Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walentyn Pankiewicz: Gotuję smacznie i sexy

Urszula Krutul
Walentyn Pankiewicz
Walentyn Pankiewicz
W serwisach z blogami kulinarnymi znajduje się specjalna rubryka do zaznaczenia: jestem facetem. Bo blogerów kulinarnych, czyli gotujących i piszących, o tym mężczyzn jest mało - mówi Walentyn Pankiewicz.

Kurier Poranny: Jesteś farmaceutą. Więc jak to się stało, że zacząłeś gotować?

Walentyn Pankiewicz, bloger kulinarn, uczestnik telewizyjnego show o gotowaniu: - Tak, z wykształcenia jestem farmaceutą i można powiedzieć, że w pracy też gotuję (śmiech). Tylko w mniejszych ilościach i przepisy są takie, że nie można ich modyfikować. Więc szaleństwa nie ma. Zaczęło się tak naprawdę od dzieciństwa. Mama była chora i czasami leżała w łóżku dosyć długo i nie była w stanie gotować. Zacząłem więc sam gotować. Później uświadomiłem sobie, że to mnie uspokaja i daje artystyczne pole manewru. I tak się wciągnąłem.

Co najbardziej lubisz gotować?

- Jestem miłośnikiem kuchni francuskiej. Pewnie większość ludzi powie, że to są ślimaki i żabie udka, a to wcale nieprawda. W staropolskiej kuchni było mnóstwo nawiązań do kuchni francuskiej. Sztuka kulinarna przyszła do nas z Francji. Zresztą, jak się dobrze pozna podstawy - a francuska kuchnia jest świetną bazą wyjściową - to później nic nie ma tajemnic.

Jest potrawa, która Ci nie wychodzi?

- Paradoksalnie chciałbym powiedzieć, że jajko, ale to żart (śmiech). Są takie potrawy. Natomiast pracuję cały czas nad tym, żeby gotować lepiej. Jeżeli coś mi nie wychodzi, to z jakiegoś powodu. Albo źle jest podane coś w przepisie i trzeba to zmienić, albo ja coś źle dodam. Staram się robić takie rzeczy, które wychodzą. Nie chciałbym być nieskromny, ale jak się wie co z czym łączyć i jak to robić, to większość rzeczy wychodzi dobrze.

A co przygotowujesz najczęściej i najchętniej?

- Trudno powiedzieć. Ostatnio bawię się deserami. Bardzo lubię robić proste dania, które są oparte na niewielu składnikach, ale są nietypowe, smaczne, sexy. To jest moje motto kuchenne: ma być smacznie i sexy.

Jakie jest Twoje gotowanie, oprócz tego, że smaczne i sexy?

- Niesztampowe. Lubię kolor, zapach, strukturę. Generalnie trudno mówić o gotowaniu i wybierać coś. Każdy produkt jest inny. Lubię nietypowe połączenia. Ostatnio degustowałem z koleżanką zupę z jabłek, selera i tymianku. Smaczna!

Jak znalazłeś się w programie TVN "MasterChef"?

- To było tak, że oglądałem w telewizji zagraniczne edycje tego programu. I zawsze odgrażałem się żonie, że muszę w nim wystartować. Żona mnie w tym wspierała. O castingach dowiedziałem się dosyć późno, ale miałem tydzień na przygotowanie się. Trzeba było wysłać formularz zgłoszeniowy i producenci na tej podstawie zapraszali uczestników na casting. Danie przygotowałem w domu, pojechałem na casting i tam miałem pięć minut na podgrzanie. Zrobiłem roladę z królika po prowansalsku. Nieskromnie powiem, że zachwycili się nią wszyscy szefowie kuchni, którzy oceniali kandydatów na wstępnych etapach. Nikt nie zrobił królika na casting. Mięso fajne, słodkie, ale można je łatwo wysuszyć i trzeba trochę techniki. Przeszedłem dalej, do setki.

I co było później, już przed właściwym jury?

- W setce znowu zrobiłem coś francuskiego. Zresztą, jak wszedłem do jury, gdzie już była Magda Gessler, Anna Starmach i Michel Moran i powiedziałem, że zabieram ich w kulinarną podróż do Francji, to usłyszałem, że wybrałem sobie trudny temat, bo oni wszyscy lubią kuchnię francuską i się na tym znają. W związku z tym, że technicznie nagranie trwało trochę dłużej, niż to jest pokazywane w telewizji, to mieli zastrzeżenia do mojego dania. Był w nim szpinak, który przeleżał. To było danie nazwane Tian Nicoise. Wygląda jak torcik. Na dole miał szpinak z gałką muszkatałową, duszony na maśle. Drugie piętro to były grzyby. Tutaj użyłem portobello, czyli brunatnej pieczarki. Na górze był czosnek, cebula i świeże pomidory, też lekko podduszone z bazylią. Na samym szczycie plasterki polędwiczki jagnięcej zrobionej w 70 stopniach. Była bardzo delikatna, różowa. Usłyszałem od jury trzy razy tak. Michel powiedział: "ten twój dań to jest bajka" (śmiech). Ania powiedziała, że mogłaby się przyczepić do cebuli, do szpinaku, ale stwierdziła, że mięso było idealne i, że całość jest super. Magda Gessler też była zadowolona. Wprawdzie trafił jej się kawałek twardej cebuli, ale nie wiem dlaczego, bo była to młodziutka cebula, zerwana dzień wcześniej w ogródku. Mojego etapu castingowego nie pokazano w programie. Pojawiłem się w telewizji dopiero później, jak już dostałem fartuch. Była to fajna zabawa i tak to traktuję. Jest sporo osób, które były zawiedzione tym, że się nie dostały do finałowej czternastki, albo są rozczarowane tymi osobami, które się dostały. Jednak ja cały czas podkreślam, że to jest telewizja. Widz nie posmakuje dania i nie poczuje zapachu. Musi więc polubić osobę, która bierze udział w show.
Doszedłeś do półfinałowej czterdziestki?

- Nawet dalej. Znalazłem się wśród wybranych 27 osób. Odcinek, w którym odpadłem podzielony był na dwie części. Nazywało się to obóz przetrwania i pierwszą częścią było siekanie cebuli w drobną kosteczkę i w piórka. I na tym etapie 13 osób odpadło. Muszę powiedzieć, że osoby które odpadły na cebuli nie miały szansy pokazania siebie. Jeśli ktoś umie super siekać cebulę, nie znaczy, że dobrze gotuje. Ja się cieszę, że przeszedłem ten etap. Bardzo dużo dały mi kursy u Kurta Schellera (dyplomowany mistrz sztuki kulinarnej - przyp. red.), z którym się bardzo przyjaźnię. A drugi etap to było przyrządzenie dania z jednego jajka z dowolnym dodatkiem, wybranym spośród dostępnych. Nie były to dodatki, jakie byśmy chcieli. Na początku chciałem zrobić jajko po burgundzku, czyli jajko w koszulce gotowane w czerwonym winie i z sosem z czerwonego wina. Ale to musi być podane na toście, potrzebne są pieczarki. Te ostatnie były i było portobello znowu. Wybrałem brunatną pieczarkę, zrobiłem danie na ostro, do tego zielone szparagi al dente, tak jak się podaje. Magda Gessler zarzuciła mi, że szparag był twardy. Każdy ma swoje preferencje, ja osobiście nie lubię rozgotowanych szparagów, bo są niesmaczne. Zielone szparagi podaje się al dente, lub nawet na surowo. Odpadłem, to jest tylko show. Nie zrażam się do gotowania. Poznałem świetnych ludzi. Parę osób, mam nadzieję, odwiedzi Białystok i weźmie udział w wydarzeniach kulinarnych, które mam zamiar w Białymstoku organizować.

Jacy jurorzy są w bezpośrednim kontakcie?

- Jak są na wizji, to grają swoje role. Muszą być jurorami. Muszą powiedzieć coś, co fajnie brzmi w telewizji, a przy okazji, być może opisuje danie. Musi być show, to trzeba zrozumieć i przyjąć do wiadomości. Nie miałem okazji, żeby bliżej ich poznać. Kiedy byłem w Krakowie na castingu w ramach już wybranych stu uczestników, miałem chwilkę z jurorami. Wymieniłem z panią Magdą parę zdań odnośnie grzybobrania w Supraślu (śmiech).

Twardy szparag Magdy Gessler dał początek czemuś zupełnie niespodziewanemu?

- Tak (śmiech). Dał początek temu, czego od dawna oczekiwałem od siebie, ale cały czas nie starczyło mi zapału. Mówię tu o założeniu bloga kulinarnego. Za blogiem idzie idea, którą chcemy wprowadzić w życie z osobami z "MasterChef". Chcemy założyć stowarzyszenie osób, które brały udział w pierwszej edycji programu. Mamy zamiar promować dobre i zdrowe jedzenie. W dobie kebabów, hamburgerów, sieci fast foodowych, chcemy promować ideę slow food. Trafić do ludzi, którzy gotują w domu. Będziemy promować typowy home cooking. Chcemy pokazać, że mając pod ręką produkty dostępne w sklepie, można ugotować fajne rzeczy. I wcale nie potrzeba do tego wyszukanych produktów, czy przypraw z końca świata. Wszystkie informacje w miarę ich pojawiania się będą na www.twardyszparag.pl.

Jesteś młodym blogerem. Co sprawia Ci największy kłopot?

- Jestem przede wszystkim facetem! Blogerów kulinarnych, czyli gotujących i piszących o tym mężczyzn jest mało. Nawet w serwisach, które skupiają blogi kulinarne jest specjalna rubryczka do zaznaczenia: jestem facetem (śmiech). Są one bardziej promowane. Chyba nic nie sprawia mi trudności. Piszę o czymś, co bardzo lubię. Staram się też przemycić miejsca, które odwiedziłem. Trudność sprawia mi samo zabranie się za gotowanie. Ale potem to z kuchni trudno mnie wyciągnąć.

Jakimi potrawami trafiasz do serca żony? Co najbardziej lubi?

- Wszystko! (śmiech) Moja żona bardzo lubi desery, a ostatnio prosiła mnie o dobre steki z polędwicy wołowej! Bardzo mnie to zdziwiło, bo ona nie przepada za mięsem. Ale lubi dania z królika. A takich przepisów trochę mam w zapasie.

Kiedy będzie można posmakować Twojej kuchni?

- Zapraszam wszystkich 7 października do Pierogarnii Smak i Tradycja przy ul. Waszyngtona w Białymstoku. Znajomi oddają mi swoją kuchnię na cały dzień. Nie będzie pierogów (śmiech). Menu jest jeszcze niedopracowane, ale na pewno będzie zupa krem z jabłek, selera i tymianku. To będzie jesienny akcent, ponieważ całe wydarzenie nazywa się Smaki Jesieni. Skupiam się na tym, żeby to były produkty pochodzące od lokalnych dostawców. Na pewno wykorzystam grzyby, dynię, pomidory, jabłka i śliwki. Mam świetny przepis na kompot od koleżanki z "MasterChef", Marysi, którą widzowie bardzo polubili. Może przyjść każdy. Informacja będzie na fanpage Twardego Szparaga na Facebook'u oraz na blogu. Menu będzie znane i jedzenie będzie można sobie wybrać przed eventem. Nie będzie to jednorazowe wydarzenie. Planuję zrobić coś związanego z kuchnią rosyjską, taką jaką gotowała mi moja babcia, bo ja sam pochodzę z Rosji. Na pewno będzie rodzinnie i wesoło, swoją obecność już zapowiedziała Helena z "MasterChef".

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny