Szkoła stała się tłem niejednego filmu z USA. A to jacyś "Zbuntowani młodociani", a to "Stowarzyszenie umarłych poetów", czy wreszcie "Beverly Hilss 90210" - akcja tych obrazów rozgrywa się głównie w szkole i ma moralizować. Nie inaczej jest i w "Wypisz, wymaluj… miłość".
Dużo tu słów o potrzebie czytania ze zrozumieniem, nieco mniej o tym, czym są sztuki piękne, najmniej o miłości. Chociaż spotykają się kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach, czy na odwrót. Oczywiście Owen jest wyjątkowo przekonujący jako inteligent-alkoholik, ale w XXI wieku budzi już raczej politowanie niż współczucie. Binoche nie wstydzi się wieku i jest nadal sexy, ale jej cierpiąca na reumatyczne zapalenie stawów bohaterka została zmuszona do tak katorżniczych działań w imię sztuki, że staje się całkowicie niewiarygodna.
Szkoła jest miejscem, gdzie dwójka nauczycieli nie czuje się najlepiej i każde z nich na swój sposób chce ją uczłowieczyć. I w ich intencje wierzy chyba widz bardziej niż w ich uczucie, nie licząc chęci fizycznego zaspokojenia. Romantyzmu w tym za grosz, więcej wypitych flaszek i zmarnowanych kubłów z farbą malarską. Oraz czasu. Miało być zabawnie i o miłości, a wyszło nudno. W przypadku komedii trudno o większy grzech.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?