Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postawmy na siebie. Czas rozpakować walizki

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 85 7489 552
Emigracja zagraniczna za pracą (stan z roku 2011)
Emigracja zagraniczna za pracą (stan z roku 2011)
Wyobraźmy sobie: wjeżdżamy do Suwałk, a tam - żywego ducha. Wszyscy na emigracji. Ponad 70 tysięcy ludzi.

Prof. zw. Andrzej Sadowski, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku

Przy ocenianiu emigracji zarobkowej trudno jednoznacznie wartościować, czy jest to zjawisko pozytywne czy negatywne, bo występuje tu zasadnicza sprzeczność między interesem indywidualnym a zbiorowym. Bo ludzie wyjeżdżając niejednokrotnie robią kariery, ale województwo traci kapitał młodości, który można by tu rozwinąć, wielość cech jednostek, które można by oddać regionowi. Zagrożenie pojawia się, gdy takie migracje mają charakter masowy - a u nas zdecydowanie taki mają, tym bardziej, że wśród emigrantów rośnie procent ludzi młodych i wykształconych. Stratą jest ogromną, gdy wytwarza się tzw. społeczeństwo migracyjne - takie województwa czy miasta, w którym migracja staje się podstawowym źródłem dochodów społeczeństwa. Gdy ludzie zaczynają być przekonani, że nie ma szans na zarobienie pieniędzy w Białymstoku czy innym mieście regionu. I to staje się taka samo spełniającą się przepowiednią. A wobec tego już nawet nie próbują szukać w sobie przedsiębiorczości, zaradności. Uważają, że to wszystko będzie nieskuteczne i wyjeżdżają za granicę.

Oczywiście naprawdę nie ma miejsca sytuacja, że wszyscy w Suwałkach spakowali walizki i zaczęli budować swoją przyszłość za granicą. Ale faktycznie, jak pokazują najnowsze (z 2011 roku) dane GUS, na emigracji zarobkowej jest ponad 77 tysięcy mieszkańców woj. podlaskiego. Czyli prawie tylu, ilu zamieszkuje stolicę Suwalszczyzny.

Patrząc na mapkę obok można powiedzieć: Co tam, to wcale nie najwięcej. Nawet inne województwa makroregionu Polski Wschodniej - zwłaszcza lubelskie czy podkarpackie - odnotowują większą liczbę emigrantów zarobkowych. Tyle, że w nich liczba ludności jest o ok. milion osób większa niż u nas. Nie bez przyczyny na billboardach, które obecnie można zobaczyć w całym regionie, liczba ludzi, którzy wyjechali przede wszystkim w poszukiwaniu pracy w innych krajach, zestawiona jest z woj. lubuskim.

Tam liczba ludności jest zbliżona do naszej. Ale emigrantów o ponad 30 tysięcy mniej. I znowu można dodać, że oni tam mają tak blisko granicę otwartą, jak blisko my mamy granicę zamkniętą i dlatego mogą korzystać z europejskiego rynku pracy, nie wyjeżdżając ze swoich domów. I - jak zauważa profesor Andrzej Sadowski, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku - ta bliskość otwartej granicy skutkuje w lubuskiem wzrostem liczby firm zakładanych przez mieszkańców tego województwa (że wiele to szara strefa, to już zupełnie inna sprawa). Nasze czerpanie z zagranicznych rynków nie jest tak łatwe, więc i problemy ekonomiczne regionu przekladają się na większą emigrację zarobkową.

Jeżeli przyjmiemy PKB na mieszkańca jako miarę poziomu rozwoju gospodarczego, to województwo podlaskie jest zapóźnione o 3 lata w stosunku do województwa lubuskiego (przypomnijmy, że nie należy ono do najbogatszych w kraju) i o ponad 4 lata w stosunku do średniej krajowej. Według właśnie opublikowanych danych Eurostatu, wśród 20 najbiedniejszych regionów UE (w 2011 roku) Podlaskie jest na 18. miejscu (razem z warmińsko-mazurskim). W Polsce gorzej jeszcze wypada lubelskie i podkarpackie. Świętokrzyskie jest w najlepszej sytuacji jako zamykające tę przygnębiającą listę. W tym ostatnim województwie, którego liczba mieszkańców jest o ok. 100 tys. większa niż u nas, emigrantów "za chlebem" jest prawie o 30 tysięcy mniej.

- A jest to tylko emigracja zagraniczna, bez uwzględnienia migracji krajowych - zwraca uwagę Marek Dźwigaj z Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego. - Co by było, jakie bezrobocie, gdyby ci ludzie nie wyjechali? A z drugiej strony, co by było, żeby nasza gospodarka była w stanie wykorzystać ich potencjał? Pamiętajmy, że to ludzie wytwarzają dochód regionu. Takich zasobów mielibyśmy dużo więcej, a więc jako region moglibyśmy dużo więcej zarobić.

- Mówiąc o problemach demograficznych: niski przyrost naturalny i emigracja, tworzy się różnego rodzaju narzędzia polityki prorodzinnej, a nie mówi się w tym kontekście o przedsiębiorczości i rozwoju gospodarczym, które zapewniają warunki bytowe dla obywateli - ubolewa wiceprezes PFRR.
Chyba czas wyciągnąć wnioski, zanim w województwie statystycznie opustoszeje kolejne miasto.

Prof. Andres Rodrigues-Pose, wykładowca London School of Economics

Postawmy na siebie. Czas rozpakować walizki

Prof. Andres Rodrigues-Pose

Strategia rozwoju to tylko jedno koło w rowerze, na którym się jedzie do dobrobytu regionu. Drugie to jakość rządzenia.

Potrzebne jest społeczeństwo obywatelskie i wspólne ustalania priorytetów.. Nie związki zawodowe powinny o nich decydować, nie sami przedsiębiorcy ani poszczególne grupy branżowe, tylko wszyscy. Trudne są to wybory. Bo gdy np. firmy w regionie są jeszcze słabe, a przez inwestycje w infrastrukturę poprawi się dostępność komunikacyjna regionu, to może się okazać, że tymi drogami dotrze do nas konkurencja i zniszczy rodzimych przedsiębiorców.

Albo zainwestujemy w kapitał ludzki, młodzież będzie świetnie wykształcona, ale nie znajduje w regionie miejsc pracy odpowiadających ich aspiracjom. Wtedy właśnie wyemigruje do innych miast lub za granicę. Niezbędna jest równowaga inwestowania w infrastrukturę, rozwój kapitału ludzkiego i innowacje, poprawianie kondycji firm i stawiania na inwestycje napływające do regionu z zewnątrz.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny