- W dzień dochodziło do niewielu incydentów - twierdzi Bogusław Prokop, dyrektor Białostockiej Komunikacji Miejskiej.
Dokładnych statystyk interwencji firmy ochroniarskiej nikt nie prowadzi, ale urzędnicy twierdzą, że akcje były sporadyczne. Najczęściej chodziło o uspokojenie pijanych pasażerów.
Dlatego teraz władze Białegostoku postanowiły zrezygnować z dziennej ochrony. Właśnie rozstrzygany jest przetarg na nowych zasadach. Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu będzie podpisana umowa w tej sprawie.
Pracownicy firmy, która zwycięży, w nocy będą reagować na zgłoszenia o niebezpiecznych sytuacjach w empekach. W dzień połączą siły z kontrolerami i będą sprawdzać bilety w miejskich autobusach.
- Chcemy w ten sposób zwiększyć zakres kontroli - przyznaje dyrektor Prokop.
Nowe zasady dadzą przede wszystkim poważne oszczędności w budżecie. Poprzednio miesięczna ochrona kosztowała 50 tysięcy złotych. Teraz za cały rok miasto zapłaci nieco ponad 200 tysięcy złotych.
To zmiana ważna przede wszystkim dla pasażerów. Teraz, gdy dojdzie do awantury w autobusie, będzie trzeba dzwonić bezpośrednio na policję lub straż miejską.
Mundurowi potwierdzają, że w białostockich autobusach jest dość bezpiecznie. W ubiegłym roku straż miejska interweniowała tylko 94 razy. - Nie było poważniejszych zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu - przyznaje Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej.
Zmiana nie dotyczy jednak kursów nocnych. Tutaj nad bezpieczeństwem pasażerów będą czuwały patrole ochroniarzy.
- W nocy jednak sytuacja jest specyficzna i potrzeba ludzi, którzy będą potrafili zdecydowanie zareagować na agresywne zachowanie - mówi Bogusław Prokop.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?