MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Believe - The Warmest Sun in Winter

(dor)
Believe - The Warmest Sun in Winter
Believe - The Warmest Sun in Winter
Believe, zespół któremu szefuje Mirek Gil, w poniedziałek wydaje album "The Warmest Sun in Winter". Wokalistą jest oczywiście Karol Wróblewski z Bielska Podlaskiego.

Krążek zupełnie zaskakująco otwiera… "The End". Niespełna dwuminutowa introdukcja przecudnej urody, z osobistym brzmieniem gitary Mirka Gila, fortepianem i ulotnym czarem, który rzuca na słuchacza.

I oto delikatnie, jak perełki z naszyjnika wiotkiej damy, rozsypują się perełki nut "Beginners". Po chwili cała orkiestra Believe zaczyna swoją opowieść. Najpierw wciągają długie dźwięki grane przez Mr Gila z pięknie kontrapunktującym go basem i delikatnymi blachami. I wreszcie po niemal sześciu minutach od rozpoczęcia płyty odzywa się Karol Wróblewski. I śpiewa o tym, że "słowa nie opiszą wszystkiego, co ma do opowiedzenia". I pewnie dlatego towarzyszy mu tak fantastyczna muzyka. Delikatnie zaznaczone akcenty perkusji nie przeszkadzają unosić się pięknej melodii. A kiedy trzeba, zamiast długich dźwięków gitary elektrycznej mamy rytmiczna gitarę akustyczną. Gdzieś w tle pojawiają się skrzypce nadając tej w gruncie rzeczy bardzo rockowej piosence dodatkowego blasku.

Tytułowa piosenka z nowego albumu Believe zaczyna się od dostojnych uderzeń w bębny, delikatnych klawiszy i niezawodnych, przeciągłych nut gitary elektrycznej. A Karol Wróblewski śpiewa o świecie, który tkwi gdzieś we wspomnieniach. O rajskiej krainie i czasie, kiedy światłość skrywał mrok. O zmiennych kolejach losów właściwie każdego człowieka. A wszystko rewelacyjnie zagrane, z inteligentną pracą basisty i uczuciowym śpiewem. "The Warmest Sun in Winter" w pewnym momencie przechodzi w klasyczne nuty rockowego hymnu, ale nad wszystkim czuwa gitara Mr Gila, który bez wątpienia kocha i Steve Hacketta, zaś realizator dodaje bitelsowsko brzmiące chórki w zakończeniu.

Klasyczne syntezatorowe brzmienia klawiszowej introdukcji i potężne bębny w otwarciu "Words" przypominają najlepsze momenty Genesis, ale później Believe brzmi już własnym głosem. Idealnie łączy dziedzictwo 40 lat rocka progresywnego z zawsze potrzebną prostotą. A już refren tej pieśni, z odrobiną dramatyzmu w klimacie Petera Gabriela, z powodzeniem może być zaśpiewany przez fanów. A Gil i tym razem zaskakuje, grając zagrywki na najniższych, potężnie brzmiących strunach, by dopiero w dalszej części odezwać się swoim firmowym brzmieniem. Do tego klawisze brzmiące jak hammondy podkreślają rosnące przed kolejnym refrenem napięcie. I wreszcie potężne, hard rockowe niemal solo przekona ostatnich nieprzekonanych, że to najprawdziwszy rock.

Do brzmień i klimatu lat 80. nawiązuje wstęp do piosenki "Unborn Turn Around". Znów wyróżnia go świetnie nagrana linia basu. Z kolei głos Wróblewskiego zarejestrowany został jak w wielu piosenkach Phila Collinsa. Ale Karol w żadnym razie nie naśladuje wielkich wokalistów Genesis. Ma własną wizję swego istnienia w Believe. A w niektórych momentach z powodzeniem może uwodzić fanki Coldplay. Pięknie i rockowo kończy się ta piosenka. Najpierw firmowe solo Gila, a potem werble przy których inne instrumenty jakby schodzą na dalszy plan, ale to przecież celowy zabieg dramatyzujący zakończenie piosenki.

W "Please Go Home" melodię wprowadzającą w nastrój utworu wreszcie na równi z gitarą grają skrzypce. Od razu słychać, że w tej piosence ich nie zabraknie. Muzycy w tej pełnej pięknych i dramatycznych nut piosence jednocześnie oddają hołd Robertowi Roszakowi, dziennikarzowi radiowemu i przyjacielowi zespołu. W nagranie wpleciony został oryginalny głos radiowca i stanowi integralną część kompozycji.

W finale czeka nas niespodzianka. Ale najpierw - "Heartless Land". W tej przepełnionej jakimś głębokim smutkiem kompozycji pojawiają się jednak światełka. W jakiś sposób są nimi powtarzające się fragmenty grane przez instrumenty klawiszowe. Jest też miejsce na oddech i niemal symfonicznie brzmiące skrzypce. Utwór jest pełen kontrastów, po epickiej solówce gitary, nagle zostajemy tylko ze wspomnianymi klawiszami, ale już za chwilę zespół przypomina, że ma ostry, rockowy pazur. Mr Gil daje popis gry na gitarze elektrycznej.
I wtedy - po kilku minutach ciszy - niemal znienacka zaczyna śpiewać Karol Wróblewski. Wspierany przez mocny bas i skrzypce, w rockowym aranżu wzlatuje na Olimp art rockowego śpiewania. Mnóstwo uczuć i kontrastów w zakończeniu płyty pozostawia niezatarte wrażenie. "Try to believe" mówi Wróblewski żegnając słuchaczy. Trudno mu nie uwierzyć.

Podsumowania nie będzie. Po prostu - to jest najlepsza płyta, jaką do tej pory nagrało Believe.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny