Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bloki na Dojlidach. Konflikt interesów testem dla miasta

Tomasz Mikulicz
Tak początkowo urbaniści wyobrażali sobie zabudowę terenu fabryki sklejek. Po pierwszych konsultacjach zgodzili się, by widoczny w tle blok był niższy o trzy kondygnację. Natomiast jedno piętro w górę można będzie dobudować do budynku Biaformu. To jednak nadal nie zadowala mieszkańców pobliskiego osiedla, którzy chcą zachować tradycyjną zabudowę dzielnicy.
Tak początkowo urbaniści wyobrażali sobie zabudowę terenu fabryki sklejek. Po pierwszych konsultacjach zgodzili się, by widoczny w tle blok był niższy o trzy kondygnację. Natomiast jedno piętro w górę można będzie dobudować do budynku Biaformu. To jednak nadal nie zadowala mieszkańców pobliskiego osiedla, którzy chcą zachować tradycyjną zabudowę dzielnicy. Urząd Miejski w Białymstoku
Często jest tak, że projektuje się budynki, które same w sobie są ładne. Sęk w tym, że nie pasują one do otoczenia - mówił dr hab. Bartosz Czarnecki z Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej.

Wygłosił on wykład o konfliktach i różnicach interesów w zagospodarowaniu przestrzennym w ramach ostatniego spotkania Podlaskiego Forum Urbanistów (organizuje je białostocki oddział Towarzystwa Urbanistów Polskich). Choć temat spotkania był dość ogólny, sednem okazał się konkrety konflikt, który rozgrywa się na Dojlidach. Na terenie dzisiejszej fabryki Biaform urbaniści planują blokowisko. Nie zgadza się na to część mieszkańców pobliskiego osiedla, którzy widzieliby tam domki jednorodzinne.

Wśród zaproszonych panelistów pierwszy zabrał głos prof. Marek Budzyński z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. - Globalne struktury finansowe determinują, niestety, wszystkie działania w przestrzeniach lokalnych. Musimy zacząć to dostrzegać. Zresztą, konflikty często nie są tak proste, jak się nam wydaje. Nie rozumiem pojęcia "konflikt indywidualny i grupowy“. Przecież jeśli jedną ze stron jest jakaś wielka korporacja, to nie reprezentuje ona interesu indywidualnego, bo stoi za nią grono pracowników czy akcjonariuszy - mówił.

Z jego punktem widzenia zgodziła się Magdalena Godlewska, wiceprezes Zakładów Przemysłu Sklejek Biaform, która podkreślała że najważniejszym problemem jej zakładu jest sprostanie konkurencji i utrzymanie miejsc pracy.

- Nikt nie prowadzi działalności gospodarczej bez chęci generowania zysku. Rozumiemy potrzebę tworzenia zrównoważonego rozwoju, ale dążenie do niego powinno odbywać się z poszanowaniem wszystkich stron. Planiści muszą zdefiniować interesy grup, które w tym rozwoju mają uczestniczyć - mówiła.

Teren Sklejek zajmuje 16 hektarów. Zakład istnieje już od 95 lat.

- Jest więc starszy niż osiedle domków, które powstało w sąsiedztwie. Rozrastanie się Białegostoku sprawiło, że znaleźliśmy się może nie w centrum, ale jednak w mieście. Adziałalność, jaką prowadzimy jest uciążliwa dla mieszkańców. Chodzi m.in. o zapylenie i hałas - przyznała.

Stwierdziła, że jej zakład nie ma na Dojlidach możliwości rozwoju.

- Wcześniej czy później musimy się przenieść. Jeżeli w wyniku wejścia w życie planu miejscowego nasza ziemia straci na wartości, nie będziemy mogli tego zrobić. A koszty przenosin są ogromne.

