Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierze wyklęci mają swoje święto. Bronisław Zwitek dostał 10 lat więzienia (zdjęcia)

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Henryk Zwitek (z lewej) z kolegami na ul. Lipowej, 1933 r.
Henryk Zwitek (z lewej) z kolegami na ul. Lipowej, 1933 r.
Jeden proces, zbiorowy, trzy osoby na ławie oskarżonych i wyrok: dziesięć lat więzienia. Bez możliwości odwołania się. Tak skazywano akowców, partyzantów. 1 marca obchodzimy dzień pamięci o żołnierzach wyklętych - ludziach, którzy po wojnie nie chcieli się pogodzić z narzuconym Polsce ustrojem.

[galeria_glowna]
Pokręcone boleśnie bywały losy pokolenia ludzi, których życie wypadło na czas wojny i równie trudnych lat, jakie nastały po wojnie. Henryk Zwitek zginął pod Berlinem, będąc żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego, a jego brat Bronisław za działalność w podziemiu niepodległościowym został skazany na dziesięć lat więzienia.

- To mój ojciec i mój ojczym - mówi Wiesław Zwitek.

Tę skomplikowaną historię, którą napisało samo życie, zacznijmy od krótkiego wstępu. Rodzina Zwitków mieszkała przy ul. Witebskiej. To taka krótka, wąska uliczka, że dwie fury by się nie minęły, jak to wtedy mówiono, w rejonie Bema i Kopernika. Naprzeciwko znajdowało się więzienie. Ten dom jeszcze stoi, a i ulica została w tym samym miejscu - mówi pan Wiesław. - Mój ojciec Henryk w młodości skończył szkołę podoficerską w Lublinie. Kiedy wybuchła wojna walczył w kampanii wrześniowej, a potem z wojskiem polskim poszedł na Berlin. Był już żonaty, miał trzech synów.

- Kiedy przyjechał na urlop w marcu 1945 roku, ja najmłodszy miałem dwa miesiące. Drugi syn skończył dwa lata, a najstarszy cztery. To był ostatni raz kiedy nas widział - opowiada pan Wiesław. - 29 kwietnia zginął w Goerlitz, podczas walk o to miasto, na dziesięć dni przed kapitulacją Hitlera. Miał 37 lat. Mama strasznie rozpaczała. Nic dziwnego, straciła męża i została sama z trójką malutkich dzieci. Nigdzie nie pracowała. Dobrze, że babcia była, dziadek już nie żył.

Niebawem rodzinę Zwitków dotknęła kolejna tragedia. Drugi syn Bronisław trafił do więzienia. Był żołnierzem w KBW. Oskarżony został o działanie na szkodę ludowego państwa, dostał wyrok 10 lat.

Pan Wiesław pokazuje postanowienie sądu. Zaledwie pięć kartek. Trzy oskarżenia. Trzy wyroki. W jednym orzeczeniu. I uzasadnienie, w stylu komunistycznej propagandy, gdzie aż się roi od niedomówień i wątpliwości.

"Osk. plut. Zwitek Bronisław dnia 6 czerwca 1945 r., będąc w składzie batalionu operacyjnego KBW Białystok otrzymał polecenie brania udziału w operacji przeciw bandytom na terenie pow. Bielsk Podlaski. Dowódcą grupy liczącej około 50 żołnierzy był major nieustalonego nazwiska z białostockiego NKWD, zaś jego zastępcą leutnant, również nieustalonego nazwiska z NKWD. Drużyna Zwitka składała się z 9 ludzi. Oskarżony podchodził wraz z całą grupą do wsi Smarkice. Tutaj natknięto się na bandę, która otworzyła znienacka silny ogień z erkaemów i broni ręcznej (...)"

Akcja się nie powiodła. "Oskarżony zdezorientowany niespodziewanym wycofaniem się swego dowódcy i zaskoczony atakiem z tyłu, wobec szczupłości swego oddziału i niemożności okopania się, po oddaniu kilkunastu strzałów zmuszony został do złożenia broni i poddania się atakującym. Bandyci zabrali oskarżonego do lasu i tutaj zaproponowali mu, aby przystąpił do bandy. Obawiając się powrotu do jednostki wobec rozbrojenia jego drużyny, oskarżony zgodził się i został wciągnięty do bandy Tatara, z początku w charakterze szeregowca, a następnie po trzytygodniowej obserwacji w funkcji drużynowego. Przysięgi nie składał. Otrzymał pseudonim Szpak".

Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego z 26 czerwca 1946 r. "został uznany winnym tego, że od 10 kwietnia do 27 lipca 1945 roku brał udział w związku mającym na celu obalenie demokratycznego ustroju państwa polskiego. Należał do oddziału Tatara, posiadał bez zezwolenia władzy broń palną, brał udział w napadzie na spółdzielnię w Brańsku i w rozbrojeniu posterunku MO w Siemiatyczach, zajmując stanowisko na ubezpieczeniu, czym dopuścił się gwałtownego zamachu na organa państwa".

Wraz z Bronisławem Zwitkiem zostali skazani Edward Chmielewski i Irena Hancewicz. Wszystkich oskarżono o to, że chcieli obalić ustrój w Polsce. Podstawą skazania były dekrety PKWN z 1944 r. o ochronie państwa.

- Bronek odsiedział siedem lat, w wyniku amnestii wyrok skrócono mu o trzy lata. Wyszedł na wolność w 1952 roku - opowiada pan Wiesław. Był kawalerem. Babcia powiedziała: "co ty będziesz szukać sobie nie wiadomo jakiej panny, bierz Kazię za żonę, trzech synów ma, i żyjcie szczęśliwie - wskazała na moją mamą. No i Bronek posłuchał. Zakręcił się koło mojej matuli i w 1953 roku wzięli ślub. Nie znałem historii ojczyma, nie wiedziałem za co siedział w więzieniu i to aż tyle lat. O takich rzeczach w tamtych czasach przy dzieciach nie rozmawiano. Rodzice bali się, że będą opowiadać w szkole czy na podwórku i ktoś doniesie do bezpieki, a wtedy za byle co można było podpaść. Mnie i moim braciom też długo o historii ojczyma nie mówiono. Dopiero później o wszystkim się dowiedziałem. Ojczym opowiadał, że strasznie wycierpiał. Najpierw po aresztowaniu siedział na Kopernika, co za ironia prawie naprzeciwko swego domu, blisko na wyciągnięcie ręki. Z tym, że w Białymstoku długo takich jak on, politycznych nie trzymali. Szybko proces, jeden dzień, trzech jednocześnie na ławie oskarżonych. Bez możliwości obrony, czy apelacji. Od razu wyrok. Siedział we Wronkach, w bardzo ciężkim więzieniu. Zaraz po wojnie byli tam zatrudnieni ruscy strażnicy, traktowali Polaków wyjątkowo okrutnie. Bili, znęcali się psychicznie. Do tego jeszcze straszne warunki jakie panowały w celach. Przepełnione, zimne, brudne. Nędzne wyżywienie. Ojczym mówił, że stale był głodny. Marzył o chlebie, później chleb jadł jak coś najcenniejszego, uważał, żeby najmniejsza okruszynka nie spadła na ziemię i nie zmarnowała się, bo każdy kawałek w celi był wydzielony.

O samym przesłuchaniu nie chciał w ogóle mówić. Machał tylko ręką i od razu głos mu się łamał, łzy stawały w oczach. Wiadomo jak to się odbywało. Dzięki Bogu Bronek jakoś to wszystko przeżył. I jeszcze doczekał sprawiedliwości.

9 grudnia 1998 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za nieważny wyrok byłego sądu wojskowego w Białymstoku, skazujący Bronisława Zwitka. Stwierdził, że był on represjonowany za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego.

- Dostał odszkodowanie. Ale co przecierpiał w więzieniu, jak strasznie się czuł przez te wszystkie lata, gdy takich jak on wyzywano od bandytów, to nie życzyć nikomu - dodaje pan Wiesław. - Zmarł 3 maja 2005 roku. Był bardzo dobrym człowiekiem. I wspaniałym ojcem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny