła już osoba? Kobieta czy mężczyzna? Co robi w życiu? Gdzie mieszka? Jaki ma kolor oczu, uśmiech? Dzisiaj na część z tych pytań znam już odpowiedź, bo wiem, że moim bliźniakiem genetycznym jest młody chłopak. Polak - pisała na stronie fundacji DKMS Żaneta.

OKO W OKO

Po dwóch latach od zbiegu Marcin - bo tak ma na imię jej genetyczny bliźniak - wyszedł z propozycją zapoznania się. Żaneta bez wahania wyraziła zgodę. W minioną sobotę stanęli ze sobą oko w oko. Marcin przyjechał z rodzicami do jej rodzinnego domu w Miąsowej.

- Pierwsze słowa, które do mnie skierował, gdy wysiadł z samochodu, brzmiały "Dziękuję Ci za życie". Nigdy nie żałowałam tej decyzji, a wtedy dodatkowo ogarnęło mnie takie uczucie, którego nie jestem w stanie opisać słowami - mówi z łzami w oczach Żaneta. - Marcin 4 października będzie miał osiemnaście lat. Zaprosił mnie na swoją osiemnastkę, na którą oczywiście pojadę. Od soboty dzwoni do mnie i pisze codziennie - dodaje.

Jak się okazało, oboje łączy nie tylko zbieżność genów. - Pradziadek Marcina pochodził z Oksy, w której ja mieszkałam do 15 roku życia - zdradza Żaneta.

DZIĘKOWAŁ ZA NAJPROSTSZE RZECZY

Chłopak chorował na niedobór odporności, którą zdiagnozowano u niego w dziesiątym roku życia. Przeżył bardzo ciężką drogę. - Podziwiam jego i jego rodziców za siłę, jaką mieli. Jego dotychczasowe życie, to ciągłe pobyty w szpitalu, ciągłe choroby, operacje. Nie ma fragmentu płuca, węzłów chłonnych… - opowiada dziewczyna. - Cieszę się, że uratowałam mu życie i zaoszczędziłam cierpień. W sobotę podziękował mi za najprostsze rzeczy, na które my nie zwracamy uwagi, nie zdajemy sobie sprawy, jakie mamy szczęście, że możemy je robić. Podziękował mi, że pierwszy raz poszedł na zakończenie roku szkolnego, że mógł spotkać się z kolegami, za to, że pierwszy raz w życiu mógł ubierać choinkę… - opowiada Żaneta.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu JĘDRZEJOWSKIEGO

Nie tylko Żaneta

Żaneta Chatys nie jest jedynym dawcą szpiku w naszym regionie, który uratował komuś życie. Prawdopodobnie jest natomiast pierwszą , która spotkała się z uratowaną osobą.

Pierwszą osobą z naszego regionu, której szpik uratował życie innej osobie była studentka kieleckiego Uniwersytetu Renata Rafa, która w 2009 roku oddała swoje komórki macierzyste dla 22 - letniego chłopaka ze Stanów Zjednoczonych chorego na białaczkę. - Jesteśmy w kontakcie listownym, wiem, że on jest już zdrowy, ale jeszcze się nie spotkaliśmy, bo to jednak duża odległość - powiedziała nam Renata Rafa, która obecnie jest koordynatorem Fundacji DKMS do spraw rekrutacji dawców.

Wśród dawców z naszego regionu jest również Monika Brożyna, która zarejestrowała się w 2009 roku podczas Dnia Dawcy, który zorganizowała Fundacja DKMS Polska, żeby znaleźć dawcę dla Katarzyny Sikory, nauczycielki z Buska - Zdroju - cioci Moniki. - Ciocia dostała szpik od kobiety mieszkającej w Niemczech, a wkrótce potem okazało się, że moje komórki mogą uratować życie 47 - letniemu Niemcowi. Pojechałam na pobranie komórek, które wyglądało jak pobranie krwi - opowiedziała nam Monika. Ona i jej ciocia korespondują ze swoimi genetycznymi bliźniakami i czekają na pierwsze spotkanie.

Życie innej osobie uratowała w ubiegłym roku również Kinga Antosik z Wodzisławia. Obejrzała w internecie teledysk zachęcający do zgłoszenia się do bazy dawców. Występowały w nim dzieci chore na białaczkę. - W internecie wypełniłam zgłoszenie. Potem pocztą przyszła mi ankieta. Byłam zabiegana, zajęta studiami i powiem szczerze, że odesłałam ją po kilku miesiącach. Już trzy miesiące później okazało się, że mogę pomóc innemu człowiekowi. Po dokładnych badaniach wiadomo było, że jest zgodność szpiku. Zabieg pobrania przeszłam w Dreźnie w Niemczech. Okazało się, że uratowałam życie cztery lata starszej ode mnie dziewczynie ze Stanów Zjednoczonych - opowiadała nam Kinga.

/IB/

TERAZ INNYCH KOLEJ

Dziś zachęca wszystkich, by zarejestrowali się w bazie dawców. - Nic na tym nie tracimy, a można komuś pomóc dostając gratis ogromną satysfakcję. Bo zabieg pobrania nic nie boli, nic nie kosztuje, a może tak wiele zmienić. Bo "kto ratuje jedno życie - ratuje cały świat". I każdy z nas ma szansę ten świat uratować. Ja już uratowałam, teraz wasza kolej - zachęca Żaneta. - Zrobiłam prezent nie tylko Marcinowi, ale także jego rodzicom, przyjaciołom, znajomym. Prezent, który nic mnie nie kosztował, a miał tak ogromną wartość. Bo czy kilka ukłuć w brzuch w czasie przyjmowania preparatu stymulującego rozrost komórek macierzystych, niewielką gorączkę i ból kości, który minął po jednej tabletce paracetamolu można nazwać wysoką ceną? Nie! Kiedy dowiedziałam się, że udało się zebrać 3,5 razy więcej komórek niż było potrzebne, po policzkach popłynęły mi łzy wzruszenia. To był jeden z piękniejszych momentów w moim życiu. Od tej chwili nie mogłam zrobić już nic więcej niż modlić się i trzymać kciuki za mojego "brata bliźniaka". Uważam, że miałam ogromne szczęście, że spośród tylu potencjalnych dawców właśnie ja miałam szansę oddać swój szpik - mówi Żaneta.

Zastrzega jednak, że przed zarejestrowaniem się w bazie potencjalnych dawców trzeba tę decyzję dobrze przemyśleć, by potem w ostatniej chwili się nie wycofać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie