Kilkunastu rolników i dostawców mleka protestowało w poniedziałek rano przed Spółdzielnią Mleczarską "Bielmlek" w Bielsku Podlaskim. Żądali od władz spółdzielni odpowiedzi na swoje pytania i postulaty, jednak do siedziby firmy nie zostali wpuszczeni. Petycję przekazali dziennikarzom.
Rolnicy domagali się m.in.: informacji w sprawie finansów spółdzielni i jej zadłużenia, okazania protokołów z wyborów członków rady nadzorczej i wyjaśnienia przekształceń własnościowych do których doszło w ostatnich latach w mleczarni.
- Uważamy, że na powiązaniach z Mlekovitą nasza spółdzielnia tylko straciła. Mamy też wątpliwości, czy członkowie rady nadzorczej właściwie dbają o interes rolników - twierdzili protestujący. - Jesteśmy udziałowcami tej spółdzielni, a rada nadzorcza bez naszej zgody podniosła udziały z 10 do 50 tys. zł. My się na to nie zgadzamy.
Na poniedziałkowy protest przybyło ich tylko kilkunastu. - Ludzi byłoby więcej, ale boją się represji ze strony władz spółdzielni - mówił występujący w imieniu zgromadzonych Mirosław Roszczyc, przewodniczący Rady Powiatowej Podlaskiej Izby Rolniczej w Bielsku Podlaskim.
Do siedziby spółdzielni protestujących nie wpuściła ochrona.- Dzisiaj nie ma członków zarządu, więc nie mamy do kogo skierować tych ludzi - mówili przedstawiciele ochrony.
To nie spodobało się protestującym rolnikom. - Nasz ojciec zakładał tę spółdzielnię, ale dziś jesteśmy traktowani jak śmiecie, a nie jak jej członkowie - mówili protestujący Andrzej i Janusz Zawadzcy. - W ostatni czwartek byliśmy u prezesa. Powiedzieliśmy mu, że za mleko płaci mało, a konkurencja daje nam lepsze ceny. Odpowiedział nam: "To odchodźcie". Tak nam się odpłaca za lata wiernej współpracy z tą spółdzielnią?
Dostawcy podkreślali też, że stracili finansowo na obniżce cen skupu mleka. - Przy dostarczanych 10 tysiącach litrów mleka dostaję zapłatę w wysokości ok. 1,02 zł za litr. Po obniżce cen skupu w trzy miesiące straciłem 6 tys. zł - wyliczał Janusz Zawadzki z Bolest.
Szefowie spółdzielni nie chcą się oficjalnie odnosić do zarzutów rolników. Spotkaliśmy się z prezesem Tadeuszem Romańczukiem i przewodniczącym rady nadzorczej Janem Czarniawskim. - Postanowiliśmy, że nie będziemy komentować tego zajścia, w którym brało udział tylko 4 naszych dostawców mleka - mówili "Kurierowi Bielskiemu".
Nieoficjalnie w firmie mówiono, że spółdzielnia nie ma długów. W zeszłym roku zanotowała przychód wysokości 260 mln zł i zysk netto 2,3 mln zł. Jednak w kwietniu faktycznie obniżono ceny w skupie mleka. - Ceny obniżyły wszystkie mleczarnie, bo wynika to z dużej podaży mleka na rynku. Sytuacja w mleczarstwie jest trudna, a rząd nie interweniuje. Nasze ceny skupu są i tak atrakcyjne w porównaniu z konkurencją - twierdzą nieoficjalnie pracownicy bielskiego Bielmleku.
W firmie można się też dowiedzieć, że ilość skupowanego przez Bielmlek mleka rośnie (dynamika skupu to 114,5 proc. w skali roku), a liczba dostawców to dziś ok. 1600 rolników.
- Przeciętna cena w skupie to ok. 1,20 zł za litr i zależy od jakości i ilości dostarczanego surowca - mówią w Bielmleku. - Jeśli jest ona niższa, to wynika zapewne ze słabszej jakości dostarczanego mleka. Aby jego jakość była wyższa, rolnicy muszą cały czas inwestować w utrzymanie i żywienie krów.
W tym roku za wyniki finansowe bielska mleczarnia została nagrodzona "Diamentem" przez miesięcznik Forbes (w kategorii firm średnich w województwie Podlaskim). Władze spółdzielni nie komentują zarzutów dotyczących ewentualnych nieprawidłowości wymienionych w postulatach protestujących. Nie wykluczają wyjścia na drogę prawną wobec osób szkalujących - ich zdaniem - dobre imię firmy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?