Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serduszko Bolka przestało bić. 13-miesięczny chłopczyk nie żyje

(luk)
Cały czas, gdy byłem przy nim, przez te dni, przekazywałem mu swoją siłę, chciałem zabrać jego cierpienie na siebie - mówi zrozpaczony ojciec Bolka, Grzegorz Kozikowski.
Cały czas, gdy byłem przy nim, przez te dni, przekazywałem mu swoją siłę, chciałem zabrać jego cierpienie na siebie - mówi zrozpaczony ojciec Bolka, Grzegorz Kozikowski. Anatol Chomicz
W czwartek po południu doszło do zatrzymania akcji serca u dziecka, które od ponad dwóch tygodni przebywało na OIOM-ie w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Trafiło tu, gdy lekarze wreszcie zdiagnozowali chorobę. Wcześniej Bolek był odsyłany do domu.

I to przez dwa dni pod rząd. Rodzina chłopca przyjeżdżała z nim na Szpitalny Oddział Ratunkowy, ze skierowaniami od lekarzy rodzinnych. Chociaż lekarze SOR-u badali dziecko, nie wykonali mu ani razu podstawowego badania krwi. Nie widzieli też podstaw do hospitalizacji. Gdy trzeciego dnia Bolek trafił na SOR ponownie, jego stan był już bardzo ciężki.

Od 21 listopada chłopczyk przebywał na OIOM-ie, według lekarzy, jego mózg nie podejmował już czynności. Rodzice do końca wierzyli, że uda się uratować chłopca, nie godzili się na odłączenie synka od respiratora. Jednak w czwartek po południu serce chłopca przestało bić.

- Zostaliśmy wyproszeni z salki, gdzie leżał Bolek, na czas rutynowego przeglądu urządzeń, do których był podłączony - opowiada zrozpaczony ojciec Grzegorz Kozikowski. - Zaczęliśmy się niepokoić, gdy minęło około 20 minut i nikt do nas nie wychodził, nie odbierał domofonu. W końcu wyszedł ordynator z lekarzem dyżurnym i poinformowali nas, że przez 40 minut prowadzili reanimację Bolka, która zakończyła się niepowodzeniem. Początkowo nie mogłem zrozumieć, co do mnie mówią. Że serduszko Bolka stanęło, bo układ krwionośny był niewydolny.

Rodziców wpuszczono w końcu do sali, gdzie leżał synek. Bolek był już odłączony od wszystkich urządzeń.

Po śmierci chłopca, prokuratura, która zajęła się sprawą już kilka dni temu (po zawiadomieniu złożonym przez rodzinę dziecka) zmieniła kwalifikację sprawy. Początkowo było to śledztwo dotyczące podejrzeń popełnienia błędu medycznego przez lekarzy białostockiego szpitala.

- W związku ze śmiercią chłopca śledztwo toczyć się będzie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca - mówi Marek Winnicki, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

W piątek została przeprowadzona sekcja zwłok dziecka.

Więcej przeczytasz w sobotnim papierowym wydaniu Kuriera Porannego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny