Kanadyjski reżyser Jean-Marc Vallée postawił na właściwego konie, wybierając do Oskarowej roli Matthew McConaugheya. Świetnie naszkicowany portret robotnika, który idąc w ślady ojca został elektrykiem, ale ma psychikę teksaskiego macho, miast budzić odrazę, z miejsca zdobywa sympatię widzów. Chociaż woli uprawiać seks z dwiema kobietami jednocześnie, kiedy będzie trzeba walczyć o życie swoje i innych nosicieli HIV, będzie umiał się przełamać i zaprzyjaźnić z transwestytą (w tej roli nie mniej świetny Jared Leto). Ba, od przysłowiowego kręcenia lodów na sprowadzaniu do USA i handlu niezalegalizowanymi lekami dojdzie do sądowej niemal walki z koncernem produkującym niezwykle drogi i śmiertelnie niebezpieczny dla osłabionych organizmów zarażonych HIV, AZT.
Chociaż "Witaj w klubie" można potraktować, jako humorystycznie opowiedzianą biografię cwaniaka, w istocie może to być również kolejna wersja amerykańskiego mitu o przedsiębiorczości. Bo Woodroof z oszusta przeistacza się w świadomego choroby społecznika. Nie ufa lekarzom, zaprzedającym się za olbrzymie pieniądze koncernom farmaceutycznym i swoją autoterapią pokazuje światu, że zamiast umrzeć w miesiąc, udaje mu się przeżyć jeszcze siedem lat. A przy okazji zmienić nastawienie do homoseksualistów i, jakież to filmowe, przekonać do swoich racji piękną lekarkę.
Dobre kino, świetne kreacje i historia, która może dawać otuchę nie tylko umierającym. Na zmianę
mentalności nigdy nie jest wszak za późno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?