Znacznie przekraczają wartość gruntu. Tymczasem planiści założyli, że 1/3 działki ma służyć społeczeństwu jako tereny rekreacyjne. Plany muszą być tworzone odpowiedzialnie. Urbaniści powinni w jakiś sposób zrekompensować nam ubytek wartości - podkreślała Magdalena Godlewska.

Z kolei w imieniu deweloperów wystąpił Roman Dubowski, członek zarządu Business Center Club.

- Plany miejscowe powinny być przede wszystkim elastyczne. Zbyt szczegółowe zapisy rodzą wiele problemów przy ich realizacji. Warunki określające np. wysokość zabudowy czy liczbę miejsc parkingowych trzeba dostosować do potrzeb danego terenu. Urzędnicy powinni uwzględniać wnioski składane przede wszystkim przez właścicieli nieruchomości. A, niestety, nie zawsze tak się dzieje, przez co realizacja zapisów budzi niesnaski - twierdził.

Według niego plany powinny być dostosowane do interesów właściciela nieruchomości czy inwestora.

- Nie zawsze urbaniści zwracają uwagę na względy ekonomiczne. W planach są np. zapisy, że należy stworzyć na osiedlu park. Ktoś jednak będzie musiał za to zapłacić. Prawdopodobnie koszty poniosą przyszli mieszkańcy bloków, które powstaną na tym osiedlu. Koszt powstania parku będzie wkomponowany w ceny mieszkań. A wiadomo, że ponad 90 procent młodych ludzi kupuje mieszkania na kredyt. Wyższe ceny oznaczają to, że wielu będzie stać tylko na lokale o najmniejszych metrażach - podkreślał.

Wiadomo jednak, że przy tworzeniu planów występują nie tylko interesy właścicieli terenów i deweloperów, ale też reszty społeczeństwa. Jednak co z tego, skoro społeczeństwo o planach miejscowych dowiaduje się wtedy, gdy pod ich nosem wyrasta np. wieżowiec. Piotr Kempisty, członek zarządu stowarzyszenia Białostocka Przestrzeń Miejska mówił, że władze miasta za mało robią, by zachęcić mieszkańców do konsultowania planów miejscowych.

- Ilu z zebranych regularnie zagląda na biuletyn informacji publicznej urzędu miejskiego i stronę internetową prowadzoną przez magistrat?- pytał.

Rękę podniosło zaledwie kilka osób. Byli to w zasadzie wyłącznie urzędnicy i dziennikarze. Las rąk pojawił się dopiero, gdy Kempisty spytał: Ilu z nas korzysta z Facebooka?

- Dlaczego więc miasto nie zamieszcza informacji o konsultacjach poszczególnych planów właśnie na Facebooku? - pytał.
Według niego niska frekwencja na spotkaniach konsultacyjnych to skutek tego, że są one organizowane w godzinach pracy urzędu miejskiego. - Poza tym, spotkania takie powinny odbywać się na terenie osiedla, którego dany plan dotyczy. Przydałby się też bezstronny moderator dyskusji - tłumaczył.

Jego wypowiedź zebrani nagrodzili gromkimi oklaskami. Część argumentów trafiła nawet do Andrzeja Meyera, wiceprezydenta Białegostoku.

- Bardzo ciekawym pomysłem jest wykorzystanie portali społecznościowych. Nie ograniczyłbym się tylko do informowanie za ich pomocą mieszkańców o terminach konsultacji, ale też prowadzenia na nich samych konsultacji. Jednak, abyśmy mogli rozpatrzyć uwagi od białostoczan, muszą być one złożone na piśmie do urzędu - mówił.

Przyznał jednak, że na dyskusję na temat planów najczęściej nikt nie przychodzi.

- Potrzeba organizowania takich spotkań w godzinach wieczornych i poza urzędem jest więc tym bardziej wątpliwa. Jeżeli i wtedy nikt się na takie spotkanie nie stawi, wydamy pieniądze publiczne w sposób, który nie będzie do końca uprawniony - mówił Andrzej Meyer.

Do jego słów, w dalszej części dyskusji odniosła się jedna z mieszkanek Dojlid, która powiedziała, że miasto nie poniosłoby żadnych kosztów wynajmu pomieszczeń, bo "załatwiłaby“ władzom salę w dojlidzkiej szkole. Zebrani przyjęli tę propozycję z aprobatą. Wiceprezydent się jednak do niej nie odniósł. A przypomnijmy, że to właśnie w szkołach odbywały się swego czasu spotkania prezydenta z mieszkańcami.

Andrzej Meyer przekonywał przede wszystkim o zaletach planów miejscowych.

- Tylko one mogą pogodzić różne interesy. Jeśli takiego planu nie ma, zmuszeni jesteśmy wydawać pozwolenia na budowę w oparciu o decyzję o warunkach zabudowy. Ate ostatnie, w przeciwieństwie do planów, nie muszą być zgodne ze studium zagospodarowania, czyli dokumentem, który przedstawia kierunki zabudowy całego miasta - tłumaczył zastępca prezydenta.

Następnie głos zabrał Adam Musiuk, radny z klubu PO, który zasiada w komisji zagospodarowania przestrzennego.

- Jako radny powinienem słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać - mieszkańców, inwestorów, architektów, przyrodników itd. Bardzo trudno pogodzić jest te wszystkie interesy. Deweloperzy mówią np. wybudowanie na osiedlu przedszkola nie jest potrzebne z punktu widzenia ekonomicznego. Co innego powie mieszkaniec - twierdził.

Barbara Tomecka z białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami odczytała zaś list autorstwa Macieja Rowińskiego-Jabłokowa, mieszkańca Dojlid, który stworzył na Facebooku profil: Ręce precz od Dojlid).

- Obawiam się, że dyskusja służyć ma przykryciu rzeczy oczywistych nieprzystępną terminologią fachową i tłumiącą atmosferą uniwersyteckiego autorytetu. Zagospodarowanie przestrzenne musi być konsultowane ze społecznością lokalną, co jednak nie jest tak oczywiste - czytała.

W liście jest też mowa o tym, że urząd miejski i konserwator zabytków usługuje wątpliwym aniołom biznesu.

- Przykładem kompromitacji idei partycypacji społecznej było wyłożenie projektu planu miejscowego do publicznego wglądu w terminie do 24 grudnia. Na zgłaszanie uwag wyznaczono zaś jedynie minimalny, 14-dniowy okres, który przypadał na święta katolickie i prawosławne oraz okres noworoczny - czytała Barbara Tomecka.

Po wypowiedziach panelistów, do głosu dopuszczono gości.

- Kiedy budowaliśmy budynek WSAP, w miejscu, gdzie wcześniej pasły się krowy, nie przyszło nam nawet do głowy, by mógł on mieć więcej niż jedno piętro. Nie szliśmy wyżej właśnie ze względu na charakter tej dzielnicy - mówiła Barbara Kudrycka, posłanka PO, która od 25. lat mieszka na Dojlidach.
Według niej, najważniejsze jest to, by nowa zabudowa była dostosowana do charakteru już istniejącej.

- Już za komuny, kiedy mieszkańcy nie mieli możliwości wybierania swoich przedstawicieli w samorządach, zawsze dopuszczano skargi i wnioski obywateli do zgłoszonych projektów. Oczywiście większość z nich było odrzucanych. Wierzę, że dziś uda się osiągnąć konsensus - mówiła Barbara Kudrycka.

W dyskusji wziął też udział m.in. białostocki historyk, prof. Józef Maroszek. - Dojlidy są najlepiej zachowaną częścią Białegostoku. Wszystkie inne ulegają degradacji. Ważne jest więc, na ile dziś będziemy chronili myśl naszych przodków, którzy zaplanowali tę dzielnicę - mówił.

Czytaj e-wydanie »
od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny