Było? Było na wiele sposobów, ale tym razem już pierwsza ofiara zaskakuje. Dopiero tuż przed pierwszą ekranową śmiercią w pełni poznajemy tożsamość bohatera. Dopiero wtedy wiemy, że Liam Neeson gra rolę tajniaka zatrudnionego przez linie lotnicze, że jest byłym policjantem, i jak to w takich wypadkach często bywa, czynnym alkoholikiem. I że w jego życiu wydarzyła się osobista tragedia. W fabule wszystkie karty świadczą, że to on sam ukartował śmiercionośną intrygę, bo i z finansami ma kłopoty, nie tylko z psyche. Ale od czegóż wiara w ludzi. Taką niezachwianą ufność prezentuje grająca główną rolę kobiecą świetna Julianne Moore.
Za to reżyserujący film Jaume Collet-Serra pozostałe postaci tego podniebnego thrillera wymyślił na podobieństwo archetypicznych bohaterów podobnych filmów. Nagrywający wszystko komórką półidiota, butny hip-hopowiec, chamski glina, czy wreszcie lekarz o twarzy taliba - oni wszyscy będą mieli swoje pięć minut i skutecznie będą wyprowadzali na manowce zarówno widza jak i filmowego agenta. Ale kto spowodował, że ludzie ginęli na pokładzie odrzutowca i jaki zgotował im los, tego trzeba dowiedzieć się w kinie.
Bo choć nie przepadam za kinem akcji, ten po części thriller kryminalny naprawdę wciągnął i przeszło 100 minut minęło błyskawicznie. I o to przecież w filmach akcji chodzi.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?