Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory przed wojną. Jeden z działaczy został wrobiony w próbę gwałtu

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego
Białostocki poseł na Sejm Ustawodawczy, ksiądz Stanisław Hałko wśród nauczycieli gimnazjum Zygmunta Augusta. 1920 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Białostocki poseł na Sejm Ustawodawczy, ksiądz Stanisław Hałko wśród nauczycieli gimnazjum Zygmunta Augusta. 1920 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Walka o elektorat często przybierała formy brutalne, sięgające nawet po skandale obyczajowe. Tak było w lecie 1928 roku, gdy w wyimaginowaną próbę gwałtu wrobiony został, czy też sam się wrobił, jeden z działaczy białostockiego PSL Piast, Władysław Ociepko.

Możemy na trochę odetchnąć. Już po wyborach. Mogę więc trochę bezkarnie poswawolić. Bo czasem jest tak, że uderzy się w historyczny stół, a nożyce, nic to że minęło kilkadziesiąt lat, i tak się odezwą. Ale gdy śledzę tamte dawno minione przedwyborcze boje i wojenki, to coś mi one przypominają.

Już jesienią 1922 roku przed zbliżającymi się wyborami do Sejmu pierwszej kadencji w Białymstoku zanotowano, że "w związku z wyborami zauważyć można w mieście wielu obcych przybyszów". Czego oni nie obiecywali. A jak popisywali się znajomością problemów nękających mieszkańców. Najzacieklejsza walka na obietnice toczyła się zawsze wśród kanapowych partyjek i koniunkturalnie montowanych koalicyjek. Zacietrzewieni polityczni herosi nie zdawali sobie często nawet sprawy ze swej śmieszności. Tak było też i w tymże 1922 roku. Próbą zdobycia głosów wśród umiarkowanego elektoratu było pewne stronnictwo stworzone "dla ambicji i ambicyjek organizatorów". To co je wyróżniało z szarej masy to nazwa: Demokratyczna Unia Państwowo-Narodowa, czyli w skrócie DUPN. Ale dopiero określenie jej członków nadawało całej inicjatywie właściwego wymiaru.

O zacnych działaczach Unii mówiono bowiem (za przeproszeniem) - dupnicy. I już nie trzeba ani manifestów programowych, ani konwentów i całej tej zbytecznej szarlatanerii. Sama nazwa mówiła wszystko. Skoro opowiadam o "pseudoideowych szacherkach", to przy kolejnych wyborach do Sejmu z marca 1928 roku, sensacją było umieszczenie na listach dwóch białostockich zwalczających się zaciekle komitetów znanego w Białymstoku działacza partyjnego Stanisława Hupticha. Sam zainteresowany, aktywista Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, gdy zorientował się w tym, to ostro zaprotestował, że nie upoważnił nikogo, aby umieścił jego nazwisko na liście PSL Wyzwolenie. Użył nawet zgrabnego bon motu, że to "wyzwolona nieprzyzwoitość". Nie mniejsze zamieszanie wynikło na przedwyborczym wiecu PPS Lewicy. Z tej listy startowali "miejscowi komuniści wstydliwie ukrywający swe prawdziwe oblicze". Wiec odbywał się w teatrze Palace. W pewnym momencie cała sytuacja wymknęła się wyraźnie spod kontroli lewicowców. Z mównicy zaczęli przemawiać zwolennicy BBWR-u. Kolejni mówcy nagradzani byli coraz większymi oklaskami. W efekcie zaplanowany wiec ukrytych komunistów przerodził się w manifestację wspierającą ich głównych przeciwników.

Walka o elektorat często przybierała formy brutalne, sięgające nawet po skandale obyczajowe. Tak było w lecie 1928 roku, gdy w wyimaginowaną próbę gwałtu wrobiony został, czy też sam się wrobił, jeden z działaczy białostockiego PSL Piast, Władysław Ociepko. Wszystko poszło o córkę mieszkańca jednej z podbiałostockich wsi Józefa Rybnika - Weronikę. Owa Weronika wybrała się do lasu na jagody. Spotkała tam leśniczego nadleśnictwa Białystok Henryka Barbulanta. Zażądał on od Weroniki okazania dokumentu zezwalającego na zbieranie jagód. W trakcie tych czynności służbowych miał Barbulant przejść do czynów, które daleko wykraczały poza rutynową kontrolę. Faktem jest, że Weronika wróciła do domu w poszarpanym ubraniu. Zrobiło się o tym fakcie głośno.

No i tu do akcji, jako obrońca ludu wkroczył Ociepko. W imieniu dziewczyny i jej ojca napisał skargę. Kalkulował tak. Barbulant - znany służbista był znienawidzony przez okolicznych "kmiotków". Usunięcie "gwałciciela" stawiało Ociepkę w roli sprawiedliwego wybawcy, co w rezultacie miało przynieść jego partii lepsze notowania. Cała sprawa posypała się jednak w sądzie. Pierwsza zawaliła sprawę Weronika, która wprost stwierdziła, że żadnego gwałtu nie było. Owszem szarpała się z Barbulantem, ale nie z racji obrony swojej dziewiczej czci tylko z powodu braku dokumentów. Kolejną wpadką Ociepki było oświadczenie, że Rybnik jest analfabetą i to zmusiło Ociepkę do napisania za niego skargi. Takiej zniewagi nie mógł znieść rzekomy analfabeta. Nie po to kończył dwie czy cztery klasy, żeby uchodzić za niewykształconego.

Sąd miał spory ambaras. Gwałt czy nie gwałt, a te jagody nielegalnie zbierane, poszarpana garderoba Weroniki, no i analfabetyzm jej ojca. Po wnikliwej analizie sąd uznał, że to jednak Rybnik ręką Ociepki napisał skargę fałszywie oskarżając Barbulanta. Skończyło się na upomnieniu. Niepyszny Ociepko próbował całą sprawę polityczno-jagodowej strategii obrócić w fatalne sprzysiężenie losu. Tłumaczył, że może i gwałtu nie było, a on tylko przypadkiem zaangażował się w wewnętrzne porachunki wsi z leśniczym. Efekt osiągnął wątpliwy. Cały Białystok mówił o sekretarzu Piasta, tyle że sławy to raczej bohater tej wyborczej aferki nie zyskał.

Uf, dobrze, że już po wyborach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny