Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puszcza Augustowska. Ludzie boją się żubra

Jacek Wolski [email protected]
Żubrów w Polsce praktycznie nie było. W 1919 roku na wolności nie żył ani jeden osobnik. Z kilkudziesięciu trzymanych w niewoli wyselekcjonowano 12 zwierząt, które nadawały się do rozmnażania.
Żubrów w Polsce praktycznie nie było. W 1919 roku na wolności nie żył ani jeden osobnik. Z kilkudziesięciu trzymanych w niewoli wyselekcjonowano 12 zwierząt, które nadawały się do rozmnażania. Anatol Chomicz
W Puszczy Augustowskiej żubry będą miały pewnie jak w raju. Specjalnie urządzone pastwiska, dodatkowe wodopoje. Zimą natomiast - dokarmianie.

Problem polega jednak na tym, że takich sąsiadów nie chcą okoliczni mieszkańcy. - Bobry i dziki wyrządziły już tyle szkód, że wystarczy na pokolenia - twierdzą.

Trzeba zrobić wszystko, co możliwe, by chronić polskie żubry - mówi prof. Wanda Olech ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Im stad w różnych częściach kraju będzie więcej, tym lepiej. - Musimy być przygotowani na sytuację, w której pojawi się jakaś niespodziewana choroba i padnie nam połowa, albo i więcej polskich żubrów - dodaje.

Naukowcy chcą, by zwierzęta te zamieszkały wkrótce w nowym miejscu - w Puszczy Augustowskiej. Przygotowują się do tego już parę lat.

Miejscowym ten pomysł się jednak nie podoba.

- Bobry i dziki narobiły już u nas wystarczających spustoszeń - mówią.

Wysiłek pokoleń

Żubrów w Polsce praktycznie nie było. W 1919 roku na wolności nie żył ani jeden osobnik. Z kilkudziesięciu trzymanych w niewoli wyselekcjonowano 12 zwierząt, które nadawały się do rozmnażania. W 1929 roku pierwsze żubry wypuszczono na wolność. Miało to miejsce w Puszczy Białowieskiej.

Szacuje się, że obecnie żyje w Polsce nieco ponad tysiąc tych zwierząt. To jedna trzecia całej światowej populacji. Połowa zamieszkuje Puszczę Białowieską. Duże stada są też w Bieszczadach, w zachodniej części Pomorza, w Puszczy Knyszyńskiej oraz Boreckiej.

Jak mówi prof. Wanda Olech, odtworzenie populacji wymagało wielkiego, rozpisanego na lata wysiłku i szkoda byłoby zmarnować dorobek kilku pokoleń. A wcale nie tak wiele trzeba.

Stosunkowo często żubry zapadają na gruźlicę, która może być groźna nawet dla ludzi. Gdy zwierzęta przebywają na wolności, nie da się tego leczyć. Żeby choroba się nie rozprzestrzeniała, co w tym przypadku następuje szybko, trzeba zarażone osobniki eliminować. W 2000 roku w Bieszczadach odstrzelono 6 żubrów. Parę lat później - kilkanaście. W tym roku w Puszczy Boreckiej zlikwidowano kolejnych 7 osobników.

To właśnie dlatego naukowcy chcą lokalizować stosunkowo niewielkie stada w różnych, w miarę odległych od siebie miejscach. Bo jeśli nawet jedno trzeba będzie odstrzelić, pozostałe ocaleją.

Musi mieć co jeść i co pić

Z tym, by żubry zagościły w Puszczy Augustowskiej naukowcy nosili się od kilku lat. Na przygotowania dostali nawet unijną dotację. Zaczęli więc szukać odpowiedniego terenu. Chodziło o odludne miejsce, poza głównymi szlakami turystycznymi i z dala od upraw rolnych.

Wytypowany został ostatecznie obszar o powierzchni około 28 tysięcy hektarów, znajdujący się w dwóch nadleśnictwach - Płaska oraz Augustów. To tutaj planuje się sprowadzenie na początek 10 osobników. Potem stado ma się rozrastać. Ale nie więcej niż do 30-40 zwierząt.

Król puszczy byle gdzie przebywać jednak nie może. Musi mieć co jeść i co pić. Tak, żeby w poszukiwaniu jednego oraz drugiego nie szwendał się po okolicy. Bo wtedy zaczną się problemy. I na ruchliwej drodze mógłby się pojawić, i rolnikowi w szkodę wejść.

W locum dla tych zwierząt trzeba więc zainwestować. Potrzeba trochę nowych oczek wodnych, bezwzględnie należy także poprawić jakość łąk. Choć żubry nie są szczególnie wybredne. Żrą głównie pokrzywy. Czasami zabierają się też za korę czy pędy. Naukowcy zapewniają jednak, że to nie łosie, które są w stanie zniszczyć dokumentnie olbrzymie połacie każdego niemal lasu. Teren musi obfitować w wystarczającą ilość pożywienia. Jednak zimą, nie pozostanie nic innego, jak dokarmianie zwierząt.

Cały obszar ogrodzony w żaden sposób nie będzie, więc nie da się wykluczyć, że któremuś zwierzęciu coś jednak strzeli do głowy i wybierze się na dłuższą wycieczkę.

- Zapewniam jednak, że po przedmieściach Augustowa żubry spacerować nie będą - mówi prof. Wanda Olech.

A jakie to narodowe dobro

Najważniejsze jest jednak przekonanie do pomysłu okolicznych mieszkańców. Na temat tego, jak postrzegane są żubry naukowcy przeprowadzili nawet specjalne badania. Pytali mieszkańców Augustowszczyzny oraz wsi leżących w Puszczy Knyszyńskiej. Ci ostatni z żubrami mają do czynienia od kilkudziesięciu lat. Jednak obecność zwierząt w pełni akceptuje tylko 44 proc. badanych. Dla reszty żubry wiążą się z różnego rodzaju zagrożeniami, czyli przede wszystkim z niszczeniem upraw rolnych. Co ciekawe, tylko połowa mieszkańców tych terenów traktuje te piękne zwierzęta jako polskie dobro narodowe.

W Puszczy Augustowskiej dominują z kolei obawy. Aż trzy czwarte mieszkańców uważa, że żubry będą tylko niszczyły uprawy. A jako dobro narodowe postrzega je tylko co trzeci.

- W naszej gminie bobry pozalewały niemal wszystkie łąki - żalił się Tadeusz Drągiewicz, wójt Sztabina, podczas spotkania z naukowcami. - A państwo nie pali się do wypłaty odszkodowań spowodowanych przez zwierzęta znajdujące się pod ochroną. Kiedy w końcu wypłaca, nie są to kwoty rekompensujące wszystkie straty. Trudno się więc dziwić, że ludzie obawiają się żubrów.

Franciszek Wiśniewski, starosta augustowski, poszedł jeszcze dalej.

- Po tym spustoszeniu, jakiego na naszych terenach dokonały bobry i dziki, żadnych żubrów po prostu nie chcemy - mówił. - Dajcie ludziom normalnie żyć. A jak chcecie zrobić tu skansen dla zagranicznych turystów, to poprzebierajcie nas jeszcze w kufajki i walonki.

Argumenty naukowców trafiały w próżnię. Nawet zapewnienie prof. Andrzeja Bereszyńskiego z Państwowej Rady Ochrony Przyrody, iż wszystko można tak zorganizować, że żubr będzie syty, a mieszkaniec cały, też mało kogo z miejscowych przekonało.

Już tam są

To burzliwe spotkanie odbyło się rok temu. Wydawało się, że tak ostry opór przedstawicieli lokalnych władz naukowców zniechęcił raz na zawsze. Bo miały odbywać się kolejne spotkania, w tym z mieszkańcami, ale się nie odbywały.
Prof. Wanda Olech zapewnia jednak, że naukowcy wcale się nie poddali. Dostali kolejne dofinansowanie, swoje plany oficjalnie przedstawili Regionalnej Radzie Ochrony Przyrody w Białymstoku.

Zamierzają więc zabrać się za przygotowanie pastwisk, ale przede wszystkim - przekonywanie ludzi.

- Muszą zrozumieć, że strat z tego tytułu nie poniosą - dodaje prof. Wanda Olech.

Ale przedstawiciele lokalnych władz twierdzą, że w ich stanowisku nic się nie zmieniło.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, żubry zostaną sprowadzone do Puszczy Augustowskiej m.in. z Białowieży w ciągu dwóch lat. Nie będą to zresztą pierwsze osobniki na tym terenie. W puszczy zauważono bowiem przynajmniej trzy takie zwierzęta. Przyszły najprawdopodobniej z Białorusi.

- Same wybrały to miejsce, więc widać, że im odpowiada - cieszą się naukowcy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny