Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Bojar to kawał dziejów Białegostoku

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
W głębi sklep Kazimierza Goździka. Około 1970 roku.
W głębi sklep Kazimierza Goździka. Około 1970 roku.
Przeplatają się w niej momenty wzniosłe z tymi zwyczajnymi, często trywialnymi. Ale właśnie ta mieszanina stanowi o atrakcyjności opowieści.

Przechadzając się po zachowanych fragmentach dzielnicy trzeba pamiętać o Goławskich, Hermanowskich, Szymańskich, Godyńskich, ale warto też schylić się po może mniej ważne, ale często smakowite okruchy. Oto kilka z nich.

Starsi, żeby nie pisać prawdziwi mieszkańcy Bojar, pamiętają z pewnością "kultowy" sklep z wędlinami Kazimierza Goździka. On sam to postać historyczna białostockiego wędliniarstwa. Miał bowiem mistrz Goździk jeszcze przed I wojną wyborny sklep z kiełbasami, szynkami, salcesonami, wątrobiankami i czego tam jeszcze dusza siedząca w żołądku zapragnęła, przy Rynku Kościuszki 3. Miejsce wyborne - vis a vis Fary. Interes szedł znakomicie tak, że Goździk w 1925 roku otworzył swój drugi sklep w kupionym od niejakiego Pinchusa Wasilkowskiego murowanym, parterowym domu przy Kraszewskiego 19. Produkcję smakowitych wyrobów ulokował w stojącym tuż obok murowanym budyneczku. Odtąd stało się to miejsce obiektem pielgrzymek mieszkańców okolicznych ulic. Samo powiedzenie "idę do Goździka" wywoływało rozkoszne marzenia i aż ślinka ciekła.

Miał też Goździk jakieś inklinacje ponadkiełbasiane. W rynku za sąsiada miał bibliotekę miejską, a na Kraszewskiego szkołę muzyczną Ludomira Chmielewskiego. Pamiętam z dzieciństwa charakterystyczną, wyniosłą postać Kazimierza Goździka. Doglądał swojego sklepiku, który niestety w latach 60. XX wieku przejęty został przez tak zwany handel uspołeczniony. Ale dawni klienci, nawet gdy nie stało już i samego Mistrza, nadal mówili: "idę do Goździka".

Kolejną znaczącą postacią z Bojar, poniekąd też związaną z żywnością, był Hieronim Liwerski. Mieszkał w skromnym domku przy Chopina. To właśnie on w maju 1898 roku został pierwszym prezesem Stowarzyszenia Spożywczego, protoplasty dzisiejszego Społem. Był też wieloletnim przed- i powojennym radnym miejskim. Jego patriarchalna, imponująca siwa broda znamionowała doświadczenie i rozwagę. A cieszył się Liwerski szacunkiem i ogólną sympatią. Z racji tych przymiotów piastował więc funkcję zastępcy przewodniczącego Urzędu Rozjemczego przy białostockim sądzie okręgowym. Całe Bojary, ba cały Białystok przejął się, gdy wiekowy już Liwerski zaczął podupadać na zdrowiu. Pod koniec 1927 roku nie mógł wypełniać swoich obowiązków. Wkrótce niestety białostoczanie, sąsiedzi z Chopina, Monopolowej, Skorupskiej żegnali pioniera białostockiej spółdzielczości.

Kolejny okruszek bojarski sprowokowany został przez mojego albumowego sąsiada prof. Dobrońskiego, który wspomniał niedawno o okupacyjnej, zakonspirowanej kwaterze Władysława Liniarskiego przy Wiktorii 15. Rewanżuję się mniej heroiczną historią spod tego adresu. W marcu 1930 roku rozegrała się tam krwawa walka o spodnie. A było tak. Niejaki Aleksander Michalski potrzebował w trybie natychmiastowym, w celu łatwym do odgadnięcia, gotówki . Konkretnie - 4 złotych. Nie znajdując żadnych możliwości ich zdobycia, postanowił za taką właśnie sumę zastawić własne spodnie u mieszkającego pod piętnastką swojego kompana Bolesława Pietrzyka. No, ale ile można na przedwiośniu obyć się bez spodni? Tak więc Michalski w towarzystwie kolegi Kazimierza Kuprianowicza, zaopatrzywszy się w zakupioną za owe 4 zł wódkę, zjawił się w domu przy Wiktorii 15.

Nie zastali Pietrzyka. W mieszkaniu byli tylko jego rodzice Michał i Teofila. Wobec tego Michalski bez zbędnych ceregieli "samowolnie zabrał spodnie i skierował się ku wyjściu, nie zapłaciwszy długu". Stary Pietrzyk zażądał zwrotu gotówki. Na to Kuprianowicz rzucił się na niego z nożem raniąc go w bok, a spieszącą z odsieczą małżonkę w rękę. Za to odbicie spodni z niewoli sąd skazał Kuprianowicza na dwa lata więzienia.

Inny, nie mniej ciekawy okruszek miał miejsce też pod piętnastką tyle, że na Koszykowej. W czerwcu 1933 roku cała ulica i okolice słyszały jak przez otwarte okna owego domu dolatywały rozochocone głosy. "Hu, ha! Obereczek! Tańczący bili hołubce, racząc się w przerwach obficie czystą monopolową, przegryzając salcesonem". Jednym słowem wesele. Goście dla wytchnienia, korzystając z pięknej pogody, co rusz wychodzili przed dom. I nagle jeden z weselników "znalazł pod drzwiami kwilące trzymiesięczne niemowlę".

Niecodzienny prezent wzbudził niemałą sensację, tym bardziej, że "od razu zauważono, że pan młody nie czuje się pewnie". Sytuację jeszcze bardziej skomplikowało spostrzeżenie, że nieoczekiwany gość jest niepokojąco podobny do pana młodego. Widząc to świeżo poślubiona małżonka padła jak kłoda bez przytomności na podłogę. Gdy jedni zaczęli ją cucić, to reszta gości pod wodzą teścia rozpoczęła przepytywanie młodego. Ten pod krzyżowym ogniem pytań skapitulował. Przyznał się, że i owszem swoją kilkugodzinną małżonkę darzy uczuciem płomiennym, ale zanim ten płomień ogarnął go bez reszty, to pewną część swego miłosnego uniesienia ulokował gdzie indziej, czego efektem jest właśnie owo niemowlę. Szybko odnaleziono matkę podrzutka. Okazało się, że nieszczęsna dziewczyna porzucona przez wiarołomnego żonkosia, nie dość, że pogrążona w rozpaczy, to jeszcze znalazła się w skrajnej nędzy. Zdesperowana, wiedząc o ślubie ojca jej dziecka, postanowiła zrobić mu weselny podarunek.

Finał wesela z Koszykowej odbył się rzecz jasna w sądzie. Oskarżoną o podrzucenie niemowlęcia była porzucona dziewczyna. Goście weselni już bez okrzyków towarzyszących oberkom i hołubcom wysłuchiwali przejmującej mowy obrończej mecenasa Stanisława Łazuka. A że był to mecenas wyborny, a sprawa niejednoznaczna, to i wyrok zaskoczył też wszystkich. Desperatkę uniewinniono. Niestety nie wiadomo, jak dalej potoczyło się małżeństwo, którego początek nie wróżył niczego dobrego. No i najważniejsze - co z malcem, który bezwiednie stał się bohaterem wesela swojego ojca.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny