Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia - Korona 1:1. Gol w końcówce przyćmił trochę obraz beznadziejności (zdjęcia, wideo)

Tomasz Dworzańczyk [email protected] tel. 85 748 95 31
Wojciech Wojtkielewicz
Kolejne beznadziejne spotkanie, w odstępie zaledwie tygodnia, rozegrali żółto-czerwoni. Po wyjazdowej porażce z Cracovią Kraków 0:1, tym razem zremisowali u siebie z Koroną Kielce 1:1. Punkt uratował w doliczonym czasie gry Adam Dźwigała, który po rzucie rożnym piękną główką trafił do siatki.

[galeria_glowna]
Wynik spotkania zamazuje rzeczywistość, bowiem gospodarze absolutnie nie zasłużyli na ten remis. Jagiellończycy wyglądali fatalnie, ustępowali rywalom pod każdym względem i mogą tylko się cieszyć, że w końcówce dopisało im szczęście.

- Zdarzył nam się słabszy występ. Trzeba to zaakceptować i ten punkt uznać za sukces. Nie zamierzam jednak rozdzierać szat i biczować się tym meczem - tłumaczy Stokowiec.
Spotkanie z kielczanami miało olbrzymie znaczenie dla obu stron. Zarówno Korona, jak i Jagiellonia, walczą o miejsce w pierwszej ósemce, dlatego można było spodziewać się, że na boisku nie zabraknie walki. Niestety, od początku wyglądało to tak, jakby białostoczanom zależało mniej. Źle weszli w mecz i pozwolili się zdominować przyjezdnym.

- Nie ma się co oszukiwać. W pierwszej połowie nie mogliśmy złapać rytmu. Mieliśmy za dużo strat, w naszych poczynaniach panował chaos. Nie potrafiliśmy wyprowadzić piłki - wylicza szkoleniowiec Jagi.

Taka gra mogła kosztować stratę bramki już w 4. minucie meczu, jednak z precyzyjnym dośrodkowaniem Pawła Golańskiego minął się Przemysław Trytko. W kolejnych minutach kielczanie stworzyli sobie jeszcze dwie stuprocentowe okazje. Najpierw jednak Giorgi Popchadze w ostatniej chwili zablokował uderzenie Trytki, a później z kilku metrów do pustej bramki nie trafił Siergiej Chiżniczenko. To już nawet nie był sygnał ostrzegawczy, ale bicie na alarm, że coś jest nie tak.

W końcu stało się. W 23. minucie kontra gości przyniosła im bramkę. Z piłką zabrał się Trytko, któremu nie przeszkodzili ani Martin Baran, ani debiutujący w barwach Jagi Seweryn Michalski. Napastnik Korony płaskim strzałem przy słupku umieścił piłkę w siatce i za chwilę podbiegł do trybuny, na której siedzieli szefowie Jagi, by pięknie się ukłonić.

Źródło: T-Mobile Ekstraklasa/x-news

- To była taka spontaniczna reakcja, można powiedzieć sportowy rewanż za ten okres spędzony w Białymstoku - przyznaje były piłkarz żółto-czerwonych, który jesienią w wygranym meczu z Jagiellonią (4:1) także trafił do siatki i to dwukrotnie.
Stracony gol nie zmienił oblicza meczu, bowiem białostoczanie nadal nie mieli sposobu choćby na zbliżenie się do bramki kielczan. W pierwszych 45 minutach uczynił to tylko raz Nika Dzalamidze, jednak lot piłki po jego dośrodkowaniu przeciął Zbigniew Małkowski.

Koroniarze mieli natomiast przed przerwą jeszcze jedną znakomitą okazję na podwyższenie wyniku, lecz wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Daniel Gołębiewski (zmienił kontuzjowanego Michała Janotę), będąc sam na sam z Krzysztofem Baranem fatalnie przestrzelił.

- W przerwie mówiliśmy sobie, że trzeba wykorzystać słabość Jagiellonii i strzelić na 2:0 - przyznaje pomocnik kielczan Paweł Sobolewski.

Niewiele brakowało, by tuż po zmianie stron dokonał tego Pavol Stano, po którego strzale głową po rzucie wolnym piłkę na linii bramkowej złapał Krzysztof Baran. Od tego momentu inicjatywę przejęli gospodarze, których poczynania rozruszał wprowadzony do drugiej linii Dźwigała, zmiennik Dawida Plizgi.

- Tak naprawdę, do zmiany było dużo więcej zawodników - nie ukrywa Stokowiec.

Jagiellończycy opanowali środek pola, który wcześniej należał do gości, jednak nie przekładało się to na ilość sytuacji. Kielczanie kasowali wszelkie akcje Jagi najdalej na 30 metrze przed własną bramką i wydawało się, że spokojnie utrzymają korzystny rezultat. Na szczęście dla białostoczan, w doliczonym czasie gry, krycie przy rzucie rożnym, egzekwowanym przez Daniego Quintanę zgubił Vanja Markovic i Dźwigała piękną główką doprowadził do remisu.

Niewiele brakowało, by żółto-czerwoni zostali jednak bez punktu, bowiem za chwilę wyśmienitej okazji nie wykorzystał Kamil Sylwestrzak, trafiając z kilku metrów wprost w Krzysztofa Barana.

Źródło: T-Mobile Ekstraklasa/x-news

- Dobrze, że nie przegraliśmy tego meczu, bo we wtorek gramy rewanż z Lechią w Pucharze Polski i możemy jechać do Gdańska z podniesioną głową - kwituje Dźwigała.

Oby białostoczanie szybko wyciągnęli wnioski po tym meczu, bowiem z taką grą jak przeciwko Koronie, czy wcześniej Cracovii, na Wybrzeżu nie będą mieli czego szukać.

Wynik

Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 1:1 (0:1). Bramki: 0:1 - Trytko (23), 1:1 - Dźwigała (90). Żółte kartki: Balaj, Pazdan, Popchadze, M. Baran - Golański, Stano, Jovanovic, Chiżniczenko.

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 5 232.

Jagiellonia: K. Baran - Waszkiewicz (75. Rajalakso), Michalski, M. Baran, Popchadze, Plizga (46. Dźwigała), Pazdan, Gajos, Quintana, Dzalamidze (81. Drażba), Balaj.

Korona: Z. Małkowski - Golański, Stano, Dejmek, Sylwestrzak, P. Sobolewski (64. Biejsiebiekow), Petrow (82. Markovic), Jovanovic, Janota (38. Gołębiewski), Trytko, Chiżniczenko.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny