Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ignacy Bogdanowicz wspomnienia. Widział zasypane doły po zakończonej egzekucji

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Józef Bogdanowicz, syn Ignacego w uniformie rosyjskim
Józef Bogdanowicz, syn Ignacego w uniformie rosyjskim
Pan Ignacy wspomina, że postrachem w Starosielcach był burmistrz Mazur Johann Cimoch z psem. Miewał on osobliwe pomysły, na przykład zmuszał kobiety do wybierania ziemi pod staw przy ul. Białostockiej.

Pan Ignacy Bogdanowicz ma 84 lat (ur. w 1930 r. w Łapach), dużo wspomnień i bardzo mało czasu, bo zachował wiele pasji. W takich okolicznościach podam kilka wybranych wątków z jego jakże ciekawej biografii.

Drzewo genealogiczne nie jest jeszcze gotowe, a im dalej wstecz tym oczywiście pan Ignacy znajduje więcej luk. Pancerzyńscy są reprezentowani we wszystkich herbarzach, najczęściej ze wskazaniem na Kowieńszczyznę. Pradziadek (Jan?), z zawodu lekarz, został zesłany z Grodna do Czelabińska, bo podpadł za wystawienie zwolnień z wojska. Miał trzech synów, jeden z nich prawdopodobnie był ojcem Edwarda (Eduarda) Samojłowicza, admirała Floty Wojennej Rosji (bolszewickiej), rozstrzelanego w ramach czystek stalinowskich w 1937 r. Wątek to emocjonujący, ale musi być sprawdzony, więc do niego powrócę za tydzień.

Dziadek Władysław Mieczysław (ur. w 1859 r.), szlachcic guberni kowieńskiej, pracował na Kolei Południowo-Wschodniej (koło Woroneża) jako kasjer bagażowy, zmarł na obcej ziemi na szalejącą hiszpankę. W 1906 r. zdążył powrócić na łono Kościoła katolickiego, co potwierdza oryginalny dokument wystawiony w Charkowie.

Do wolnej Polski przyjechali tylko babcia Aleksandra z synem Leonem i dwiema córkami. Przywieźli ze sobą okazałą paczkę banknotów rosyjskich i woreczek z biżuterią. Paczka pozostała do dziś, precjoza umożliwiły nabycie i wyszykowanie domu w Starosielcach na rogu ulic Cmentarnej (obecnie ks. M. Grzybowskiego) i Warszawskiej (Meksykańska).

Pamiętam i ja przedrewolucyjne, papierowe ruble, duże płachty z portretami carów. Dziadek Antoni z podkręcanymi wąsami, szewc z zawodu, uległ namowom, by w czasie wojny światowej wymienić w Charkowie złote monety na banknoty. Argumenty wydawały się być przekonywujące: "papiery" nie ścierały się jak prawdziwy kruszec, były lżejsze, łatwiejsze do przechowywania i sposobniejsze do ukrycia przed złodziejem. Rosja miała przecież wojnę wygrać, a banki imperium budziły zaufanie.

Rodzice

Jedna z córek Aleksandry Pancerzyńskiej - Waleria Janina wydała się za Józefa Bogdanowicza. Wiemy o nim, że był rodem spod Janowa (sokólskiego), urodził się w 1891 r. i odbył służbę w wojsku carskim (vide zdjęcie), gdzie grał na trąbce. Walczył także w 1920 r. jako legionista (tak nazywano żołnierzy Józefa Piłsudskiego w nowej wojnie) z bolszewikami, zaś po szczęśliwym finale znalazł pracę na kolei, nie zapominając o swych talentach muzycznych.

Trafił do Starosielc, tu poznał Walerię. Ślub odbył się w Czarnej Wsi Kościelnej, w parafii brata panny młodej - Leona, wówczas już dyżurnego ruchu PKP. To była kolejowa szarża: rogatywka z czerwonym daszkiem i ładny mundur, do tego aparycja, donośne komendy na peronie. Nic dziwnego, że i mój rozmówca marzył o podobnej karierze. Bogdanowcze chlubili się pokrewieństwem z ks. Adamem Abramowiczem, budowniczym parafii i świątyni św. Rocha.

Trzeba jeszcze na moment wrócić do ojca Józefa, człowieka światłego, członka Kolejowego Przysposobienia Wojskowego (KPW), budowniczego schronów przed wrześniem 1939 r. Postawę patriotyczną zachowała i babcia Aleksandra, która ofiarowała w potrzebie na Fundusz Obrony Narodowej złotą obrączkę i komplet srebrnych łyżek.

Starosielce

Nazwa wskazywała na jedną z najstarszych osad (wsi) w pobliżu Białegostoku, ale miasto (miało taki status od 1919 do 1954 r.) rozwinęło się ze stacji kolejowej na linii brzesko-grajewskiej, uruchomionej przed 140 laty. Zadbano w II RP o urzędy i służby, przybywało sklepów i warsztatów, po ciężkiej pracy starczało mieszkańcom sił na zabawę. Mieszczanie byli dumni i obrażali się, gdy złośliwcy mawiali, że to Meksyk. Dlaczego Meksyk?.
Ignacy ledwie skończył 6 lat i 2 miesiące, jak go mama wysłała do szkoły powszechnej przy ul. Sienkiewicza (św. Andrzeja Boboli) 64, którą kierowała Zofia Umiastowska. Nauczyciele przypominali, że maluchy nie mogły wcześniej być poduczane, by potem nie przeszkadzać na lekcjach.

Ignacy uczył się dobrze, ale tylko cztery lata po polsku, bo po wrześniu 1939 r. przeszedł do sowieckiej dziesięciolatki, cofnięty - jak wszyscy - o jedną klasę. Z tego okresu mile wspomina młodą nauczycielkę z Gruzji, która zresztą została na zawsze w Polsce. Bogdanowiczom też udało się zostać, choć byli wyznaczeni na wywózkę w czerwcu 1941 r. Za Niemca Ignacy pobierał zrazu - to wielce zaskakujący fakt - nauki w polskiej Szkole Powszechnej st. III w Starosielcach. Ta anomalia trwała do 23 grudnia 1941 r., kiedy to uczniom wystawiono świadectwa. Podpisali je: kierownik (Z. Brzeziński?), wychowawczyni (Z. Masłowska) i przewodniczący Rady Szkolnej, czyli ks. Antoni Lewosz.

Od nowego roku potajemnie uczyła grupki dzieci katechetka Regina Jeżewska, a po jej aresztowaniu (wraz z ks. Lewoszem; zastąpił go ks. Jan Skarżyński) - pani Sacharczuk. To były czasy wielkiej niepewności, dramatów.
Tragedie okupacyjne

Któregoś dnia grupa chłopców starosielskich wyprawiła się po karmę dla królików, które hodowano powszechnie, by ratować się od głodu. Wracali wzdłuż toru, usłyszeli z daleka strzały, a potem warkot samochodów. Weszli ostrożnie w las na Bacieczkach, znaleźli świeżo zasypane doły po dopiero co zakończonej egzekucji, ślady krwi. Takie przeżycie dokuczały długo, zabierały sen. Współczucie budzili Żydzi przywożeni pociągiem z getta. To już nie byli przedwojenni drobni przedsiębiorcy, jak na ten przykład Szustycki, u którego kupowało się "na kartkę" przysłowiowe mydło i powidło. A jak ojciec przyniósł pensję, to mama brała pasek papieru z zapisanymi kwotami i regulowała zaległości. Ci z getta w przerwie rozbiegali się trwożnie po okolicznych domach, by sprzedawać zachowane jeszcze rzeczy.

Mama Ignacego jechała z towarem do siostry w Łapach Osse i razem szły na wioski wymieniać ubrania na masło (luksus), jajka, olej, ziemniaki, wszystko co nadawało się do jedzenia. Niestety, nie zawsze udawało się uniknąć rewizji żandarmów. Za handelek wzięli się i kolejarze, szmuglowali zwłaszcza sacharynę, która zastąpiła cukier oraz cykorię jako namiastkę kawy.

Postrachem w Starosielcach był burmistrz Mazur Johann Cimoch z psem. Miewał on osobliwe pomysły, na przykład zmusił kobiety do wybierania ziemi pod staw przy ul. Białostockiej. Następnie kazał im nosić wodę z okolicznych studzien, tej było za mało, a ponadto szybko wsiąkała w grunt. Zwłaszcza zimą organizował polowania, za udział w nagonce dostawało się skarb - bochenek chleba, ale podpici myśliwi mogli poczęstować śrutem lub kulą ze sztucera.

Dorastanie Ignacego

Było biednie, a burmistrz i jego podkomendni tropili niepracujących. Mój rozmówca podjął z grupą około 70 rówieśników robotę w stolarni, połączoną z tresurą w wykonaniu byłego niemieckiego lotnika. Najgroźniejsze były jednak aresztowania, łapanki, tropienie konspiratorów i sabotażystów wśród kolejarzy starosielskich. W coraz więcej rodzinach opłakiwano stratę najbliższych.

Tragicznie zakończył się epizod ze wspominanym już wujkiem Leonem Pancerzyńskim. Nie bardzo wiadomo dlaczego został aresztowany przez Niemców i wsadzony do białostockiego więzienia. Żona Wiera (akuszerka) starała się uratować go za łapówkę. Pomocną w utrzymaniu kontaktów była siostrzenica Michalina Sławoszewska (obecnie Radke) z Łap Osse. Wiera stała na skraju Szosy Południowej i machała do męża chusteczką, a trzeba wiedzieć, że mur więzienny od ulicy był wtedy niższy niż obecnie. Dojrzał tę scenę wartownik na "bocianie", strzelił do więźnia widocznego w oknie celi, zabił. Jedno co się udało po wielu zabiegach, to wykupić ciało włożone do zamkniętej skrzyni i pochować skrycie na cmentarzu farnym. Zgon nastąpił 18 maja, pochówek dopiero 23 maja 1944 r., a w dodatku nie można było sprawdzić, czy w skrzyni jest rzeczywiście ciało Leona.

Na szczęście z frontów nadchodziły lepsze wieści, buta niemiecka przygasała.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny