Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uprawa tytoniu może być zakazana

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 85 7489 552
– Unia potraktowała nas jak hobbystów: jakbym ja rybki w akwarium hodował i mógł to rzucić i nic się nie dzieje – ocenia Lech Ostrowski (na zdjęciu), który od lat uprawia tytoń.
– Unia potraktowała nas jak hobbystów: jakbym ja rybki w akwarium hodował i mógł to rzucić i nic się nie dzieje – ocenia Lech Ostrowski (na zdjęciu), który od lat uprawia tytoń. Maryla Pawlak-Żalikowska
Już niebawem w naszym regionie może przybyć lasów i bezrobotnych. Bo plantatorzy tytoniu będą musieli zaorać swoje uprawy, a nic innego poza drzewami nie urośnie na kiepskich glebach. Wszystko przez pomysł brukselskich urzędników, którzy chcą zmieniać dyrektywę tytoniową.

Opinia

Opinia

Zbigniew Sulewski, Centrum im. Adama Smitha:

Działanie Komisji Europejskiej przy tworzeniu nowych przepisów dyrektywy tytoniowej jest niestety charakterystyczne dla funkcjonowania instytucji unijnych. Bez przedstawiania żadnych poważnych dowodów unijni urzędnicy uznają, że takie a nie inne rodzaje papierosów są szkodliwe dla zdrowia.

Nie wiadomo, dlaczego papierosy mentolowe miałyby być bardziej szkodliwe, skoro znane są badania świadczące o niższym ryzyku zachorowalności na raka wśród palaczy, korzystających właśnie z tych papierosów.

Procedura zmiany przepisów obejmowała konsultacje społeczne. Ich wyniki zostały przez Unię kompletnie zignorowane, a niektóre zmiany w ogóle nie były poddane konsultacjom. Utwierdza to w przekonaniu, że ten "demokratyczny element" tworzenia unijnego prawa jest kompletną fikcją.

Skoro rzeczywistość pokazuje, że zarówno uzasadnienie zmiany przepisów, jak i ich konsultowanie są oderwane od realiów, to logika nakazuje domniemywać, że działania te są wynikiem lobbystycznych nacisków, na które unijne instytucje okazują się być podatne.

Niestety, kozłami ofiarnymi lobbystycznych gier i - podejmowanych na ich podstawie - unijnych decyzji będą polscy plantatorzy tytoniu i budżet polskiego państwa. Jeśli dyrektywa zostałaby zmieniona w proponowanym kształcie, to ok. 60 tys. osób związanych z uprawą tytoniu pozostanie bez źródła przychodu, a wpływy do budżetu byłyby o blisko 9 mld zł niższe.

Skwar. Każdy krok podnosi chmurę kurzu. Nie dziwnego - ziemia tu V i VI klasy. W sam raz na plantację tytoniu.- Mam tego 5 hektarów - Lech Ostrowski pokazuje na zieloną połać ciągnącą się pod linię lasu. Jesteśmy kilka kilometrów od Grajewa. - Tytoń Virginia rośnie tu wspaniale i daje dobry plon na bardzo słabych glebach. Gdzie się nie wejdzie na plantacje w podlaskim czy warmińsko-mazurskim, na tych wschodnich rubieżach, obok są tylko lasy i bagna.

Znikną slimy, mentole i plantacje

Jak wyjaśnia rolnik, Virginia idzie do produkcji polskich papierosów jako dodatek, tzw. wypełniacz i uzupełniana jest tytoniami aromatycznymi z południa Europy. Prawie 40 procent tych papierosów to u nas slimy (cienkie) i mentolowe.

Gdy urzędnicy Unii Europejskiej zabronią ich produkcji na terenie UE, to wypełniacz nie będzie potrzebny. A takie właśnie ustalenie już podjęte zostało w lipcu podczas głosowania Komisji ds. Zdrowia Parlamentu Europejskiego. We wrześniu na ten sam temat będzie obradował Parlament.

Dla polskich plantatorów tytoniu te ustalenia będą jak wyrok: czy mają zaorać, czy nie swoje uprawy.

- Virginii niczym nie możemy zastąpić, bo inne gatunki, typu Burley, stosowane do innych papierosów, mają wyższe wymagania klimatyczne i glebowe. Potrzebują ziem ciężkich, bardziej zasobnych. Trzeciej, w najgorszym wypadku czwartej klasy, a nie tego, co tu mamy

- Lech Ostrowski przesypuje przez palce piasek ze swojego pola. - Skutek będzie taki, że naszą produkcję zastąpi szara strefa, która już się rozwija na Wschodzie, bo przecież ludzie nadal będą szukali swoich ulubionych smaków. Nie zrezygnują z palenia tylko dlatego, że Unia Europejska powie im: Zakazujemy!

Jak wskazuje obszerny raport Centrum im. Adama Smitha w sprawie skutków wprowadzenia dyrektywy tytoniowej, źródłem zaopatrywania szarej strefy (która obejmuje teraz ok. 15 proc. rynku) jest nie tylko przemyt papierosów ze Wschodu. W latach 2004 - 2011 zlikwidowano w Polsce aż 40 nielegalnych fabryk!

Co więcej, tu współpracują ze sobą obywatele różnych państw. Największa w Europie nielegalna fabryka papierosów działała w Łazach pod Warszawą. Kiedy wiosną 2011 roku została przeprowadzona akcja policji, zatrzymano 32 osoby: Polaków, Litwinów i Bułgarów. CBŚ zabezpieczyło na miejscu ok. 5 milionów sztuk papierosów i 15 ton krajanki.

Zastrzyk dla szarej strefy

- Dla normalnego palacza zmiana gatunku jest tragiczną sprawą. W dodatku ci, którzy szukają tańszego towaru, idą za ceną. A ponieważ podwyżka akcyzy i tak podniosła im cenę za polskie papierosy do ponad 10 złotych, szukają sobie alternatyw za siedem złotych czy sześć. Ja już mam kradzieże tytoniu z plantacji: ludzie suszą potem liście gdzieś na strychach - dodaje Lech Ostrowski, który jest też wiceprezesem Krajowego Związku Plantatorów Tytoniu. I zwraca uwagę, że to może służyć dokładnie odwrotnej sytuacji niż ta, którą teoretycznie chcą osiągnąć urzędnicy unijni. Bo nasi plantatorzy sprzedają tytoń do przetwórcy, który wytrąca z niego zanieczyszczenia, a kupując używki z szarej strefy nikt nie może być pewien, co ten towar zawiera.

Ustalenia unijnej Komisji Zdrowia sugerują, że to mentol jest wyjątkowo toksycznym dodatkiem do tytoniu. Tymczasem analitycy Centrum im. Adama Smitha we wspomnianym raporcie przypominają, że w marcu 2012 amerykańska Federalna Agencja ds. Żywności i Leków opublikowała badania świadczące o niższym ryzyku zachorowalności na raka wśród palaczy papierosów mentolowych.

Zamiast tytoniu będzie las

Lech Ostrowski zaznacza, że rozumie, że jak każda branża również ta jego i 400 innych plantatorów okręgu augustowskiego może być skazana na zwinięcie się z rynku. Bo zmienią się przyzwyczajenia konsumentów (co już widać na przykładzie e-papierosów), wykosi go konkurencja… Ale nie potrafi zrozumieć, dlaczego ma zwinąć interes, który daje chleb jego rodzinie, w imię celów, których prawdopodobieństwa wystąpienia nikt nie potrafi udowodnić.

- Bo przecież zniszczenie 40 procent polskiego rynku papierosów nie oznacza rzucenia nałogu przez tylu palaczy. Albo zmienią dostawcę, albo markę - argumentuje plantator. I dodaje: Pamiętam, jak w którymś z krajów wprowadzili nakaz umieszczania na pudełkach ostrzeżeń o szkodliwości palenia, to natychmiast na rynku pojawiły się robione przez rzemieślników koszulki na papierosy z hasłami brzmiącymi wręcz odwrotnie.

- Unia potraktowała nas jak jakiś hobbystów: jakbym ja rybki w akwarium hodował i mógł to rzucić i nic się nie dzieje - ocenia Lech Ostrowski. - A to jest nasz dorobek. Wszystkich plantatorów od wielu lat, bo my tu w rejonie augustowskim najwcześniej przeszliśmy na suszarnie kontenerowe. Kupowaliśmy je z funduszu plantatorskiego, spłacaliśmy tytoniem i byliśmy najbardziej przystosowani do nowoczesnej produkcji tego tytoniu.

Zapytany, co wobec tego zrobi, gdyby jednak te niekorzystne zapisy przeszły, odpowiada od razu: - Będę sadził las. No bo co innego tu można zrobić? Na razie za mało wiemy, trudno coś powiedzieć. Odbyło się głosowanie i będą kolejne. Najbliższe we wrześniu. Nie wszystko jest przekreślone i w razie czego na pewno będziemy się domagać okresów przejściowych. Bo nie można tak nagle zostawić ludzi bez środków do życia.

W obronie tysięcy miejsc pracy

O plantatorów stara się walczyć sejmik samorządowy województwa podlaskiego. Dwa lata temu wystosował do polskiego rządu rezolucję domagającą się spójnego stanowiska wyrażającego sprzeciw wobec prawdopodobnych kierunków zmian w dyrektywie tytoniowej. Jako argumentów sejmik użył zarówno postawienie w drastycznej sytuacji plantatorów i ich rodzin, jak i zagrożenie dla znajdującej się w Augustowie fabryki wyrobów tytoniowych należącej do grupy British American Tobacco.

Przypomnijmy, że Vogue, Pall Mall, Lucky Strike, Jan III Sobieski, Golden American, Slim Camelia, Crystal, Viceroy - to marki produkowane przez British American Tobacco, które w wyniku wejścia w życie dyrektywy mogą podrożeć lub wręcz zniknąć z rynku.

- Fabryka ta na przestrzeni lat zainwestowała w swój rozwój ponad 400 milionów złotych - przypominała rezolucja. - Dzięki temu stała się jednym z największych zakładów produkujących wyroby tytoniowe w Europie. Produkuje obecnie na potrzeby ponad 50 krajów i stworzyła dobrze płatne miejsca pracy dla ponad 1000 mieszkańców Podlasia.
Dziś BAT zachowuje wstrzemięźliwość w komentowaniu tej coraz bardziej napiętej sytuacji.

- Głosowanie w Komisji ds. Zdrowia to jeden z kolejnych kroków procesu legislacyjnego. Teraz projekt dyrektywy będzie głosowany na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego - zaznacza dynamikę sytuacji Gabriela Bar, kierownik ds. komunikacji i CSR British American Tobacco Polska Trading Sp. z o.o. - Uważamy, że proponowane rozwiązania, takie jak zakaz niektórych rodzajów papierosów używanych przez miliony dorosłych ludzi, są nadmierne i prawdopodobnie nie osiągną założonego celu zdrowotnego.

- Należy również zaznaczyć, że wynik głosowania Komisji ds. Zdrowia różni się od stanowiska Rady Ministrów ds. Zdrowia i kilku innych komisji Parlamentu Europejskiego - dodaje przedstawicielka BAT.

Konieczność obrony miejsc pracy to sprawa, na którą nie przestaje naciskać samorząd województwa podlaskiego, który na bieżąco śledzi postęp prac legislacyjnych w Parlamencie Europejskim. Jak się dowiadujemy w departamencie rolnictwa i obszarów rybackich urzędu marszalkowskiego, w minionym roku, w październiku poprzez Dom Polski Wschodniej w Brukseli nasilone zostały działania lobbingowe na rzecz korzystnych dla Polski i polskich plantatorów zapisów w dyrektywie tytoniowej.

Także w czerwcu tego roku Mirosław Baszko, wicemarszałek spotkał się z przedstawicielami branży tytoniowej, a na początku tygodnia przedstawił argumenty regionu europosłowi Jarosławowi Kalinowskiemu.

- Ustaliliśmy, że w naszym sprzeciwie wobec propozycji zmian w dyrektywie szczególny akcent należy kłaść na ich skutki na rynku pracy - powiedział nam Mirosław Baszko. - W statystykach unijnych ten problem traktuje się bowiem marginalnie. Oni wychodzą bowiem z założenia, że ten zakaz dotyczący slimów czy mentolowych dotyczy 2 procent sprzedaży papierosów w Unii. Tymczasem u nas oznacza to delegalizację blisko 40 procent rynku wyrobów tytoniowych! A w dodatku Bruksela nie zdaje sobie sprawy, że nasi plantatorzy tytoniu nie mają możliwości zmienić uprawy dotychczasowego gatunku na inny. Zmiany w dyrektywie w takim kształcie, o jakim obecnie słyszymy, stawiają ich pod ścianą.

Presja dzieci lepsza niż Unii

Zgodnie z analizami Centrum im. A. Smitha unijne pomysły Komisji ds. Zdrowia kosztowałyby Polskę bardzo dużo. Budżet państwa traciłby corocznie wpływy w kwocie 8,85 mld złotych. Spadek wpływów podatkowych od branży tytoniowej musiałby zostać zrekompensowany albo zmniejszeniem wydatków publicznych, albo podwyższeniem podatków na inne towary i usługi, albo zwiększeniem deficytu i w konsekwencji długu publicznego. Zwiększony popyt na papierosy pochodzące z przemytu (jako niepodlegające nowym przepisom) wymusiłby zwiększenie nakładów na ochronę granic.

- Zwłaszcza w świetle oficjalnych deklaracji władz Białorusi, z których wynika, że nie zamierzają one ponosić kosztów ochrony własnej granicy przed przemytem - podkreślają autorzy raportu. Dodają też, że stworzone zostałyby warunki dla rozwoju szarej strefy o dodatkowe 100 do 300 procent, w sytuacji gdy obecne straty skarbu państwa z nielegalnego obrotu wyrobami tytoniowymi szacowane są na 4,5 mld zł. Ponadto plantatorzy i ich rodziny pozbawieni zostaliby corocznych dochodów o wartości ok. 230 mln zł oraz zmuszeni byliby do zainwestowania od 653 mln do 11 489 mln zł, aby zmienić profil produkcji swoich gospodarstw. W sferze rynku pracy nastąpiłoby zubożenie 60 tys. osób pracujących w rolnictwie, pojawienie się 30 tys. nowych bezrobotnych oraz obciążenie budżetu państwa 137 mln zł nowych zasiłków.

W zabiegach o niedopuszczenie do wprowadzenia tak skutkujących zmian Polska nie jest sama. Na negatywne skutki wdrożenia dyrektywy tytoniowej wskazują też Grecja, Hiszpania, Włochy, Węgry, Czechy, Rumunia, Bułgaria, Cypr i Chorwacja.

W tych wyliczeniach pojawia się jedna wartość, której wielkość jest nieznana: stopień poprawy poziomu zdrowotnego społeczeństwa.

- Trzeba się po prostu wziąć za edukację młodzieży, od pierwszej klasy szkoły podstawowej - mówi z przekonaniem Lech Ostrowski. - Niejedno dziecko pewnie i rodzica by odzwyczaiło od palenia, bo one jak chcą, to potrafią wiercić dziurę w brzuchu. I po 10 latach zjawisko palenia papierosów by spadło.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny