Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Energia obywatelska. Jak Niemcy korzystają z biomasy

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 85 7489 552
Marco Krasser jest dyrektorem Miejskich Zakładów Komunalnych w bawarskim Wunsiedel. Dzięki nim 10 tysięcy odbiorców z okolicznych gmin korzysta z solarów, ciepła i prądu ze zrębków i fermy wiatrowej.  Mieszkańcy regionu mają też udziały w tym biznesie. Wpłacali od 500 do 5 tys. euro.
Marco Krasser jest dyrektorem Miejskich Zakładów Komunalnych w bawarskim Wunsiedel. Dzięki nim 10 tysięcy odbiorców z okolicznych gmin korzysta z solarów, ciepła i prądu ze zrębków i fermy wiatrowej. Mieszkańcy regionu mają też udziały w tym biznesie. Wpłacali od 500 do 5 tys. euro.
Biomasa, czyli nasze uprawy, jak i nasze słońce czy nasz wiatr mają zarabiać w regionie na potrzeby mieszkańców regionu - podkreśla Lutz Ribbe z niemieckiej Fundacji EuroNatur. Ta fundacja pomaga nam na Podlasiu w osiągnięciu tego celu.

Ciepłownia na zrębek drzewny, oho ho ho, z Góry Bioenergetycznej oho ho ho, ogrzewa nasze serca i nie daje smogu. Tak brzmi początek radosnej pieśni, którą 50 sióstr z Bractwa Chrystusowego w Selbitz (północna Bawaria, region Lasu Frankońskiego) wykonało w 2011 roku na cześć … ich nowej ciepłowni. Działa ona na zrębki drewniane zwożone z całego regionu i zaopatruje w ciepło klasztor, pensjonat dla gości, dom opieki i dom dla seniora, sześć prywatnych budynków i dom opieki w sąsiedniej miejscowości.

W trosce o środowisko

Góra Bioenergetyczna, występująca w pieśni to nazwa całego przedsięwzięcia. Ale jej bohaterem jest też Wolfgang Degelmann, szef stowarzyszenia pod nazwą Wizja Energetyczna Lasu Frankońskiego. To ono pomagało siostrom uporać się z całą inwestycją.

- Naszym zadaniem jest naśladowanie Boga w jego trosce o świat i środowisko - opowiada siostra Miriam. - Dlatego staramy się ekologicznie uprawiać nasz ogród i tak też eksploatować samochody.

Ogrzewanie klasztoru opierało się wcześniej o gaz. Ale zdawałyśmy sobie sprawę, że po pierwsze jest to dobro, które się wyczerpuje, a po drugie kurek z rosyjskim gazem może być kiedyś przykręcony, a my przecież odpowiadamy za wiele osób.

Siostry rozważały najpierw wspólnie z burmistrzem miasteczka, że może by zbudować biogazownię, ale uznały, że zajmuje ona zbyt wiele miejsca, a poza tym wsad do spalania budzi ich wątpliwości etyczne.

- Uważamy, że dopóki na świecie panuje głód, nie wolno nam wrzucać do pieca upraw - wyjaśnia siostra Miriam z łagodnym uśmiechem. Wybór padł na drewniane zrębki. Pomoc zapewnił Wolfgang Degelmann.

- Wiedziałyśmy już czym grzać, trzeba było jeszcze tylko mądrze ustalić, jak to dobro, jakim jest ciepło z odnawialnych źródeł, rozprzestrzenić - kontynuuje siostra.

Ponieważ linia ciepłownicza do miasteczka byłaby zbyt długa, a i zainteresowanych osób prywatnych nie zebrało się za wiele, ciepłownia stanęła na terenie klasztoru. Na skośnym dachu kryjącym skład zrębka zainstalowany został od razu solar.

Zgromadzenie Sióstr Bractwa Chrystusowego ma prawo prowadzić działalność typu produkcja i spalanie ciepła. Ich spółka jest czymś w rodzaju połączenia spółki cywilnej z komandytową, a udziałowcami jest zgromadzenie (90 proc. udziałów) i wszyscy podłączeni sąsiedzi.

Budowanie wspólnoty

- Zanim postawiliśmy wiechę na ciepłowni trzeba było odbyć bardzo wiele spotkań i rozmów z mieszkańcami - opowiada siostra Miriam. - Rozmawialiśmy, śpiewaliśmy, świętowaliśmy wszystko: od pierwszego wbicia łopaty pod inwestycję po jej otwarcie. A na otwarciu pojawiła się właśnie ta pieśń sławiąca bioenergię.

- I tak od półtora roku ogrzewamy się ciepłem z okolicy - cieszy się zakonnica. Poza emocjonalnym inwestycja ma oczywiście wymiar czysto ekonomiczny. Ciepłownia kosztowała 1,5 miliona euro, ma moc 1200 kW i można jeszcze do niej podłączyć odbiorców. Za 1 kwh ciepła odbiorcy płacą mniej niż wtedy, gdy korzystali z innych nośników energii niż zrębki. Klasztor nieco więcej, bo wcześniej korzystał z upustów przysługujących dużemu odbiorcy gazu, ale siostra nieustannie podkreśla, że był to świetny pomysł spełniający wszystkie oczekiwania ekonomiczne i filozoficzne klasztoru.

- Choćby poczucie wspólnoty z otoczeniem jest dla nas ogromną, nieprzeliczalną wręcz wartością - podkreśla z radością w oczach siostra Miriam i nie ma żadnego kłopotu z namówieniem jej do przypomnienia pieśni na inaugurację ciepłowni. Nuty ze słowami wiszą zresztą na jednej ze ścian budynku. Na drugiej ogromny napis: I bez atomu będzie ciepło w domu.
Nie oddawać kasy Putinowi

W Parku Krajobrazowym Las Frankoński, gdzie leży Selbitz, ludzie od wieków zajmowali się leśnictwem, flisactwem, rolnictwem czy przerobem drewna. Dziś region ten należy do sześciu pierwszych, które podpisały Europejską kartę zrównoważonej turystyki i obszarów chronionych. Chodzi w tym o znalezienie równowagi między aspektami ekologicznymi a społecznymi rozwoju turystyki.

I w takich właśnie okolicznościach przyrody już dziewięć tutejszych gmin zrealizowało pomysły na niezależność energetyczną w ramach programu "Wizja energetyczna Lasu Frankońskiego". W oparciu o energię słońca, wiatru czy biomasę.

Największy z tych projektów powstał w miasteczku Mitwitz, gdzie do sieci centralnego ogrzewania (ciepłownia na zrębki) podłączonych jest 120 prywatnych domów. Ale także ratusz w Mitwitz czy pałac na wodzie, gdzie znajduje się m.in. Centrum Edukacji Ekologicznej. Temat wyjątkowo tu nośny, bo okolica żyje m.in. z turystyki, a połowa gminy to obszar chroniony. Ale podstawy decyzji, żeby odejść od ogrzewania gazowego były bardziej złożone.

- Wcześniej mieszkańcy miasta oddawali swoje pieniądze Putinowi za gaz albo szejkom arabskim za olej - podkreślają zgodnie wspomniany już Wolfgang Degelmann i Lutz Ribbe, szef niemieckiej Fundacji EuroNatur, która już zrealizowała i jeszcze zamierza zrealizować kilka projektów związanych z energią odnawialną na Podlasiu. - A tu przecież nie ma tyle pieniędzy, żeby je wyprowadzać na zewnątrz.

Bo o regionie Parku Krajobrazowego Las Frankoński nie można powiedzieć, że tu ludzie śpią na pieniądzach.

- Tak biomasa, czyli nasze uprawy, jak i nasze słońce czy nasz wiatr mają zarabiać w regionie na potrzeby mieszkańców regionu - podkreśla dobitnie Lutz Ribbe. - I dlatego idiotyzmem jest wpuszczanie tu z inwestycjami opartymi na energii odnawialnej przedsiębiorców z zagranicy , którzy wyprowadzą zyski do siebie.

Peter Laschka, burmistrz Mitwitz wspomina objazdy kolejnych domów w miasteczku, spotkania z jego mieszkańcami, godziny wyjaśnień, sporów i kalkulacji.

- Podpisywaliśmy z ludźmi umowy przedwstępne z klauzulą, że gdyby nowe rozwiązania okazały się droższe od tych, jakie mieli, głównie olejowych i wymagających już wymiany, to mogą się wycofać z tej naszej wspólnej inwestycji. Każdy z członków wnosił do niej 2 tysiące euro i jeszcze 3 tysiące swego rodzaju opłaty adiacenckiej - dodaje Sebastian Höpflinger, kiedyś dyrektor kasy oszczędności w Mitwitz, dzisiaj rencista i prezes spółki "Energie Mitwitz e.G."

Łączny koszt inwestycji wyniósł ponad 4 miliony euro. W tym był kapitał spółki, milion od rządu federalnego i specjalny na ten cel kredyt oprocentowany na 3,4 proc. rocznie. Budowa samej ciepłowni trwała od kwietnia do grudnia 2011 roku. Cztery wcześniejsze lata poszły na sprawy organizacyjne.

Gwarancje na 20 lat

Całkowicie dla zysku powstał z kolei Park Fotovoltaik w Stammbach-Metzlesdorf - po prostu ludzie zbyt mało zarabiali tu z rolnictwa i postawili na zasilenie portfeli energią słoneczną: sprzedają prąd z solarów.

Jak wyjaśnia Andreas Grass, kierownik projektu Großprojekte M. Münch Elektrotechnik GmbH & Co KG produkują tam prąd na 35 tys. mkw. Całkowita moc instalacji to 2099,96 kW.

- Inwestorów jest 288 - mówi Andreas Grass. - To rodzaj spółdzielni pod nazwą Obywatelska energia dla regionu. Ich udziały zaczynają się od 500 euro. Maksymalna kwota nie jest określona, ale jest jeden bezwzględny warunek chroniący przedsięwzięcie przed napływem obcego kapitału: inwestor musi pochodzić z regionu.

Cały projekt złożony z kilku instalacji kosztował 4,4 mln euro. 1,1 mln to kapitał udziałowców. Reszta to - jak zawsze w przypadku takich inwestycji - specjalne kredyty.

- Rentowność przedsięwzięcia to 3,5 do 8 procent - informuje Andreas Grass. - Kto więcej włożył, ten zyskuje więcej. Za 1 kWh państwo płaci 12,6 centa. To cena gwarantowana. Przez 20 lat.

Stoimy w Sellanger, innej miejscowości Lasu Frankońskiego, pod 50-metrowym wiatrakiem o mocy 500 kW. Instalacja powstała w 1995 roku. Do masztu jest około 10 metrów. Huczy w uszach - ale nie wiatrak, a widoczna za linią zabudowań autostrada. Pół kilometra dalej kręci się sześć wiatraków ustawionych na pagórkach, między którymi kryją się pensjonaty.

- Czy ludzie bardzo przeciwko nim protestowali? - pytam Wolfganga Degelmanna o instalacje wiatrowe.
- No nie - uśmiecha się prezes Stowarzyszenia i cierpliwie tłumaczy: - Ta elektrownia produkuje rocznie 750 tys. kWh i zasila miejscową sieć ciepłowniczą. Udział w inwestycji ma 110 obywateli z kapitałem własnym od 500 do 165 tys. euro. Koszt całego przedsięwzięcia to 650 tys. euro, z czego 485 tysięcy przejął bank udzielając niskooprocentowanego kredytu. Został on spłacony po 15 latach.
- Członkowie tej spółki, która jest właścicielką wiatraków, otrzymują rocznie oprocentowanie od włożonego kapitału w wysokości 6 procent. Żaden bank niemiecki tyle nie daje - stawia kropkę nad i Wolfgang Degelmenn. I dobija: - A gmina Selbitz, w której stoi elektrownia, ma z podatku od przedsiębiorstw 12 tysięcy euro rocznie.

Niemcy nam podpowiedzą

Lutz Ribbe, który jest też sprawozdawcą Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego na temat Wytycznych dla Energii Odnawialnych podkreśla, że my w województwie podlaskim możemy robić to samo. Przestrzega jednak przed bezmyślnym przenoszeniem na nasz grunt wzorców z Bawarii: - Każdy z waszych projektów trzeba przede wszystkim dokładnie skalkulować i dopasować do waszych warunków - mówi. - I co najważniejsze, takie inwestycje nie powinny wychodzić od góry. Od decydentów. Tylko od obywateli regionu.

- Zgadzam się, ale martwi mnie sytuacja, że nie mamy w Polsce sensownych regulacji - komentuje prof. Piotr Banaszuk, kierownik Katedry Ochrony Środowiska na Politechnice Białostockiej, która współpracowała i współpracować będzie z EuroNatur, żeby rozpowszechniać jej doświadczenie na Podlasiu. - W Niemczech są różnego typu gwarancje nawet na 20 lat. U nas mało tego, że nie wiadomo kiedy będzie ustawa o odnawialnych źródłach energii, to jeszcze nie wiadomo, jak długo będzie obowiązywała. I jakie będą zmiany cen.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny