Czeka nas we wtorek trudna męska rozmowa - podsumowuje spotkanie nowy szkoleniowiec łomżan, który na pewno nie tak wyobrażał sobie początek pracy z ŁKS.
Na przegraną jego podopiecznych spory wpływ miały jednak dwie czerwone kartki, jakie pod koniec pierwszej połowy ujrzeli Robert Cychol i Tomasz Bernatowicz (obaj za dwie żółte). Grając w dziewiątkę goście w drugiej połowie nie mogli sobie pozwolić na nic więcej, poza kontrami. Ale trzeba przyznać, że długo radzili sobie z tym nieźle i byli równorzędnym przeciwnikiem dla Wilczków.
- Łomża nie zamurowała się i do końca była groźna. Ale to my prowadziliśmy grę i byliśmy stroną przeważającą - przyznaje Marcin Strzeliński, trener Warmii.
Konsekwencja gospodarzy przyniosła efekt sześć minut przed końcem. Po dośrodkowaniu Strzelińskiego z rzutu rożnego do piłki najwyżej wyskoczył Konrad Kowalko i głową zdobył zwycięską bramkę.
- Długo czekaliśmy na tą wygraną. Mam nadzieję, że da nam ona pozytywny impuls i zaczniemy w końcu częściej punktować - mówi Strzeliński.
Przerwana seria Olimpii
Skończyła się natomiast zwycięska, trwająca siedem spotkań, passa Olimpii Zambrów. Piłkarze Krzysztofa Zalewskiego znaleźli pogromcę w zespole Sokoła Ostróda, z którym przegrali na wyjeździe 1:2.
- Szkoda nie tyle przerwanej passy, co straconych punktów. Powinniśmy ten mecz przynajmniej zremisować - tłumaczy Zalewski.
Podlasianie na boisku przeciwnika radzili sobie bardzo dobrze. Co prawda gospodarze objęli prowadzenie, jednak szybko do remisu doprowadził Kamil Zapolnik, wykorzystując rzut karny, podyktowany za faul na Przemysławie Jastrzębskim. Goście jeszcze przed przerwą nie wykorzystali znakomitych sytuacji, co zemściło się 12 minut przed końcem. Na 2:1 strzelił Maciej Szostek, który potężnym strzałem z dystansu zaskoczył Piotra Czaplińskiego.
Nie powiodło się też innym zespołom z naszego regionu. Podobny scenariusz miały spotkania Wissy Szczuczyn z MKSKorsze i Startu Działdowo z Turem Bielsk Podlaski. Obie ekipy z Podlasia prowadziły 1:0, by przegrać 1:2.
- Ponieśliśmy frajerską porażkę - nie ukrywa Grzegorz Pieczywek, trener Tura. - Prowadziliśmy do przerwy, mieliśmy później dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem. Zupełnie dominowaliśmy na boisku - dodaje.
Pojedynki z golkiperem gospodarzy przegrali jednak Piotr Murawski i Maciej Kesler. Ekipa z Działdowa ograniczała się z kolei do prostych środków, polegających na wrzucaniu długich piłek w pole karne, ewentualnie szukając rzutów wolnych w okolicach szesnastki gości.
- Wywracali się, płakali i wymuszali faule. Po jednym z takich rzutów wolnych dośrodkowali, zgubiliśmy krycie i był remis - dodaje.
Przyjezdni jeszcze nie ochłonęli, kiedy doszło do drugiego nieszczęścia.
- To była już farsa. Na trzymetrowym spalonym był zawodnik Startu. Obrońcy stanęli, przekonani, że sędzia liniowy machnie chorągiewką, tymczasem ten nie zareagował. Padła druga bramka i było już po meczu - relacjonuje Pieczywek.
Wissa też nie dowiozła
Podobnie było w spotkaniu Wissy, która także nie dowiozła prowadzenia z Korszami.
- Na przeszkodzie stanęła czerwona kartka Radka Guzowskiego. Od tego momentu rywale przycisnęli, a my nie pozbieraliśmy się i w dwie minuty straciliśmy dwa gole - kwituje Dzidosław Żuberek, trener Wissy.
Porażki u siebie zanotowały też dwie najsłabsze ekipy z Podlasia - Orzeł Kolno przegrał z Płomieniem Ełk 1:4, natomiast Dąb Dąbrowa Białostocka uległ Huraganowi Morąg 0:1.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
