Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ul. Fabryczna. Złodzieje przebrani za żołnierzy zabili człowieka

Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik archiwum
Pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości. Dla białostoczan to były ciężkie czasy. Ulice zapełniały bandy rabusiów, nawet w mundurach. A i w domach nie było bezpiecznie. Policja dopiero tworzyła wątłe szeregi.

Trwał wieczór 6 lutego 1921 r. W mieszkaniu przemysłowca Hirsza Beniaminowicza jedzono właśnie kolację. Przy stole siedziała cała rodzina. Spóźniał się tylko szwagier Irma Marosz. Raptem do pokoju stołowego od strony kuchni wpadło kilku osobników uzbrojonych w karabiny i rewolwery. Wszyscy mieli na sobie uniformy wojskowe.

Napad przygotowany i przeprowadzony został bardzo fachowo. Bandyci, zanim wtargnęli do mieszkania fabrykanta, dokonali wcześniej rozpoznania wokół domu, wystawili swoje czujki i teraz spokojnie mogli przystąpić do grabieży.

Zaskoczona i śmiertelnie przerażona rodzina Beniaminowiczów pozwoliła zamknąć się bez oporu w ciasnym pokoiku służącej. Następnie rozpoczęło się przesłuchanie: gdzie są ukryte pieniądze, zwłaszcza dolary i biżuteria. Beniaminowicz - senior w imieniu całej rodziny odpowiedział, że w mieszkaniu nie ma żadnych dolarów, funtów ani nawet marek polskich. Bandyci oczywiście nie dali wiary tym zapewnieniom.

Postanowili zastosować bezwzględny szantaż. Młodsza córka Beniaminowicza została wyprowadzona do sąsiedniego pokoju, skąd od razu zaczęły dochodzić jej rozpaczliwe krzyki. Fabrykant wskazał wówczas bandziorom miejsce ukrycia swojego portfela. Niestety było w nim tylko niecałe 1000 marek. Wówczas rozpoczęła się szczególna rewizja, która przyniosła jeszcze kilka obligacji i parę złotych kolczyków. To był cały łup.

W tym czasie wartownik stojący przed domem ostrzegł wspólników o zbliżaniu się jakiegoś mężczyzny. Bandyci natychmiast wypadli na ganek, rozległy się strzały. Ugodzony pierwszą kulą w głowę Irma Marosz padł martwy na ziemię.

Białostocka policja kryminalna zawiadomiona o napadzie przy Fabrycznej rozpoczęła oczywiście śledztwo. Początkowo poszukiwania sprawców nie przyniosły żadnych rezultatów. Wkrótce jednak policji przyszedł z pomocą Referat Defensywny, czyli wywiad wojskowy. Przy udziale żandarmerii udało się ująć kilku członków grasującej w Białymstoku szajki rabusiów. Byli oni rzeczywiście w mundurach. Schwytani bandyci, podczas przesłuchania chętnie wymieniali nazwiska czy pseudonimy swoich wspólników. Wskazywali różne ich kryjówki.

Ustalono, że na czele grupy bezwzględnych bandziorów stał niejaki Tarkowski. Na co dzień paradował on po ulicach miasta w mundurze podporucznika Wojska Polskiego. Kiedy oddział żandarmerii przyszedł go aresztować, nie chciał się poddać. Próbował uciec przez okno torując sobie drogę strzałami z dwóch rewolwerów.

Żołnierze nie byli dłużni. Po ich salwie Tarkowski upadł na ziemię. Został ranny w szyję. Kiedy go podniesiono i zrewidowano, okazało się, że ma w kieszeniach marynarki dwa granaty. Na szczęście nie zdążył po nie sięgnąć.

Oprócz tego przy herszcie bandy znaleziono cały pakiet fałszywych dokumentów osobistych oraz czystych blankietów i przepustek z różnymi, oryginalnymi pieczątkami.

Wspólna akcja policji i wojska doprowadziła do rozbicia jednej z kilku groźnych band działających w Białymstoku i jego okolicach na przełomie 1920 i 1921 r. Oprócz przywódcy za kratkami znaleźli się niemal wszyscy członkowie szajki. Byli to głównie białostoczanie, stąd tak dobre rozpoznanie co do zamożności swoich potencjalnych ofiar.

Tarkowski i jego kompani byli tak pewni swojej bezkarności, że nie kryli się bardzo z uprawianym przez siebie procederem. W miejscowych restauracjach, gdzie ceny były bardzo wysokie, zwłaszcza na alkohol, szastali zrabowanymi pieniędzmi, a różnym panienkom rozdawali ukradzione klejnoty. Która z nich by nie chciała otrzymać w prezencie od przystojnego kaprala huzarów czy ułanów złotego pierścionka czy broszki.

Zgodnie z wyrokiem sądu doraźnego Tarkowski, jako prowodyr bandy, dostał karę śmierci i stanął przy słupku na dziedzińcu więzienia przy Szosie Baranowickiej naprzeciwko plutonu egzekucyjnego. Jego kompani poszli na lata za kratki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny