Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra w trzy kostki. Chłop ze smykałką

Włodzimierz Jarmolik
Szuler zawsze zarabiał
Szuler zawsze zarabiał sxc.hu
Gra w trzy kostki była bardziej skomplikowana niż w trzy karty. Ale w międzywojennym Białymstoku amatorów tracenia pieniędzy w ten sposób znajdowało się zawsze sporo. Szuler tylko na tym zarabiał.

Akcesoria do tego naciąganego interesu też nie były bardzo skomplikowane. Kubek, trzy kostki z numerami od 1 do 6, plansza tekturowa podzielona na 16 kwadracików z numerami od 3 do 18, no i bankiel, czyli stolik rozkładany w dogodnym miejscu, przyciągający chętnych naiwnych pragnących zdobyć łatwą fortunę.
Gra w trzy kostki dawała szulerowi większe możliwości niż trzy karty. Przy tej ostatniej naprzeciwko oszusta stawał zwykle jeden chętny. Przy kostkach na szczęśliwe numery mogło skusić się więcej osób. Główny kant polegał na tym, że prowadzący grę miał w zanadrzu kilka kompletów fałszywych kostek. Wtopiona w jeden bok metalowa blaszka powodowała uzyskanie odpowiednią sumę oczek. Jeśli na planszy (kolorowe pola dawały trzykrotne przebicie) jakiś numer nie był obstawiony benklarz wyrzucał właśnie go, i zgarniał wszystkie stawki z innych pól.

W połowie lat 30. na ul. Lipowej, Sienkiewicza czy Rynku Kościuszki można było spotkać często stoliki pod kolorowymi parasolami, przy których odbywały się różnego rodzaju gry zręcznościowe dla dzieci i młodzieży. Wygraną stanowiły zazwyczaj czekoladki, cukierki lub drobne zabawki. Na prowadzenie powyższej działalności władze miasta wydawały odpowiednie zezwolenie. Sprytni kombinatorzy szybko dostrzegli w tym szansę dla siebie. Za niedużą opłatą otrzymywali papierek z pieczątką, który legalizował ich obecność na ulicy. Zamiast jednak przewidzianej działalnością zabawy z fantami dla dzieci prowadzili najprawdziwszą szulernię dla dorosłych. Co bardziej zdesperowani gracze w trzy kostki tracili w kilka minut nawet 50, 100 złotych. Później zarzucali bankierowi oszustwo i szli na skargę do policji.

Parasolarze ufni początkowo w moc posiadanego pozwolenia z oburzeniem przyjmowali wszelkie zarzuty przeciwko ich "uczciwemu przedsiębiorstwu". Niektórzy nawet demonstrowali na sali rozpraw cały repertuar dziecięcych gier, jako dowód swojej niewinności. Prawo jednak szybko poznało się na ulicznych hazardzistach, zaczęło ich ścigać i karać najczęściej 8 miesiącami więzienia. Swój udział w demaskowaniu i piętnowaniu oszukańczego procederu miała także miejscowa prasa, a zwłaszcza Dziennik Białostocki.
W tym czasie kostkowy interes założył Edward Sobotko. Był to młodzieniec z ulicy Surażskiej odznaczający się dużą smykałką. Najpierw obejrzał dokładnie poczynania innych stolikarzy, a później zaczął sam kręcić. Znakiem jego firmy był duży, kolorowy parasol, który przenosił co i rusz z rogu ul. Sienkiewicza i Nadrzecznej, na Lipową bądź Rynek Kościuszki. Sam Sobótko kości nie rzucał. Wynajął starego szulera rodem z Wilna, Antoniego Siewieruka. Ten od lat zajmował się kościanym procederem. Sobótko, postawny osiłek, pozostawił dla siebie rolę naganiacza, ochraniacza, no i bankiera szulerskiego przedsiębiorstwa.

Policja dosyć szybko dowiedziała się o szwindlach popełnianych przy kolorowym parasolu zorganizowanym przez przemyślanego Sobotkę. Zaczęło się od skargi, którą złożył Bolesław Kupryszewski z Dojlid. Powiedział, że prawie niechcący zbliżył się do stolika kostkowego prestidigitatora i w ciągu pół godziny przegrał 45 złotych. Policjant Krasucki, który przybył z interwencją na Nadrzeczną zmusił benklarza do zwrotu 40 złotych.

Sobotko oczywiście przy każdej sposobności zasłaniał się pozwoleniem wydanym przez magistrat na prowadzenie gier zręcznościowych dla dzieci. W prasie pojawiały się jednak ciągle protesty ofiar hazardowych machinacji. Dziennikarze upominali się przede wszystkim o skromne zarobki robotników fabrycznych, którzy po zapłacie dawali się skusić na fałszywą grę.

Swoją przygodę przeżył przy kościanym stoliku również Zygfryd Husażewski z Łap. Jesienią 1934 roku zatrzymał się on wśród tłumku na Rynku Kościuszki. Jak podały kroniki sądowe w Dzienniku Białostockim, stracił szybko 147 złotych i 57 groszy. I tak to było w przedwojennym Białymstoku z trzema kartami.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny