Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnictwo. Rolnicy dokładają do produkcji, mimo że zbiory są dobre

Krzysztof Jankowski [email protected] tel. 85 730 67 86
Pomidory obrodziły, z ogórkami było gorzej. Dużym powodzeniem kupujących cieszą się też dynie, specjał naszej wsi - opowiada Walentyna Stepaniuk z Ryboł.
Pomidory obrodziły, z ogórkami było gorzej. Dużym powodzeniem kupujących cieszą się też dynie, specjał naszej wsi - opowiada Walentyna Stepaniuk z Ryboł. Krzysztof Jankowski
Dobre zbiory nie przekładają się na pełne portfele. Rolnicy nawet dokładają do produkcji.

Okres żniw i zbiorów rolnicy z okolic Bielska Podlaskiego kończą z mieszanymi uczuciami. Opowiadają, że zbiory w tym roku były niezłe, ale ceny, za które sprzedawali owoce swojej pracy, nie zawsze pokrywały wysokie koszty produkcji.

Najgorzej sytuacja wyglądała wśród producentów zbóż i popularnego na ziemi bielskiej rzepaku, bo ceny ich skupu były wyjątkowo niskie.

- Ceny te nie pokrywają kosztów produkcji. Strata na uprawie hektara pszenicy na Podlasiu to prawie 3 tysiące złotych - martwią się rolnicy.

- W opinii rolników może to być jakaś zmowa cenowa, bo nagłej obniżki ceny w porównaniu z poprzednim rokiem nijak nie da się wytłumaczyć, a koszty produkcji przecież nie spadły - mówi Jerzy Chilkiewicz, sołtys wsi Chraboły i Deniski w gminie Bielsk Podlaski.

Zdaniem Ministerstwa Rolnictwa, o zmowie nie ma mowy, a dobre zbiory zbóż są w tym roku w wielu krajach, więc globalnie ceny ziarna spadają. W zeszłym roku było inaczej, bo na różnych kontynentach panowała susza. W tym roku też spodziewano się wyższych cen skupu, ale rolników spotkał zawód.

- Bardzo ciężko jest przewidzieć koniunkturę. Planując zasiewy, rolnik kieruje się różnymi przesłankami, ale zwykle jest to prosta zasada, że jeśli w danym roku były zbiory dobre, to w kolejnym będzie załamanie na rynku - ocenia Alina Maciąg, kierownik działu systemów produkcji rolnej w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. - W powiecie bielskim rolnicy mają dużo upraw zbóż i rzepaku. Gdy przychodzą żniwa, to cena spada. To bije w tych, którzy nie mają bazy magazynowej, a korzystają na tym pośrednicy z magazynami.

Jak zwykle najbardziej tracą na tym najmniejsi producenci.

- Większość ludzi nie ma gdzie trzymać ziarna, więc musi je szybko sprzedać - przyznaje sołtys Jerzy Chilkiewicz. - Kto ma silosy, ten może poczekać na lepszą cenę. Jednak też nie w nieskończoność, bo dzieci do szkoły idą, trzeba szykować nowe zasiewy, kupować nawozy. Pieniądze są potrzebne, by je inwestować.

Specjaliści przyznają, że w południowej części naszego województwa coraz częściej rolnicy zmieniają rodzaj upraw.

- Na rzepaku ciężko zarobić, więc rolnicy decydują się na kukurydzę. Ale jeśli wszyscy ją zaczną uprawiać, to cena też spadnie - przestrzega Alina Maciąg.

Udanego roku nie mają się też co spodziewać podlascy sadownicy.

- Jabłka są tanie, porzeczki i wiśnie też. Odbiorcy malin są daleko i także płacą niewiele - ocenia kierownik Alina Maciąg. - Warto pomyśleć nad tym, by powstawały grupy producenckie, które mogłyby wspólnie pozyskiwać wsparcie finansowe i być silniejszymi podczas negocjowania cen. Rolnikom rozproszonym ciężko wywalczyć dobre warunki skupu.

W nieco lepszej sytuacji są producenci warzyw, którzy cieszą się z wysokiej ceny skupu ziemniaków.

- Jest wyższa, niż w poprzednich latach i dochodzi nawet do 2 zł za kilogram - mówi sołtys Jerzy Chilkiewicz. - Ale nie wiadomo, jaka będzie za rok czy dwa. Problemem naszych rolników jest brak stabilności finansowej cen.

- Ziemniaki ładnie obrodziły, mamy też sporo słodkich pomidorów malinowych - opowiada Walentyna Stepaniuk ze wsi Ryboły. - Tradycyjnie sporo chętnych jest na naszą specjalność, czyli dynie. W zeszłym roku wyhodowaliśmy rekordową o wadze 54 kg. Sprzedajemy je w cenie od 10 do nawet 50 zł za sztukę.

Przebojem roku jest za to borówka amerykańska, która bardzo dobrze przetrwała ostatnią zimę.

- Kiedyś mieliśmy pomidory i ogórki, ale po 2005 r. od nich odeszliśmy, bo były coraz mniej opłacalne. I zainwestowaliśmy w borówkę amerykańską - opowiada plantatorka Alina Nowicka. - Trzeba było czekać kilka lat na jej plon. Gdy zaczynaliśmy, to nikt o borówce tutaj nie słyszał. Teraz sprzedajemy ją trochę do Warszawy, trochę na Litwę i Łotwę. Borówka jest coraz modniejsza i oby ten trend udało nam się utrzymać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny