Rodzina Wołkowyckich ze wsi Pogorzelce w gminie Białowieża skarży się Kurierowi Hajnowskiemu na grasującą grupę samców żubrów. Opowiadają, że boją się agresywnych zwierząt, które szkodzą ich posesji. Białowieski Park Narodowy i jego Ośrodek Hodowli Żubrów zapewniają, że jego pracownicy interweniują po każdym tego typu sygnale od mieszkańców, a za poważne zniszczenia należą się rolnikom odszkodowania.
Mieszkanki wsi Pogorzelce opowiadają, że problem z żubrami pojawiał się już wcześniej, ale jest coraz gorzej.
- Od prawie miesiąca po polach w tej wsi grasują trzy samotne żubry, które niszczą uprawy i są agresywne wobec ludzi - mówi Anna Wołkowycka z Białegostoku. - Nawet w biały dzień potrafią podejść pod budynki gospodarcze. Przez pastuch sięgają po ziemniaki, straszą też gospodarskie zwierzęta. Zgłaszałam się z interwencją nawet do ogólnopolskich telewizji, ale nikt się nie chce tym zająć.
Zdaniem skarżących się ludzi żubry pojawiają się prawie każdego dnia.
- Boimy się żubrów, bo jeden z samców jest szczególnie agresywny, rzuca się do ludzi - opowiada Eugenia Wołkowycka ze wsi Pogorzelce w gminie Białowieża.
Pani Eugenia opowiada, że jej pole otoczone jest pastuchem. Włącza go na noc, by dobytku nie tratowały dziki i jelenie.
- Pastuch się sprawdza. Nawet żubry trochę się go boją - mówi Eugenia Wołkowycka. - Ale nie mogę bez przerwy mieć go włączonego, bo akumulator się wyładowuje. Jestem starszą osoba, inwalidką. Każdego dnia obchodzę całą jego długość, by sprawdzić, czy nie jest porwany. Jednak gdy w pobliżu są te żubry, to boję się tam podejść.
Pani Eugenia mówi, że żubry raz już jej pastuch zniszczyły. Szkodę zgłosiła i otrzymała pół kilometra drutu. - Ale drugie tyle musiałam kupić za swoje. Boję się, że teraz znów się to powtórzy - opowiada.
Białowieski Park Narodowy twierdzi, że problem jest marginalny, a szkody spowodowane przez żubry niewielkie.
- Żubry to zwierzęta roślinożerne. W poszukiwaniu żywności wychodzą na polany i łąki z puszczy, która przecież nie jest ogrodzona - mówi nadleśniczy Jerzy Dackiewicz, kierownik Ośrodka Hodowli Żubrów Białowieskiego Parku Narodowego. - Zwierzęta chodzą po różnych polach, ale skargi są cały czas od tej samej osoby. Widocznie są ludzie, którzy nie lubią żubrów.
Nadleśniczy zapewnia, że w takich sytuacjach reaguje na każde zgłoszenie mieszkańców.
- Jeśli mamy sygnał, to od razu przyjeżdżamy i staramy się żubry odpędzić, bo to jedyny sposób, by odeszły od domostw ludzkich - mówi Jerzy Dackiewicz.
Eugenia Wołkowycka przyznaje, że po pojawieniu się trzech samców przed miesiącem zgłosiła ten fakt nadleśnictwu i żubry zostały odgonione.
- Ale na zbyt małą odległość. Mija parę godzin i wieczorem są już z powrotem - skarży się. I pyta: - Mam wydzwaniać do Parku codziennie przez parę tygodni?
BPN zapewnia też, że jeśli zwierzęta spowodują szkody w gospodarstwie, to rolnikom należą się za to odszkodowania.
- Nie wiemy, czy ostatnio żubry poczyniły duże szkody - zapewnia nadleśniczy Dackiewicz.
Eugenia Wołkowycka tłumaczy, że mieszkańcy nie mają siły, by się o te odszkodowania starać.
- Wygląda to tak, że musimy słać pisma do Białegostoku. Stamtąd przysyłają komisję, która ocenia szkody, a po pół roku otrzymuje się śmieszne pieniądze - opowiada mieszkanka wsi Pogorzelce. - Raz zwierzęta zjadły całą uprawę jęczmienia, a zimą ludzie dostali 400 zł. W efekcie część ludzi przestała siać.
Wołkowyccy zapowiadają, że nadal będą walczyli o odgonienie żubrów od swojej posesji.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?