Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawna Joanna Mendak pobiła rekord świata. Paraolimpiada w Londynie

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Jeden z dziennikarzy zapytał Joannę Mendak, co czuła, gdy na tablicy wyników pojawiła się informacja, że pobiła rekord świata. – Nic – odpowiedziała. – Ja przecież tablic nie widzę.
Jeden z dziennikarzy zapytał Joannę Mendak, co czuła, gdy na tablicy wyników pojawiła się informacja, że pobiła rekord świata. – Nic – odpowiedziała. – Ja przecież tablic nie widzę.
Joanna Mendak oo raz kolejny udowodniła, że potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. W sporcie i w życiu. Znowu wygrała nie tylko z konkurentkami, ale też ze swoim nieszczęściem.

Dziadek, straszliwie się boję - powiedziała do Czesława Mendaka tuż przed wyjazdem do Londynu. Na 45 minut przed startem rozmawiała przez telefon ze swoim trenerem Edwardem Decem. Była kompletnie roztrzęsiona. - Zdawała sobie sprawę, że wszyscy oczekują od niej złotego medalu i każdy inny wynik będzie traktowany jak porażka - mówi trener. - Z taką presją też trzeba umieć sobie radzić.

Niedługo potem wskoczyła do basenu. Do przepłynięcia było 100 metrów stylem motylkowym. Joanna Mendak od początku zawsze płynie na maksa. Na półmetku jest zwykle pierwsza, a później pozostaje tylko utrzymać przewagę do mety.

- Nogi się pode mną ugięły, gdy po 50 metrach Aśkę wyprzedzała Rosjanka - opowiada Edward Dec. - Pomyślałem, że może być nieciekawie.

Ale Polka przyspieszyła. Na mecie była pierwsza. Zdobyła złoty medal igrzysk paraolimpijskich. Tym większy to sukces, że na 100 metrów motylkiem triumfowała także cztery lata wcześniej w Pekinie i osiem lat temu w Atenach.

- Po raz kolejny udowodniła, że potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji - podsumowuje dziadek Czesław. - W sporcie i w życiu. Znowu wygrała nie tylko z konkurentkami, ale też ze swoim nieszczęściem.

Pozwolił uwierzyć w siebie

Ma 23 lata. I tyle medali z najważniejszych imprez światowych, że trudno je już zliczyć.
Urodziła się w Suwałkach. Była wcześniakiem. Niedługo potem zaczęły się problemy ze wzrokiem. Na jedno oko przestała widzieć w ogóle. Na drugie zaś - bardzo słabo.

Jej oczy badali najlepsi specjaliści na świecie. Nikt nie potrafił pomóc. Na takim poziomie rozwoju współczesna okulistyka jeszcze nie jest. Kiedy Joanna dorastała, pojawiła się nawet groźba, że oślepnie całkowicie. Na szczęście proces pogarszania się wzroku zatrzymał się.
W stosunku do swoich rówieśników była też niezbyt dobrze rozwinięta fizycznie. Lekarz zaordynował więc pływanie.

- Pierwsza wizyta na basenie zakończyła się prawdziwym fiaskiem - opowiadał ojciec Jarosław Mendak. - Asia uciekała od wody gdzie pieprz rośnie. Nigdy bym wtedy nie pomyślał, że wyrośnie z niej pływacka mistrzyni.

Szczęście Joanny polegało na tym, że trafiła do suwalskiego trenera Edwarda Deca.

- To wspaniały człowiek, oddany bez reszty temu, co robi - mówi dziadek Mendak. - Asia bardzo wiele mu zawdzięcza. Bo nie tylko zrobił z niej znakomitą pływaczkę, ale też pozwolił uwierzyć w siebie.

Dziewczynka szybko przełamała niechęć do wody. Niedługo później okazało się, że do pływania ma niebywałą wręcz smykałkę. Robiła błyskawiczne postępy. Fachowcy twierdzą, że gdyby była w pełni sprawna i mogła choćby ćwiczyć na siłowni tak, jak inne pływaczki (nie może, bo groziłoby to całkowitą utratą wzroku), odnosiłaby sukcesy na miarę Otylii Jędrzejczak. A i tak osiągane rezultaty sytuowały Asię w krajowej czołówce zdrowych pływaków.

Wśród niepełnosprawnych nie miała konkurencji. Złoto na paraolimpiadzie w Atenach zdobyła w wieku raptem 15 lat.

Każdy mógłby się od niej uczyć

- Sport, to dla niej odskocznia od problemów, które wynikają z kalectwa - mówił trener Dec. - A jednocześnie - możliwość pozbycia się kompleksów i radzenia sobie w życiu.

Rodzice dodawali, że ich córka jest wręcz wzorem sportowca. Sama potrafi narzucić sobie taki reżim, że każdy mógłby się od niej uczyć. Niepowodzenia mobilizują ją do jeszcze większej pracy. I na pływalni, i w życiu.

Żeby utrzymać olimpijską formę, trzeba trenować dwa razy dziennie.

- Asia mówiła mi, że w ciągu dnia przepływa 14 kilometrów - opowiada dziadek. - Zaczyna o szóstej rano.

Gdy zdała maturę, przeniosła się do Warszawy. Zaczęła studiować fizjoterapię. To było wielkie wyzwanie.

- W Suwałkach znałam niemal każdy kąt - opowiadała. - Wszędzie można było dojść z buta. A Warszawa jest ogromna. Trzeba korzystać z autobusów i tramwajów. Ale sobie radzę. Przecież trochę jednak widzę.

Jakiś czas temu postanowiła przenieść się na studia zaoczne i wrócić do Suwałk.

- Z wielu różnych powodów - tłumaczy. - W sumie jednak tej decyzji nie żałuję.

Niedługo zamierza zakończyć studia.

- Mam nadzieję, że mi się to uda - dodaje.

Niepełnosprawność to nie wyrok

Największym kibicem Joanny jest jej dziadek.

- To moja ukochana wnusia - mówi.

Często się spotykają. Mają wiele wspólnych tematów.

- Asia, to taka dynamiczna i przebojowa dziewczyna - opowiada. - Mocno zdenerwowała się tym, że trener Dec nie jedzie z nią na paraolimpiadę. Walczyła o to niemal do ostatniej chwili. Niestety, ostatecznie się nie udało.

- Znam ją od dzieciństwa - mówi z kolei trener Dec. - Choć oczywiście wydoroślała, ale wciąż to duże dziecko. Sporo w niej takiego pozytywnego szaleństwa. To wciąż ta nasza szalona Aśka.

Może dzięki temu tak dobrze znosi chorobę. Nie użala się nad swoim losem, chce być taka, jak wszyscy inni.

Suwalscy specjaliści od osób niepełnosprawnych mówią, że jedna Joanna Mendak robi dla całego środowiska więcej niż działające w tej sferze instytucje razem wzięte.

- Uzmysławia wszystkim, że niepełnosprawność nie jest wyrokiem - mówią. - Niemal każdy może pójść w jej ślady i coś w życiu osiągnąć. Potrzebna jest jednak żmudna praca, wiele wyrzeczeń i wielkie samozaparcie.

Od dziewięciu lat zdobywa medale

Podczas paraolimpiady Joanna Mendak denerwowała się tym bardziej, że po raz pierwszy na zawodach tej rangi jej występ rodzice śledzili na miejscu. Przyjechali z Suwałk do Londynu i zasiedli na trybunach. I jak tu nie wygrać?

- To niesłychana dziewczyna - tak ojciec podsumował swego czasu swoją córkę.
Dla dziadka wnuczka jest prawdziwą bohaterką. I to już od dawna. Bo wygrywa ze swoim nieszczęściem.

- Dla mnie niczego już nie musi udowadniać, nie musi zdobywać kolejnych medali - mówi Czesław Mendak. - Choć jak zdobywa, to nie powiem, żeby mnie duma nie roznosiła.
Joanna zamierza pływać dalej. Jak długo, na razie nie wiadomo.

Trener Dec przypomina, że Asia od dziewięciu lat zdobywa medale na zawodach rangi ogólnoświatowej. Utrzymanie formy na mistrzowskim poziomie przez tak długi okres nie jest prostą sprawą.

- Bo to i zmęczenie fizyczne, i psychiczne - dodaje.

Najbliższe plany pozasportowe Joanny Mendak dotyczą skończenia uczelni. Co potem, na razie nie wiadomo.

- Trudno mi nawet powiedzieć, czy będę dalej mieszkała w Suwałkach - mówi. - A może przeniosę się na drugi koniec świata?

W Londynie startowała do tej pory w trzech konkurencjach. Oprócz złota, były też dwa czwarte miejsca. W piątek raz jeszcze wskoczy do olimpijskiego basenu. Popłynie tym razem kraulem. Kto wie, czy nie będzie kolejnego medalu. Z Pekinu Joanna Mendak wróciła z trzema krążkami - złotym, srebrnym i brązowym.

Bez względu na to, jak pójdzie jej w ostatnim wyścigu, swoje i tak już zrobiła. W rodzinnych Suwałkach ma zostać przyjęta z największymi możliwymi honorami, a prezydent miasta wybiera się powitać ją na lotnisko.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny