Stalking. Kamil D. przez półtora roku nękał byłą dziewczynę. Nie przyznaje się

Śledczy ustalili, że 28-letni wasilkowianin chodził za byłą dziewczyną, obserwował, nachodził w pracy i domu, zagradzał drogę. Wymuszał też rozmowy, wysyłał smsy, dzwonił o różnych porach dnia i nocy zarówno na telefon komórkowy, jak i stacjonarny.

- Tym wzbudził u pokrzywdzonej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia i naruszył jej prywatność - tłumaczy Urszula Sieńczyło z Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. - Swoim zachowaniem właściwie wypełnił wszystkie znamiona tego przestępstwa. Kobieta zgłosiła sprawę na policję, zebrany materiał dowodowy pozwolił na postawienie mu zarzutu o tzw. stalking - dodaje.

To fizyczne lub wirtualne zbliżanie się do osoby prześladowanej, natrętne komunikowanie się wbrew jej woli, formułowanie gróźb, także nachodzenie rodziny lub bliskich. Elementy stalkingu to także podglądanie, śledzenie, długotrwała obserwacja domu lub miejsca pracy.

Tego wszystkiego doświadczyła białostoczanka ze strony Kamila D. Wersję pokrzywdzonej kobiety potwierdzili znajomi i rodzina, którzy byli przesłuchiwani w charakterze świadków.

Śledczy ustalili, że Kamil D. nie mógł pogodzić się z tym, że rozstał się ze swoją dziewczyną.

- Oskarżony przed prokuratorem nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Z akt sprawy wynika, że był zdziwiony postawionymi mu zarzutami. W swoim zachowaniu nie wdział nic złego - relacjonuje Urszula Sieńczyło.

28-latek był już karany za groźby. Jeśli sąd uzna jego winę, za tzw. stalking grozić mu będzie do trzech lat więzienia.