Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tułaczka po Syberii i wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Jeziory, z tego domu wywieziono rodzinę Bauerów do Kazachstanu. Przy płocie Klara i siostra Ludmiła.
Jeziory, z tego domu wywieziono rodzinę Bauerów do Kazachstanu. Przy płocie Klara i siostra Ludmiła. Archiwum prywatne
Zacznę sentymentalnie, znam Klarę Rogalską od 1972 roku, kiedy rozpocząłem pracę na białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. Spotykaliśmy się także podczas wyjazdów poza wschodnią granicę, ale dopiero dziś usłyszałem pełniejszą opowieść życia. Usłyszałem i się zdumiałem. Pokrótce powiem dlaczego.

Rodzice Małgorzata i Wacław spotkali się w syberyjskim Krasnojarsku nad Jenisejem. On przyjechał w 1915 roku z rodzicami (Bauerowie) z okolic Lidy, ona wraz z wychowanicami klasztoru z Kijowa.

Małgorzata pięknie śpiewała w chórze cerkiewnym, Wacława głos ten urzekł, miłość okazała się silniejsza od odmienności wiary. Na Syberii młodej parze urodziło się dwóch synów: Wiaczesław i Włodzimierz, więc już we czworo powrócili w 1922 roku na polskie Kresy. Tu rodzina powiększyła się jeszcze o dwie córki: Ludmiłę i Klarę (ekumenizm widać i w doborze imion). Klara przyszła na świat w Rzeczycy (obecnie obwód homelski, Białoruś), ochrzczona w Łucku (Wołyń, Ukraina).

I tak miało być przez najbliższe lata. Następowała często, nie zawsze dobrowolna zmiana miejsc pobytu. Od 1927 roku były to Jeziory koło Grodna, gdzie ojciec pracował jako buchalter i zastępca dyrektora tartaku. Kiedy synowie chcieli kontynuować naukę na poziomie średnim, mama z dziećmi przeniosła się do Wilna. To miasto śni się często pani Klarze po nocach. Mieszkali przy ul. Filareckiej i Krzywe Koło, dziewczynka chodziła do Szkoły Powszechnej nr 19 im. królowej Jadwigi, w 1939 roku miała stać się gimnazjalistką.

Do Kazachstanu

Na wakacje wszyscy zjechali się do Jezior, było urokliwie, ale nadchodziły groźne wieści. Grodno broniło się dzielnie dwa dni (20-21 września 1939 r.), potem nastała noc sowiecka. Ojca NKWD aresztowało w marcu 1940 roku, żona przez miesiąc nosiła paczki do więzienia. Któregoś dnia wróciła z płaczem, bo nie chcieli przyjąć paczki, a to znaczyło, że męża wywieźli z Grodna. Gdzie? Czy w ogóle żyje?
13 kwietnia 1940 roku przyszli i po resztę rodziny. Starszy wiekiem oficer okazał się ludzkim, dał Małgorzacie Bauer adres łagru, w którym karę 8 lat ciężkich robót odbywał Wacław. Kazał zabrać jak najwięcej rzeczy, bo się mogą przydać. Klara wzięła i dwa święte obrazki, nieludzki z kolei funkcjonariusz zrzucił je butem z tobołka, dziewczyna zdołała podjąć z ziemi, schowała. Ocalały, są w białostockim Muzeum Wojska. Pieszo szli 18 km po błocie do stacji kolejowej w Skidlu, na szczęście bagaże mogli złożyć na furze.

Dwa a może i trzy dni trwało oczekiwanie nim lokomotywa szarpnęła. W wagonach rozległ się płacz, na zewnątrz zawyły psy odprowadzające gospodarzy. Padły strzały, psy ucichły, płacz nieszczęśników połączył się z modlitwą i śpiewami. W drodze urodził się w wagonie chłopczyk, Małgorzata Bauer wystąpiła w roli położnej. Gdy powiedziała konwojentowi, że potrzebne mleko, usłyszała: - A czto ja tobie dojna korowa. Jednak kilka dni później ktoś odsunął drzwi wagonu i zobaczono rękę stawiającą dzbanek z mlekiem. Maluch przeżył Sybir.

Do Pietropawłowska przyjechali na 1 maja, mamę z siostrą zabrano do szpitala, pozostała trójka siedziała dwa dni na otkosach. A potem jechali 180 km do Mariewki nad Iszymem, tu po powrocie mamy dostali starą chatę. Bracia pracowali przy wyrębie lasu brzozowego, Klara wyrabiała saman. Trzeba było deptać bosymi, krwawiącymi nogami ziemię zmieszaną ze słomą i nawozem. Tak powstawały bloczki do stawiania domów. Jesienią rodzina przeniosła się do leśniczówki z dobrym Tatarem jako szefem. Po tzw. amnestii dołączył ojciec, cień człowieka. Natomiast bracia i siostra 11 listopada 1941 roku odjechali do wojska.

Pozostała trójka też skorzystała z odzyskanej (mocno reglamentowanej) wolności i przeniosła się do kołchozu. Ojciec awansował na buchaltera, okazał się cudotwórcą, bo kołchoz zaczął wyrabiać normy - oczywiście tylko na papierze. Córka nauczyła się żyć w dziwnym świecie oszukańczych sloganów i barbarzyńskich zwyczajów, podkradała zboże, jeździła w kolumnie transportowej z siłą pociągową w postaci 10 byków.
Powroty

Bracia i siostra przeszli szlak 2 Korpusu Polskiego, ona wyszła za mąż we Włoszech (za Polaka). Cała trójka uznała, że nie ma gdzie wracać, dotarli do Anglii, stąd popłynęli do Ameryki. Jeden brat osiadł w Wenezueli, drugi w Kalifornii. Żyją tam nadal, na wieczną wartę odeszło była sanitariuszka Ludmiła.
W 1946 Małgorzata i Wacław Bauerowie z Klarą przyjechali do Myśliborza. Nie zabawili tam długo, kolejnym miejscem zamieszkania okazał się Gorzów. Dzięki znajomych wilniukom z dyrekcji lasów dostali mieszkanie, Wacław znów był buchalterem, córka złożyła podanie o pracę. Życzliwy kierownik podarł je radząc, by nigdy nie pisała, że została wywieziona na wschód. Poprawna forma brzmiała - ewakuowana i tak należało trzymać do 1989 roku. Klara w systemie wieczorowym zrobiła maturę, poznała Stanisława Rogalskiego. Zaczęła się mała stabilizacja. Stanisława ciągnęło do rodzinnego Janowa, ona też chciała być bliżej Grodna i Wilna. A nuż otworzą granicę? Osiedli więc w 1952 roku w Białymstoku.

I znów Syberia

W 1994 roku w Częstochowie padła propozycja, by zbudować w Polsce pomnik - Grób Nieznanego Sybiraka. Władze Związku Sybiraków podjęły tę inicjatywę, ale zaczęły się kłopoty delikatnej natury. Dopiero w 1997 roku Klara Rogalska, członkini Zarządu Głównego Związku, wyleciała w towarzystwie Zbigniewa Kumosia do Irkucka. Zostali dobrze przyjęci nie tylko przez miejscowych Polaków. Nocą przejechali do miasta Tajszet, stąd gazikiem do osady Kwitok. Ta nazwa często powtarza się we wspomnieniach Sybiraków. Pagórek, lasek, polana, ułomki krzyży, jeden tylko cały, późniejszy, z 1954 roku. 18 grobów - kopczyków. Na który wskazać do kopania. Wydawało się pani Klarze, że słyszy żałosne wołania "Weź mnie". Tylko jeden miał wrócić z honorami do Polski. W Irkucku po mszy podeszła do urny kobieta i ucałowała szkatułkę. - Może to mój syn - powiedziała i załkała.

Moskwa, Warszawa, byłem na Okęciu, gdy przeleciał samolot ze szczątkami nieznanego Sybiraka. Urna trafiła do Białegostoku, tu dołączono prochy żołnierza AK, ewakuowanego już po przejściu frontu do łagrów. Tak powstał jedyny w Polsce taki pomnik, nasze miasto zyskało miano stolicy Sybiraków, o czym przypominają coroczne Marsze Pamięci. A Pani Klara powracała wciąż na Grodzieńszczyznę i Wileńszczyznę, organizowała Stowarzyszenie Osób Represjonowanych, prowadziła zbiórki na odbudowę kościołów w Jeziorach i Lidzie, urządzenie domu starców w Ławiszynie pod Pińskiem, pomagała materialnie, krzepiła duchowo. Służba pod znakiem Związku Sybiraków oraz Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna trwa nadal.

Nie wszystko się udało, pani Klara nie skończyła wymarzonych studiów medycznych, nie zorganizowała wyjazdu do Kazachstanu, nie upamiętniła jeszcze dziadków zmarłych w Lidzie w czasie wojny. Tyle potrzeb i planów, a społeczników ubywa. Chciałoby się i tak po prostu, bez zobowiązań, pojechać rano do Wilna, pomodlić się w Ostrej Bramie, pospacerować, odwiedzić stare kąty. Los chciał, że Klara Rogalska i jej najbliżsi przemierzyli wiele szlaków. Takie to polskie, podszyte smutkiem, ale i satysfakcjonujące.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny