Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leśna Dolina. Ludzie boją się tu żyć

Anna Kopeć, (IKA)
Po kilkunastu minutach na miejscu tragedii pojawiła się rodzina zamordowanego właściciela sklepu. Ta sytuacja wstrząsnęła mieszkańcami okolicznych bloków na Leśnej Dolinie.
Po kilkunastu minutach na miejscu tragedii pojawiła się rodzina zamordowanego właściciela sklepu. Ta sytuacja wstrząsnęła mieszkańcami okolicznych bloków na Leśnej Dolinie. Wojciech Wojtkielewicz
We własnym mieszkaniu czujemy się jak w więzieniu. Praktycznie nie wychodzimy na zewnątrz. Teraz, gdy tuż pod naszym blokiem doszło do zabójstwa, jesteśmy przerażeni - mówi Ewa, żona Hindusa Naresha Nayi, mieszkanka os. Leśna Dolina. Pod drzwi ich mieszkania kilka tygodni temu ktoś podłożył ogień. Policja wzmogła patrole. Miasto na przełomie czerwca i lipca planuje ogłosić przetarg na zainstalowanie w mieście kilkunastu nowych kamer. Mieszkańcy dotkniętego falą przemocy osiedla, nie czują się jednak bezpiecznie.

Tragedia na Leśnej Dolinie. Nastolatek wchodzi do sklepu. Wykorzystuje chwilę, gdy w środku jest tylko właściciel. Żąda pieniędzy. W trakcie szarpaniny uderza mężczyznę nożem - przynajmniej raz - w plecy. Próbuje uciekać, ale łapią go przechodnie. 50-latek umiera mimo godzinnej reanimacji.

Policja podejrzewa, że motywem był rabunek. Nastolatek był już notowany za rozboje, kradzieże i narkotyki.

Ustaliliśmy, że to mieszkaniec sąsiedniego osiedla. Z uwagi na młody wiek (za miesiąc skończy 17 lat) nie mógł trafić do aresztu. Dlatego został przewieziony do schroniska dla nieletnich.

Nie wiadomo kiedy i czy w ogóle usłyszy prokuratorskie zarzuty. - O tym zadecyduje sąd dla nieletnich, który określi czy będzie odpowiadał za swoje czyny jak dorosły - mówi Marek Winnicki, szef prokuratury Białystok-Południe. Wniosek w tej sprawie dziś ma trafić do sądu. Gdyby sąd się zgodził, chłopakowi grozi do 25 lat więzienia.

Do tragedii doszło przed godziną 8. Uzbrojony w nóż chłopak wszedł do małego sklepu spożywczego przy ul. Powstańców. Gdy właściciel nie chciał mu dać pieniędzy zaczęła się szarpanina. Napastnik zaczął zadawać ciosy.

Wtedy do sklepu weszli klienci. To oni złapali bandytę i wezwali policję. Zaraz też przyjechało pogotowie. Właściciel sklepu jeszcze żył. Lekarze zaczęli reanimację. Trwała godzinę. Nie powiodła się.

Okoliczni mieszkańcy są w szoku. Wielu znało mężczyznę, od lat robili tu zakupy. - Zawsze miły i uprzejmy. Nie wierzę, że mógłby mieć jakichś wrogów - mówi ze łzami w oczach kobieta, która mieszka w pobliżu. - Był bardzo towarzyski, zagadywał klientów. Z młodzieżą też miał dobry kontakt.

- Często spotykałam go na osiedlu, jak wyprowadzał psa. Zachodziło się do niego po niewielkie zakupy, ten sklep prowadził od kiedy pamiętam. Aż nie chce się wierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć - dodaje jej córka.

- To był rodzinny interes pana Sławka i jego żony - mówi kobieta, która zna rodzinę zamordowanego mężczyzny.

- Ostatnio na tym osiedlu dzieje się coś strasznego. Najpierw podpalenia w domach cudzoziemców, jakieś nienawistne graffiti na murach, teraz ta tragedia w sklepie. I ja, i moi pracownicy bardzo się boimy - denerwuje się Teresa Mikulska, właścicielka sklepu przy ul. Armii Krajowej. Handluje kilka kroków od miejsca tragedii.

Mieszkanka: Tu nikt nie boi się policji

Ostatnio na tym osiedlu dzieje się coś strasznego. Najpierw podpalenia cudzoziemców, kilka dni temu powiesił się nastolatek, teraz ta tragedia w sklepie. I ja i moi pracownicy bardzo się boimy. Takie niewielkie sklepy są najbardziej narażone na takie wydarzenia - mówi Teresa Mikulska, właścicielka sklepu przy ul. Armii Krajowej.
(fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Wiadomość o wtorkowym zabójstwie sklepikarza, zmroziła mieszkańców osiedla.

- Kiedyś często robiłam tam zakupy - Ewa Nayi nie może wyjść z szoku. - Znałam z gimnazjum córkę zmarłego. Bardzo mi przykro z powodu tego co się stało.

Nie dalej jak miesiąc temu jej rodzina sama padła ofiarą agresji, tyle że z podtekstem rasistowskim. - Po tym incydencie z podpaleniem drzwi, nasz blok i okolicę policja obserwuje praktycznie 24 godziny na dobę - przyznaje. - Dlatego nie jestem w stanie zrozumieć, jak ten nastolatek mógł wziąć po prostu nóż i zabić człowieka. Tak w biały dzień?!

- Jestem przerażony - dodał jej mąż Naresh Nayi. Obywatel Indii przyjechał niedawno do Białegostoku. - Zamierzaliśmy z żoną zostać w Polsce. Ale boję się o życie mojej rodziny.

Wtorkowa tragedia wpisuje się w niepokojący obraz niebezpiecznych zdarzeń w tym rejonie miasta. W ciągu kilku miesięcy na osiedlu Leśna Dolina doszło do podpalenia drzwi do mieszkania czeczeńskiej rodziny. Pod koniec kwietnia ktoś namalował na budynku przy ul. Armii Krajowej napis "j... Czeczenów". Policja wciąż nie ma podejrzanych.

- Władze spółdzielni i miasta powinni coś z tym zrobić. Doszło do tego, że nawet 10-letnie dzieci musimy odprowadzać do szkoły - mówiła obecna na miejscu wtorkowej tragedii mieszkanka Leśnej Doliny.
Policja mówi o przesadnej panice podsycaną przez media. Według statystyk śledczych, ten rejon nie odbiega znacząco pod względem liczby interwencji. Wręcz przeciwnie.

- W ostatnim czasie odnotowaliśmy tu mniej zdarzeń o charakterze kryminalnym - zapewnia Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji. Podejrzewa, że to efekt wzmożonej liczby umundurowanych i nieumundurowanych patroli.

Wkrótce bezpieczeństwu mieszkańców mają też służyć dodatkowe kamery.

- Na przełomie czerwca i lipca planujemy ogłosić nowy przetarg na zakup, zainstalowanie i podłączenie kamer monitoringu - mówi Magdalena Jurczak z białostockiego magistratu. - Przetarg ma obejmować kilkanaście nowych kamer i wymianę kilku już zamontowanych. Lokalizacje zostały wstępnie wskazane przez policje i straż miejską.

Jak ustaliliśmy, kamery miałyby się pojawić m.in. na ul. Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, Szarych Szeregów, w przejściu podziemnym ze szkoły gastronomicznej w kierunku ul. Knyszyńskiej, w okolicy amfiteatru przy ul. Rumiankowej.

Ale to nie wystarczy. - Policja powinna otrzymać większe uprawnienia - uważa ekspedientka w jednym ze sklepów spożywczych przy ul. Armii Krajowej. - Teraz nikt się jej nie boi.

- Im większe osiedle, łatwiej o anonimowość, a trudniej o integrację - komentuje Katarzyna Żywno, wiceprezes Stowarzyszenia Pomocy Rodzinie i Dzieciom "Szansa" przy ul. Magnoliowej. Prowadzi świetlicę terapeutyczną dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. - Nasi podopieczni borykają się z różnymi problemami. Ale sądzę, że przyczyną tych aktów agresji nie jest miejsce zamieszkania, ale bezstresowy model wychowania.

Aktywne grupy neonazistów, prawdopodobnie sprawców ataków na tle rasistowskim, uważa za problem miasta, ale nie konkretnej części miasta.

Dyrektor Gimnazjum Publiczne nr 14 z Oddziałami Integracyjnymi im. Ryszarda Kaczorowskiego przy ul. Upalnej mówi wprost:

- Ta grupa ludzi "dziwacznie myślących" rzuca negatywne światło na całe osiedle. Nie słusznie - przekonuje Leszek Kochanowski. - A to zabójstwo mogło wydarzyć wszędzie. Nasza młodzież nie różni się od pozostałych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny