Ta historia to gotowy scenariusz na film dla dwunastolatków. Bo do takiej właśnie kategorii go zaliczono. Uroczy grubasek (James Corden) dręczony przez chuliganów z klasy zamyka się w sobie i od marzeń o śpiewie w kościelnym chórze ląduje na kursie mistrzowskim w szkole nawiedzanej przez samego Luciano Pavarotti. Ale, ze prześladuje go pech, zanim Wielka Brytania usłyszy, że ma operowy głos upłynie kilka lat. W między czasie ożeni się z bezwzględnie wierzącą w niego Julz (świetna Alexandra Roach) i wreszcie udowodni ojcu - prostemu walijskiemu hutnikowi, że spełniając marzenia przerósł go o całe lata świetlne, a ojciec zrozumie jak ważny jest sukces dziecka.
W roli zrzędliwego robociarza fantastycznie wypada Colm Meaney, znakomita jest też oddana mu z mało zresztą purytańskich powodów nadopiekuńcza matka śpiewaka, kreowana przez Julie Walters. Podobnie jak nasi uczeni Renesansu i Potts udaje się do Włoch, a kilka scen z kanałami Wenecji zostają w pamięci dłużej, niż znakomite dialogi, pełne brytyjskiego humoru. Jest miłość, zwątpienie, pech i wielkie szczęście. Ale mimo to "Masz talent" nie jest mydlaną operą.
To po prostu optymistyczna opowieść, w której łatwo dobro odróżnić od zła i łatwo wyjść z kina z uśmiechem na ustach i podniesionym na duchu. No chyba, że ktoś nie przeszedł nawet przez sito eliminacji do coraz liczniejszych polskich talent show. Ale "Masz talent" uczy, by nie rezygnować z marzeń, więc może jednak.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?