Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jolanta Matejczuk od 25 lat lata balonami. W Mariampolu zerwała linię wysokiego napięcia

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Jolanta Matejczuk na koncie ma sześć pucharów świata – tu z jednym z nich
Jolanta Matejczuk na koncie ma sześć pucharów świata – tu z jednym z nich
Od 25 lat Jolanta Matejczuk realizuje swoją balonową pasję. Na koncie ma m.in. sześciokrotnie zdobyty Puchar Świata Kobiet, brązowy medal mistrzostw Europy. Właśnie świętuje jubileusz i planuje start w kolejnych balonowych mistrzostwach świata kobiet, które w tym roku po raz pierwszy odbędą się w Polsce.
Jolanta Matejczuk na koncie ma sześć pucharów świata – tu z jednym z nich
Jolanta Matejczuk na koncie ma sześć pucharów świata – tu z jednym z nich

Jolanta Matejczuk na koncie ma sześć pucharów świata - tu z jednym z nich

Balony to całe moje życie - mówi Jolanta Matejczuk. - To pasja, której w ogóle nie planowałam i która wkroczyła w moje życie zupełnie przypadkiem.

Trzecia kobieta z licencją

Wszystko zaczęło się w 1988 roku. - Koleżanka, z która pracowałam w jednej firmie, Aldona Biełowicz, zamarzyła o locie balonem - opowiada pani Jolanta. - Na początku, gdy to usłyszałam, stwierdziłam: zwariowała dziewczyna. Szczególnie, że 25 lat temu balony były rzadkością. Ale ona dotarła wówczas do studenckiego klubu balonowego i obie zapisałyśmy się do niego.

W tamtym czasie w klubie balonowym dziewczyna to był rzadki widok - w sumie należały wtedy do niego dwie panie. Jola i Aldona wzbudziły więc zdziwienie, gdy pojawiły się na jednym ze spotkań. Ale były uparte i konsekwentne.

- Najpierw jeździłyśmy na zawody jako członkowie ekipy do pomocy: jako kierowcy, nawigatorzy - wspomina Jolanta. - W moim przypadku takie terminowanie trwało pięć lat.

Dopiero w 1993 roku ukończyła kursy balonowe, miała już na koncie odpowiednią praktykę i zdała państwowe egzaminy na licencję pilota balonów wolnych. - Okupione to było sporym wysiłkiem - przyznaje. - Dlatego, że nie było dostępnych wiele balonów, na których można było się szkolić. Nie było zbyt dużo instruktorów ani organizacji szkolących. Na kursy teoretyczne i praktyczne trzeba było jeździć na drugi koniec Polski, do Leszna. Trzeba było znaleźć na to czas, pieniądze i wszystko sobie zorganizować.

Ale konsekwencja przyniosła efekty. - Gdy wzięłam do ręki licencję, poczułam dumę i satysfakcję, że pomimo trudności udało się. Wówczas byłam dopiero trzecią kobietą w Polsce z licencją pilota balonowego.

Osiem lat w kadrze

Dopiero posiadanie licencji umożliwia samodzielne pilotowanie balonu, a co za tym idzie - starty w zawodach.

- Jako, że rywalizacja sportowa nie jest mi obca, bo wywodzę się ze wywodzę się ze szkoły podstawowej w Ogrodniczkach, a później Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Supraślu, zaczęłam myśleć o udziale w zawodach - opowiada pani Jolanta. - To tam nauczyłam się ducha sportowej walki, odpowiedzialności, ciężkiej pracy, ale też chęci rywalizowania z innymi i osiągania sukcesów.

Po raz pierwszy wystartowała w Pucharze Aquawitu w Lesznie w 1994 roku - i zajęła szóste miejsce wśród wszystkich startujących. - To przekonało mnie, że mogę walczyć o dobre, punktowane miejsca i najlepsze pozycje - mówi białostocka baloniarka.

W 1996 roku była już w kadrze narodowej Aeroklubu Polskiego po sukcesach, które osiągała w kolejnych zawodach. Wówczas to Jerzy Czerniawski, ówczesny trener kadry narodowej, rzucił pomysł władzom Aeroklubu, aby Jolantę Matejczuk w kolejnym sezonie wysłać jako reprezentantkę kraju w zawodach Pucharu Świata Kobiet we Francji. Pomysł chwycił, choć wtedy nie bardzo kto wierzył w spektakularny sukces. A jednak - białostoczanka zaskoczyła wszystkich zdobywając złoty medal. W kolejnych dwóch sezonach 1998-99 były kolejne osiągnięcia - trzy razy z rzędu zdobyła złoty medal w tych zawodach. - W życiu bym się nie spodziewała, że tak szybko tak wiele osiągnę - skromnie mówi Jolanta.

Za tymi sukcesami przyszły liczne nagrody i wyróżnienia, a co za tym idzie - popularność. O Jolancie Matejczuk i uprawianym przez nią sporcie, dotychczas uważanym za wybitnie męski, zrobiło się głośno.

Została laureatką pierwszych Złotych Kluczy "Kuriera Porannego" w kategorii sport. Nagrodę przyznał jej regionalny Komitet Olimpijski, wielokrotnie znalazła się w gronie najlepszych sportowców Podlasia w rankingach Gazety Współczesnej.

Osiem lat należała do kadry narodowej i była reprezentantką kraju w zawodach rangi międzynarodowej. Startowała w Japonii, Iranie, Korei Południowej, USA, Hongkongu, Rosji, Francji, Niemczech.

Była prekursorką startu ekipy polskiej w największej na świecie Balonowej Fieście, organizowanej w USA w miejscowości Albuquerqe w stanie Nowy Meksyk. W 1999 roku wystartowało w niej tysiąc balonów, wśród nich trzyosobowa ekipa polska z Jolantą Matejczuk.

- Żaden sukces nie przychodzi sam, na wszystko musiałam ciężko zapracować - podsumowuje Jolanta. - A w tej dyscyplinie jednak pilot sam nic nie zrobi. Potrzebuje pomocy technicznej, logistycznej, osób do rozstawiania sprzętu i zebrania go, bo to jednak trochę waży. Dlatego w każdym zdobytym tytule swój udział ma spora grupa ludzi, którzy ze mną wszędzie jeździli.

A wcale nie jest łatwo pogodzić sport z codziennymi obowiązkami. - Kalendarz imprez jest znany z rocznym wyprzedzeniem i dni wolne w pracy trzeba planować pod starty w zawodach. Trzeba szukać sponsorów na ich sfinansowanie, bo każdy wyjazd to duży wydatek, wysłać sprzęt do kraju startu, na miejscu wynająć samochód do wożenia balonu, do tego bilety, koszty hotelu, wyżywienia.

W sumie czasem zbiera się z tego kwota nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Balonem na dachu

Baloniarstwo dzieli się na dwie kategorie: latanie sportowe i turystyczne, takie dla przyjemności. Z lataniem sportowym wiąże się stres, wysoka adrenalina, rywalizacja, osiąganie jak najlepszych wyników, nerwówka, niepewność, pełna koncentracja. To jest po prostu ciężka praca, jak w każdej innej dyscyplinie sportu. A latanie rekreacyjne to romantyzm, pełen luz, podziwianie przyrody, spokój, relaks. I nie każdy, latający rekreacyjnie, nadaje się do startów w zawodach.

- Teraz jednak, z biegiem lat muszę przyznać, że wolę już bardziej to drugie - opowiada Jolanta Matejczuk. - Wiele osiągnęłam w tej dyscyplinie, mogę więc pozwolić sobie na większy luz i przyjemności.

Dlatego teraz Jolanta Matejczuk chętnie bierze udział w imprezach balonowych w różnych częściach świata o bardziej rekreacyjnym charakterze. W lipcu ubiegłego roku po raz pierwszy razem z koleżanką reprezentowały nasz kraj w Festiwalu Balonowym na Tajwanie.

Ale gdy spojrzy wstecz na 25 lat swojej balonowej przygody, to przypominają się jej także różne wpadki. Zdarzyło się jej wylądować balonem na drzewach w Puszczy Sandomierskiej. A pewnego razu silny wiatr zniósł jej balon na dach nowowybudowanej stacji benzynowej.

W Mariampolu zerwała linię wysokiego napięcia, przez co dorobiła się przydomku Elektryczna dziewczyna. - Wszystko to kończy się stresem, wypłakaniem się w poduszkę i idzie się dalej. Po takich przygodach może pojawić się blokada i lęk przed kolejnymi startami. Ale trzeba z tym walczyć od razu, wyciągać wnioski i nie poddawać się. Po przygodzie w Puszczy Sandomierskiej następnego dnia rano kolega z reprezentacji Czechosłowacji podszedł do mnie, powiedział, że nie mogę się poddać temu lękowi, wsadził mnie do kosza swojego balonu i zabrał na lot. Pomogło.

Przeżyć życie nie nudząc się

Przez te wszystkie lata Jolanta Matejczuk związana jest z Klubem Balonowym w Białymstoku. To tu nauczyła się podstaw tego sportu, trenowała na klubowym sprzęcie, klub wspierał ją finansowo i trenersko. - Tu poznałam wielu ludzi, z którymi przeżywałam i sukcesy, i porażki. Ten klub i ci ludzie to kawał mojego życia.

Klub Balonowy Białystok jest uznawany za balonową stolicę Polski. Stąd wywodzi się wielu znanych, osiągających sukcesy pilotów. Jolanta Matejczuk zna ich wszystkich. I wszystkich zaprosi na jubileusz, który organizuje 8 lutego. Impreza odbędzie się w Ogrodniczkach. Będzie prezentacja zdjęć i filmów z 25-letniej kariery, kulig, spotkania z przyjaciółmi.

- Ani się obejrzałam, gdy zleciało te ćwierć wieku - sama dziwi się Jolanta Matejczuk. - Patrząc wstecz niczego nie żałuję, myślę, że dokonałabym tych samych wyborów. Baloniarstwo dało mi możliwość poznania ciekawych ludzi, najdalszych zakątków świata, pięknych widoków. Dzięki niemu poznałam też smak zwycięstwa. Ja, dziewczyna ze wsi, z podbiałostockich Ogrodniczek, przeżyłam życie nie nudząc się.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny