Afrykański pomór świń. Dziki mogą zostać odstrzelone

Podlaska Izba Rolnicza zaapelowała do sejmiku wojewódzkiego o redukcję populacji dzików, która miałaby uchronić hodowane w województwie podlaskim świnie przez wirusem pomoru afrykańskiego.
Okazuje się, że już wcześniej sejmik także zajmował się tą sprawą, a ministerstwo środowiska sugerowało marszałkowi województwa odstrzał dzików. Specjaliści z powiatu hajnowskiego są w tej sprawie podzieleni.

"Zebrane doświadczenia w rozprzestrzenianiu się ASF na terytorium Europy wschodniej wykazują, że najważniejszymi wektorami przenoszenia wirusa są dziki. Zagęszczenia notowane w Polsce północno-wschodniej to ok. 26 szt. na 1000 ha lasu - czytamy w piśmie Podlaskiej Izby Rolniczej do radnych. - Kluczem do eliminacji lub spowolnienia tempa rozprzestrzeniania się ASF jest bardzo intensywne i szybkie rozrzedzenie populacji dzików."

Urząd marszałkowski odpowiada, że sejmik zajmował się już tym tematem i 24 lutego nawet przyjął w tej sprawie stanowisko o redukcji populacji dzików.

- Przyszło też do nas pismo z Ministerstwa Środowiska, w którym ceduje na nas odstrzał dzików. Redukcja mogłaby objąć 30 proc. populacji dzików na terenie białostockiego i suwalskiego okręgu łowieckiego - mówi Jacek Jasiński, zastępca dyrektora departamentu rolnictwa i obszarów rybackich Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku.

Zdaniem urzędników odstrzał mógłby więc objąć nawet do 5 tysięcy sztuk dzików.

- To się wiąże ze znalezieniem funduszy na opłacenie odstrzału. Wykonanie takiego zalecenia mogłoby kosztować nawet milion złotych - dodaje Jacek Jasiński.

Komisja rolnictwa w sejmiku badała już tę kwestię i zdecydowała, że należy porozumieć się w sprawie finansów z resortem rolnictwa.

Opinie leśników z powiatu hajnowskiego są podzielone.

- Normalna gospodarka łowiecka to dbałość o utrzymanie populacji zwierzęcia na określonym poziomie. Przerośnięcie populacji zawsze grozi epidemiami i chorobami - mówi Grzegorz Zenon Bielecki, nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka.

I przyznaje, że w planie na rozpoczynający się rok łowiecki w jego nadleśnictwie zapisano wyższy odstrzał dzika o 30 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Nie wiadomo tylko, czy uda się ten plan zrealizować.

- O prostym ograniczeniu populacji może mówić ktoś, kto nigdy w ręku strzelby nie trzymał - mówi nadleśniczy. - To jest las, dziki chodzą na pola i ich ustrzelenie to nie jest łatwa sprawa.
Z dystansem do pomysłu redukcji populacji dzików podchodzi Jerzy Dackiewicz, nadleśniczy Ośrodka Hodowli Żubrów Białowieskiego Parku Narodowego.

- Populacja dzików jest w tej chwili spora i pewnie ich odstrzał będzie prowadzony na terenach, na których na dziki polować można. Ale nie zapominajmy, że w kontekście ASF stwierdzono do tej pory występowanie tego wirusa tylko w dwóch przypadkach u padłych dzików. W Puszczy Białowieskiej takiego wypadku nie było, odstrzał więc wydaje się niezasadny - mówi nadleśniczy Jerzy Dackiewicz.
Podlaska Izba Rolnicza idzie jednak dalej w swoich propozycjach: sugeruje wprowadzenie całorocznego sezonu polowań na dziki bez względu na płeć i wiek, objęcie odstrzałem parków narodowych i rezerwatów, nakaz odłowu i odstrzału wałęsających się psów i kotów oraz wyjęcia spod ochrony ptaków krukowatych.

- Bez przesady, do loszek i ich młodych nikt nie będzie strzelał, bo trzeba zachować zrównoważoną gospodarkę zwierzęciem - mówi myśliwy Jan Jankowski z Koła Łowieckiego "Ryś" w Bielsku Podlaskim.
- Pomysł z odstrzałem na terenie rezerwatu też nie przejdzie, bo tu zwierzęta nie są strzelane - mówi Jerzy Dackiewicz.

- Co innego psy i koty. To faktycznie może być duże zagrożenie w kontekście ASF. Często spotykamy się ze zjawiskiem, że psy rozszarpują padłe lub ustrzelone dziki - mówi Grzegorz Bielecki.

Jednak dyrektor Jasiński zapewnia, że tematem psów i kotów sejmik na razie się nie zajmował.